Obraz9 (18)

Obraz9 (18)



54 LOSY PASIERBÓW

kiedyś znad Berezyny, dziwili się, że to ziemia kresowa taka szeroka, ale ta w porównaniu z tutejszą kampą, jest niczym. Myśmy wtedy za dwa tygodnie marszu Bug minęli, a tu, bracie, ani za trzy miesiące całej republiki nie przejdziesz. A śpiekota latem, aż strach!

Dubowik wypił podaną matę i zwrócił garnuszek. Ziomek napełnił go ponownie i podał Ko-zyrowi. Częstował po kolei, pił sam i opowiadał o swych przeżyciach.

Pracował przy wyrębie trzcin cukrowych w prowincji Tucuman, w kamieniołomach kor-dobeńskich, na kwadrillach kolejowych, przy żniwach i zbieraniu kukurydzy. Ale zawsze krótko, więc co raz zarobił to później tracił. Dwa razy siedział w areszcie za jazdę kolejową na gapę, raz chorował na malarię i dwa razy był ograbiony przez linzierów. Tak mu się wiodło, że przez cały ten czas tylko dwa razy po 15 dolarów żonie do kraju wysłał. Z ostatniego żniwa wracał ze 150 pezami, lecz linziery pobili go mocno w drodze i pieniądze odebrali. Pozostało mu tylko pięć pezów, od dawna zaszyte do marynarki.

— Wróciłem do Bujnesu — mówił — na pół żywy i tak jak stoję, bo i wór z rzeczami mi zabrano. A tymczasem w agencji Misslera czekał na mnie list od żony. Baba wściekała się: „Ty tam basiaczysz się w Ameryce” — pisała — a ja tu nie mam czym chaty ogrzać i dzieci nakarmić! Przysyłaj pieniądze, albo sam natychmiast wracaj, bo ja już dłużej nie wytrzymam.

żałość mię z tego wszystkiego taka ogarnęła, że myślałem oszaleję. Ale ja mocny mam charakter, nie poddawałem się. Myślę sobie: w Bogu nadzieja, trzeba szczęścia spróbować. Ja za te pięć pezów co mam, nic jej nie pomogę ni sobie. Dawaj zagram na kiniele. Stawiam wszystko na głowę i chodząc ulicą modlę się: Pomóż mi Boże! Jak nie chciałeś, aby ja skorzystał z pieniędzy zarobionych, to pozwól mi wygrać trochę, jak ludzie wygrywają. Pomóż mi Boże! Zmiłuj się nade mną.

Szepczę tak chodząc po ulicy nic nie jadłszy aż do trzeciej po południu, potem idę do agencji, patrzę — a tam i w premiach nawet nie figuruje, to com zapisał. I co wy na to?

—    Nic, znaczy się wola Jego taka.

—    A do fabryki nie próbowaliście postąpić? — spytał Kozyr.

—    Czemuż nie próbowałem. Takim jak my z tobą, ciężko do fabryki. Stoisz, stoisz w tłumie i nikt ciebie nie widzi. A jak i zobaczy, to tylko nosem gibnie i woła wpierw dużego. O, takim jak on — łatwiej.

Kozyr powstał i zasępiony zaczął dziękować za gościnę.

—    Co, już odchodzicie?

—    Czas już najwyższy. Wy też macie zajęcie.

—    Pobawcie się jeszcze trochę, powiedzcie co tam w kraju nowego. Baba mi w swych listach tylko o swej biedzie pisze, a o polityce ani słowa nigdy.

—    Bo nic ważnego nie zaszło. Jak było dawniej, tak jest i teraz.

—    A jak tam nasz Dziadek się trzyma?

—    Gazety nic złego o nim nie pisały, to znaczy, że się trzyma.

—    No to chwała Bogu! On jeszcze i z ziemią zrobi porządek. Wiecznie włóczyć się po cudzych krajach za Chlebem nie możemy. W Polsce jest na czym żyć, tylko trzeba porządek zrobić, bo jeden ma za mało a drugi za wiele. Trzeba tak zrobić, aby wilk nie zdechł i kozy były całe.

—    O tym nie od dziś wszyscy gadają, ale co


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Obraz8 (18) 52 LOSY PASIERBÓW dzikie spojrzenia nie zachęcały do nawiązywania rozmowy. Przy niektór
Obraz1 (18) 58 LOSY PASIERBÓW Wracał do hotelu coraz bardziej zwiędły na siłach i przygnębiony, żon
Obraz0 (32) 16 LOSY PASIERBÓW ciem o burtę łodzi zapatrzył w pasemko lądu. Miał wrażenie, że dostrz
Obraz2 (31) 20 LOSY PASIERBÓW —    żeby w naszej okolicy któryś z kawalerów to zaśpi
Obraz5 (22) 26 LOSY PASIERBÓW —    Co to takiego? —    A to ty nie wi
10070 Obraz2 (21) 40 LOSY PASIERBÓW dzi o jego spóźnieniu się i żal mu się zrobiło, że sprawi jej r
Obraz6 (25) 28 LOSY PASIERBÓW bramę bez przepustek, a my ich jeszcze nie mamy. Jeśli macie czas, to

więcej podobnych podstron