302
JUDfTH AW.T
Tb opowiadanie, mimo żc sentymentalne i dyskretne, jest kpiną t wojny Wojna jest w de, wie się o niej, czuje. Ale wszystko odbywa się między dwojgiem ludzi, wszechmoc wojny jest pozorna. Mogłoby tu zachodzić podejrzenie, że uległem pewnym Sentymenralizmom w rodzaju ..życie jest silniejsze niż śmierć", które są oczywiście wierutną bzdurą - każde dziecko wie. żc Śmierć jest silniejsza od życia. Wydawało mi się jednak, że warto opisać pewne zalety naszych uczuć, uczuć, które przypominają narkotyk w dobrym sensie tego słowa Pokazałem, że pewne stany wynikające z ładnych, sympatycznych pobudek mogą czynić nas odważniejszymi i lepszymi niż jesteśmy w rzeczywistości.*
Rzeczywiście Karnowski wydaje się być pod wpływem narkotyków - „w dobrym sensie tego słowa”, bo udaje mu się znaleźć raj w czasie wojny na Wileńszczyźnie:
- Jak ma pani na imię? (.. .]
- Ewa. A pan?
- Karnowski.
- Nie ma pan imienia?
- Czy ja mam imię? Tak, oczywiście, nazywam się - przez moment się zawahał - tak, nazywam się Adam.
- Zmyślił pan.
(Zow, ». 94)
Oboje zmyślają, Ewa dobrze o tym wie: „Ja nie jestem Ewą i pan nie jest Adamem” (Zow, s. 107). Jednak raj na krótki czas funkcjonuje. Ewa zostaje z niego wypędzona - aresztowana przez Gestapo - a Adam spróbuje ją uratować, odzyskać dla siebie. Esesman przed ponurym gmachem rozpoznaje go jako „ostatniego żywego Żyda w tym mieście” (Zow, s. 178)4, ale daje mu „ostatnią szansę” - „Odejdź i przepadnij na zawsze” (Zow, s. 179). W tym miejscu postać Karnowskiego po raz ostatni „odchodzi i przepada na zawsze” w twórczości literackiej Konwickiego.
We Wschodach i zachodach księżyca autor nam się zwierzy, kim jest Karnowski:
Kolega Karnowski. [...} Kolega Karnowski, mój kolega wyznania mojżeszowego. Pamiętam jego wygląd zewnętrzny, jego mundur, jego powagę, ale zapomniałem imienia. Jak on się nazywał, ten Karnowski? Po co udawać, nigdy sobie nie przypomnę. Kolega Karnowski. Właśnie tak ceremonialnie trzeba o nim mówić. Nie przyjaźniłem się z nim, nie lubiłem go szczególnie, nie dzieliłem z nim wspólnych przeżyć. Jeden z trzydziestukiiku kolegów gimnazjalnych. [...] Ale zapamiętałem na zawsze Karnowskiego [...] Karnowskiego uczyniłem jakimś moim własnym, osobistym, nikomu nieznanym symbolem. Wytrwale ryję na kamieniach przydrożnych jego imię. Gdzie tylko mogę zapisuję moją pamięć o tym mało znanym w gruncie rzeczy koledze. Gdzie tylko potrafię, utrwalam w swojej koślawej prozie jego nazwisko.
(Wiz, s. 45)
Konwicki pisze tutaj szczerą prawdę. Już we Władzy Wiktor alias Satyr wspomina o koledze szkolnym Karnowskim:
Spotykali się po lekcjach. Karnowski wracał do getta, żydowskiej dzielnicy przy Starym Mieście. {...} Wiktor odprowadza! młodego Żyda. {...} Karnowski mówił niewiele. [...] Karnow-ski wierzył w rewolucję. Potem wybuchła wojna, dzielnicę żydowską Niemcy zrównali z ziemią £...} Karnowski, nieruchawy, brudny, wierzący w sprawiedliwość społeczną, został w pamięci jak gwałtownie przerwany sen, sen, który nie miał pointy.
(Wl, s. 423)
Córki Karnowskiego «m
Przypomnijmy sofeit, fe WiktorSatyr walczył w puwejenfttj, fliekgsłittl nrgam-MCji płłdiietwfnfj, narwanej w* Whtdiy „bandą*. Wrócił peimcp dnik i Im i, spełni** jąc prośbę twojej narzeczonej Wali, t*łmil się do tlB, prtytnM tlą do wstystktogo, ikf nie wydal nikogo. Został zwolniony - jednak nie ma tu happy mdli jak na przykład w przypadku Raskolnikowa, który być może był wzorem tej postarf. Według reguł etyki partyzanckiej, znanych z innych utworów Konwickiego, jego byli kołedsy li* strzelili Wiktora jako zdrajcę. Wiktor jest tym typowym dla Konwickiego imetigen-tern-partyzantem, który ma w sobie za dużo wątpliwości i wrażliwości, aby wykonywać surową służbę wojskową. Domyślamy się, że ta sylwetka jest w pewnym sensie bliska autorowi, spotykamy ją w innych powieściach: Stanislaw/Żubr w Rojstach, Pa-weł/Stary w Senniku urptłacmym i Paweł/Stary w Nie alk ntc* Poprzez kolegę szkolnego Karnowskiego Wiktor staje się wśród nich wszystkich postacią autorowi najbliższą.
Konwicki przyzna! się do Karnowskiego publicznie już dziesięć lat przed napisaniem Wschodów i zachodów księżyca. W wywiadzie pod tytułem Wspólautmtwo ctpihi-luf* ujawnia po raz pierwszy swój sposób pisania, daje też do zrozumienia, kim jest Karnowski i że ściśle związana z nim jest śmierć:
| Karnowski jest najbliższym moim kolegą szkolnym, Żydem. Odcięło mnie kiedy! od niego
życie i gnębi mnie pytanie, co się z nim dzieje, czy on przeżył, kim teraz jest A może zginął? Zwrócę jeszcze nieśmiało Pana uwagę, że ja w którymś momencie dosyć bezwstydnie odrzucam realność śmierci.7
Kolega szkolny jest jakby personifikacją śmierci, póki posiada życie literackie, realność śmierci może być odrzucona, czyli - wracając do Kilka dni wojny... - stan I szczególny postaci nieżyjącej lub postaci zakochanej czyni ją lepszą, niż może być w rzeczywistości. W Nic alko nic Karnowski wyraźnie należy do świata umarłych, występuje bowiem tylko w epizodach opowiadanych w czasie przeszłym. Boharerowie - po doświadczeniach partyzanckich, opowiadanych w pierwszej osobie czasu przeszłego, i po doświadczeniach PRL-u, opowiadanych w trzeciej osobie czasu teraźniejszego - wracają do kraju dzieciństwa na Wileńszczyźnie, by ram umrzeć lub wejść w nicość Bezimienny bohater spotyka Karnowskiego na dworcu, obaj czekają na kogoś, kro ma przyjechać następnym pociągiem. Rozmawiają o cym, co pamiętają:
- Osutni raz widziałem cię przy odbieraniu świadectw na końcu roku szkolnego. Prawda?
- Możliwe. Ja nie pamiętam.
- Ale ja pamiętam. Nie wiem, dlaczego przez caie życie przypominałeś mi się od czasu do
czasu.
- Pewnie wyrządziłeś mi krzywdę.
- Nie. Chyba nawet lubiliśmy się trochę. {...] A potem była wojna i kuś mi opowiadał, że rozstrzelano cię razem ze stu tysiącami innych Żydów w lasach pod Potomni.
- lak, to prawda. Później rozstrzeliwano mnie jeszcze wiele razy.
-1 nigdy nie uciekłeś?
- Zawsze uciekałem, ale potem rozstrzeliwali.
(Ntt.s.527)