pewniwszy sobie bogactwo, kapitalistyczna klasa wyższa zaczęła uprawiać na wielką skalę ostentacyjną konsumpcję 1 ostentacyjne marnotrawstwo, aby zaimponować rywalom. Budowała wielkie pałace, ubierała się z ekskluzywną wytwornością, przyozdabiała ogromnymi klejnotami 1 wyrażała pogardliwie o zubożałych masach. Tymczasem klasy średnie i niższe w dalszym ciągu obdarzały największym prestiżem tych, którzy pracowali najciężej, wydawali najmniej i statecznie opierali się wszelkim formom ostentacyjnej konsumpcji i ostentacyjnego marnotrawstwa. Jednakże w miarę jak wzrost wydajności przemysłowej spowodował nasycenie rynku konsumenta, trzeba było skłonić klasy średnie i niższe do rezygnacji z oszczędnego trybu życia. Reklama i środki masowego przekazu połączyły swe siły, aby nakłonić owe klasy do rezygnacji z gromadzenia oszczędności, do kupowania, konsumpcji, marnotrawstwa, niszczenia czy innego sposobu tworzenia popytu na coraz większą liczbę towarów i usług. Tak więc obecnie wśród ubiegających się o pozycję członków klasy średniej najwyższy prestiż zdobywa największy i najbardziej ostentacyjny konsument.
Tymczasem jednak bogacze poczuli się zagrożeni nowymi formami podatków zmierzających do redystrybucji ich majątku. Ostentacyjna konsumpcja w wielkim stylu zaczęła być niebezpieczna, więc znów najwyższy prestiż stał się udziałem tych, którzy mają najwięcej, ale okazują najmniej. Z chwilą, gdy najznamienitsi przedstawiciele klas wyższych przestali się obnosić ze swym bogactwem, zelżał również częściowo nacisk na klasę średnią, by uprawiała ostentacyjną konsumpcję. Nasuwa mi to myśl, że noszenie podartych dżinsów i notowany ostatnio odwrót młodzieży z klasy średniej od Jawnego konsumeryzmu więcej ma wspólnego z
małpowaniem mody lansowanej przez klasę wyższą aniżeli z tak zwaną rewolucją kulturalną,
I na koniec jeszcze jedno. Jak wykazałem, zastąpię-nie wzajemności przez współzawodniczenie w ubieganiu się o status umożliwiło większym społecznościom ludzkim przetrwanie i pomyślny rozwój w danym regionie, Można by zakwestionować rozsądność tego procesu, dzięki któremu podstępem i pochlebstwem nakłoniono ludzkość do cięższej pracy, aby wyżywić więcej ludzi, zapewniając im ten sam faktycznie poziom materialny lub nawet niższy od tego, jaki mają Eskimosi czy Buszmeni. Widzę jedną tylko odpowiedź na to, a mianowicie, że wiele prymitywnych społeczeństw nie chciało zwiększać wysiłków produkcyjnych i nie zwiększyło zagęszczenia ludności właśnie dlatego, że odkryły, iż nowe „usprawniające” techniki oznaczają w istocie, że musiałyby pracować ciężej, jak również znosić obniżenie stopy życiowej. Jednakże los tych ludów pierwotnych został przypieczętowany, gdy tylko któryś z nich — choćby zamieszkiwał najdalsze strony — przekroczył próg wiodący do redystrybucji, a w dalszej perspektywie do pełnego rozwarstwienia klas. Właściwie wszyscy łowcy i zbieracze, uprawiający gospodarkę typu wzajemnościowego, zostali zniszczeni lub zepchnięci na odległe tereny przez społeczności większe i silniejsze, które maksymalizowały produkcję i liczbę ludności oraz organizowane były przez klasy rządzące. W gruncie rzeczy ta zmiana to zasadniczo kwestia możliwości pokonania w starciu zbrojnym prostych łowców i zbieraczy przez większe, liczniejsze i lepiej zorganizowane społeczności. Ot więc alternatywa: albo ciężko pracuj, albo zgiń.
0 - Krowy...