przekazać innym przekraczając przy tym wszelkie rozpiętości przestrzeni i czasu.
Pojęcie jest swego rodzaju bytem idealnym, „bambus w ogóle” nigdy nie występuje, są tylko konkretne bambusy, ale właśnie dzięki tej abstrakcyjności i temu idealnemu charakterowi pojęć człowiek umie oderwać się od konkretności, od której nie potrafią oderwać się szympansy, dzięki temu świadomość ludzka uzyskuje panowanie nad materią, człowiek staje się „panem przyrody”. Przez to samo człowiek wykracza poza swą biologiczną kondycję, zwierzę potrafi w zasadzie tylko to, co jest zakodowane w jego biologicznej naturze, umiejętności człowieka są wynikiem jego świadomej działalności.1
E. Cassirer określa człowieka mianem animał sym-bolicum (zwierzę symboliczne), twierdząc, iż cechą specyficzną, wyróżniającą homo sapiens spośród wszystkich istot żywych na Ziemi, umożliwiającą mu przejście na etap ewolucji kulturowej, jest umiejętność posługiwania się symbolami,2 Nasza dzisiejsza wiedza o człowieku w pełni potwierdza tę tezę. Zrozumienie istoty kultury jako nowego etapu ewolucji wymaga przede wszystkim zrozumienia istoty stworzonej przez człowieka rzeczywistości symbolicznej, w której potrafi on kodować wyniki swych doświadczeń, wymaga zrozumienia kodu kulturowego, który u człowieka zastąpił, jako czynnik ewolucji, kod biologiczny. Od chwili pojawienia się na Ziemi gatunek biologiczny homo sapiens nie uległ żadnym istotnym zmianom. Ogromne dokonania człowieka przekształcające najpierw jego własne życie, a następnie — oblicze całej planety, są wynikiem całkiem nowej, stworzonej przez niego rzeczywistości kultury- Do czasu pojawienia się homo sapiens rozwój „środków produkcji” paleoantropów nie był szybszy od ewolucji biologicznej, stąd w dalszym ciągu nie jest jasne, czy zmiana w narzędziach pracy paleoantropa była wynikiem powstania kodu kulturowego, czy też umiejętność posługiwania się nimi była kodowana biolo-gicznie, a zmiany narzędzi były zmianami kodu genetycznego paleoantropa.1 W ostatnim przypadku praca paleoantropa byłaby „pracą instynktowną’' — jak ją nazywa Porszniew, wykonywaną bez udziału świadomości, a w związku z tym nie stwarzającą możliwości kulturowego kumulowania zbiorowych doświadczeń. Byłaby to zatem praca, jaką wykonują bobry, budując różnorodne „chatki” i groble, czy też ptaki budujące skomplikowane nieraz gniazda, pszczoły wykonujące doskonałe geometrycznie plastry wosku. Narzędzia paleoantropa byłyby wówczas podobne do „narzędzia”, jakie „konstruuje” na przykład pająk tworząc sieć, w którą chwyta muchy, czy dzięcioł żłobiąc w drzewie otwór, w którym następnie zamo-cowuje szyszkę, by ją roztłuc. We wszystkich tych i tysiącach podobnych przykładów zwierzęcej „pracy” i zwierzęcych „narzędzi” nie jest możliwy postęp w ich konstruowaniu w obrębie tego samego gatunku, natura może osiągnąć to jedynie dzięki biologii, poprzez zmianę gatunku; żadne zwierzę nie jest bowiem w stanie wytworzyć kultury i kumulować zbiorowe doświadczenie.
Niezależnie od tego, jak potraktujemy paleoantro-pów i gdzie ustalimy granice człowieczeństwa, faktem pozostanie, iż jego tajemnicy szukać musimy w istocie systemu znaków, jakimi posługuje się człowiek, w tajemnicy ludzkiego języka.
Sprawa nie jest tak prosta, jak by się na pierwszy rzut oka mogło wydawać, zwierzęta bowiem też posługują się swoistym językiem, swoistym systemem sygnałów. Zwykła kura domowa posiada kilkadziesiąt sygnałów, za pomocą których porozumiewa się
37
Por. A. L. Kroeber: Byt ponadorganiczny w: istota Kultury, Warszawa 1973, s. 53—122.
* E. Cassirer: Esej o człowieku. Wstęp do filozofii kultury, Warszawa 1971.
> Ostatnio z hipotezą taką wystąpił radziecki hlBtoryk B. F, Porszniew (o naczale czetowleczeskoj istortł, Moskwa 1974).