pojmowanej genealogii niż o genezie, o pewnej tradycji i miejscu Borowskiego w literaturze światowej czy nawet w historii idei — choć w ostatnim przypadku jest to zadanie nazbyt rozlegle.
Sikicowy zarys owej tradycji myślowej i artystycznej spróbujmy przedstawić w pewnej koordynacji z linią podziału wyznaczoną między Borowskim a literaturą martyrologiczną, stopniowo zwężając zakres porównań. Jedną z ważniejszych cech „wielkiej” literatury, zwłaszcza dwudziestowiecznej, od Dostojewskiego, było wielostronne złamanie przywilejów, określonych poprzednio jako swoiste dla tej tradycji myślowej, w której uczestniczy literatura martyrolo-giczna. Granica między metodą obserwacji świata zewnętrznego, „innych”, a pytaniami- skierowanymi do wewnątrz, w kierunku samego podmiotu, jest tu świadomie zacierana. Problemem jest tu każda ludzka osoba, sama istota człowieczej egzystencji — w ogóle lub tu i teraz — a więc również, może przede wszystkim — osoba autora. Nikt nie jest do końca przejrzysty — i na tym gruncie dokonało się pewne zrównanie w prawach. Autor staje się jednym z wielu, obserwacje poczynione przezeń na zewnątrz tyczą także i jego. Z pozycji demiurga, który życie stwarza i w pełni rozumie, schodzi autor na ziemię, a więc i sam nie może być wolny od ludzkich niepokojów; wie tyle, co inni, istnieje tak, jak inni.
Całe to przejście jest ujmowane zazwyczaj jako zjawisko ściśle historyczne, określające ewolucję prozy narracyjnej od początków dwudziestego wieku jako reakcję na skomplikowanie obrazu człowieka, które się dokonało w ówczesnej myśli filozoficznej (Marks, Nietzsche, Bergson, a zwłaszcza Freud). Podkreśla się tu najczęściej jedną stronę zagadnienia — rolę mechanizmów znajdujących się poza kontrolą ludzkiej świadomości i związaną z tym relatywność zabiegów poznaw-
czych,’ klęskę złudzenia, iż pisarz dysponuje daną racjonalnie prawdą o charakterze obiektywnym. Stroną drugą jest właśnie włączenie autora w cały obszar poszukiwań, rezygnacja z jakichkolwiek przywilejów, pełna uniwersalizacja problematyki. Konsekwencje tego procesu w literaturze, zwłaszcza od pierwszej z wymienionych stron zagadnienia, opisano dokładnie, są to już sprawy dość banalne. Choć warto dodać, że występuje tu często swoista absolutyzacja problemu narratora (narrator wszechwiedzący i ograniczenie jego kompetencji), oderwanie od jedynej realnej podstawy, jaką jest, po dokonaniu odpowiedniego przekładu — stosunek autora do otaczającego świata.
Dla naszych potrzeb nie jest konieczne rozstrzygnięcie, czy takie przeciwstawienie epok, podkreślenie zdecydowanego przełomu, jaki się miał tu dokonać, wydaje się uzasadnione. W każdym przypadku niewątpliwe są zmiany ilościowe, fakt, że owa uniwersalizacja pytań i niepokojów stała się cechą szczególnie jasno widoczną w dwudziestowiecznej literaturze.
Problem genezy zła w życiu społecznym staje się przy takim ujęciu szczególnie ważny i dramatyczny, skupia też wokół siebie centrum zainteresowania. Aprioryczny podział na „dobrych” i „złych” przestaje istnieć, każde zło spostrzeżone jest teraz źródłem uniwersalnego niepokoju, od którego nie może być wolny rówinież i ten najbardziej sprawiedliwy. Pytanie o zło nie wiąże się już z opisem patologicznych wyjątków ćzy choćby partykularnych grup wśród społeczeństwa, a tyczy samych podstaw życia społecznego i każdej jednostki z osobna, jest nierozłącznie sprzężone z refleksją nad sensem istnienia, z trwogą po śmierci Boga i upadkiem teodycei, z rozpaczliwym poszukiwaniem nowego ratunku na ziemi, jest — jak u Dostojewskiego — motorem wahadła od granic negacji do konserwatywnej utopii — jeśli innego ratunku nie widać. Po-
16* 243