myślałam, że nie można być bardziej wściekłym. Bardzo się myliłam. Owładnęła mną tak niepohamowana żąd/;i krwi, że zaczęłam drżeć. Wampiry najwyraźniej wzię ły moją reakcję za strach, bo uśmiechy na ich twarzach stały się jeszcze szersze. Kędzierzawy zrobił krok w moj;| stronę.
Dwa ze sztyletów wyleciały z moich rąk, zanim zdąży łam przekazać polecenie mózgowi. Oba wbiły się po sam;| rękojeść w serce przeciwnika, który stał po mojej lewe) stronie i właśnie oblizywał usta. Wampir nie dokończył znaczącego gestu, bo runął na twarz. Za dwoma pierw szymi pofrunęło więcej noży, a w ich miejsce w moich dłoniach pojawiły się kolejne.
- Spytam znowu i tym razem radzę mnie nie wkurzać. Przez cały ranek grzebałam w martwych flakach i trochę brakuje mi cierpliwości. Następne ostrza są przeznaczone dla ciebie, Kędzierzawy, chyba że pokażesz mi to, co chct; zobaczyć. Może twoi chłopcy mnie dopadną, ale ty bę dziesz zbyt martwy, żeby cię to obchodziło.
Zwarłam się z nim wzrokiem, by mu pokazać, że nic żartuję. Postanowiłam, że dopóki nie zobaczę Bonesa, za kładam najgorsze. A wtedy zamierzałam odejść z hukiem i, przysięgam na Boga, zabrać ich ze sobą.
Kędzierzawy musiał wyczytać z moich oczu, że mówię poważnie, bo skinieniem głowy dał znak swoim dwóm pomocnikom. Ci, wyraźnie oszołomieni, zerknęli po drodze na swojego kolegę, który powoli zaczynał się kurczyć. Jeden cios nożem, bez przekręcenia go w ranie, nie zabiłby wampira, ale dwa ostrza wystarczająco posiekały mu serce. Nagle usłyszałam w tle szczęk żelaznych łańcuchów
.• ti v» limiast się zorientowałam, gdzie trzymają Bonesa.
1 ■ lii Ini, w tym samym miejscu, w którym on kiedyś I ul mnie do ściany. Teraz już byłam pewna, że słyszę 1 ' rica. Czyżby postawili na straży człowieka?
Pi / ywódca zmierzył mnie beznamiętnym wzrokiem. Więc to ty mordowałaś naszych przez kilka ostat-h lilu. Człowiek o sile nieśmiertelnego. Ruda Kostucha.
" i* *./, ile pieniędzy jesteś warta?
( bolera jasna, co za ironia losu! Kędzierzawy był łowcą i .i ja jego celem. Cóż, należało się spodziewać, że to mH " kwestia czasu. Nie można wytłuc setek potworów
.....M-kiwać, że nikt się nie zeźli.
Mam nadzieję, że mnóstwo. Nie chciałabym trafić na v przedaż.
Wampir zmarszczył brwi.
Kpisz sobie ze mnie. Nazywam się Lazarus i powin-i przede mną drżeć. Pamiętaj, że ode mnie zależy życie nu, n zyzny, którego kochasz. Co jest dla ciebie ważniejsze: i |'o los czy twój?
< /y kochałam Bonesa wystarczająco, żeby dla niego
• mu /.cć? Zdecydowanie tak. Ulga, że to nie on stoi za
i u nimi zabójstwami, była tak wielka, że na myśl o zbłi-i|.|K‘j się śmierci niemal poczułam radość. Wolałabym
• u i i n ać jeszcze wiele razy, niż znowu podejrzewać go o ta-|i|i okrucieństwo.
Plącz przywrócił mnie do rzeczywistości. Co się dzieje? ■ iknęłam na zegarek: do odpalenia rakiet zostało pięt-.1 im ic minut. Bones będzie musiał szybko uciekać, zanim vbuchną pociski. Lazarus nie odbierze żadnej nagrody, i loże mu o tym powiem, nim czas się skończy.
55