Nie zawracałam, sobie głowy celowaniem w serce, |J| chciałam mieć go żywego. Gdyby udało mi się przeżył 1 zamierzałam wyciągnąć z niego ważne informacje, dlatego opróżniłam cały magazynek, a drugą ręką rzuciłam iioM w pozostałą piątkę przeciwników.
Zaatakowali mnie wszyscy jednocześnie. Zanim ii li z siebie strząsnęłam, zatopili we mnie kły, rozerwali skófi Walka toczyła się w błyskawicznym tempie. Bez wytchnie nia okładałam pięściami i szarpałam każdy fragment cial.t który nie był mój, przetaczałam się po szorstkich kamie niach. Ściskając noże w rękach i starając się utrzymać osin zęby z dala od mojego gardła, byłam świadoma każdc| upływającej sekundy. Zginąć dla Bonesa, nieważne, czy zwariował, czy nie, to jedno, a zupełnie co innego umrzo dla tego mazgaja i kutasa, Dannyego Miltona. Można spo kojnie powiedzieć, że wciąż żywiłam do niego urazę.
Kiedy wyeliminowałam ostatniego wampira, niemal wydłubując mu sztyletem serce, zegarek pokazywał, że zostało mi niecałe trzydzieści sekund. Lazarus, żywy pomimo całego magazynka srebrnych kul w twarzy, czołgał się w stronę Dannyego, a ten jęczał bezradnie i próbował się od niego odsunąć. Nie było czasu, żeby wyciągnąć z wampira informacje, nie mówiąc już o tym, żeby go zabić i uratować Danny’ego. Mogłam zrobić tylko jedną z tych rzeczy.
Bez chwili zastanowienia chwyciłam Miltona, przerzuciłam go sobie przez ramię i popędziłam do wyjścia. Danny wrzasnął i zaczął mnie przeklinać. W chwili kiedy zobaczyłam słoneczny blask wlewający się przez główny otwór jaskini, skończył się wyznaczony termin. Za plecami
• lun biegnącego Lazarusa. Za daleko. Nie mogło , i. u.Im'. Ale mnie również. Czas minął.
Mm mm eksplozji, której oczekiwałam, usłyszałam gło-l il«mi i /egłam ruch na zewnątrz. Do jaskini weszły dwie mi i. I .ite i Dave. Nie widzieli mnie w ciemności, więc I H. l.im: i In strzelać!
V .u /,ymać ogień, to Cat! — ryknął Tatę.
N im«, pnie wszystko potoczyło się błyskawicznie, choin |ni/,niej w mojej pamięci miało zawsze przypominać Klin świetlany w zwolnionym tempie.
I 'lieprzyjaciel za mną, celować w górę! — wrzasnęłam n u vi li miast padłam na ziemię, żeby nie znajdować się mi linii strzału.
I iie, który nawet na chwilę nie stracił czujności, strze-iil im oślep w głąb mrocznej jaskini. Dave opuścił broń 11 m ilmwał wypatrzyć mnie w egipskich ciemnościach, ale
......ist swojego dowódcy ujrzał tuż przed sobą Lazarusa.
Kiedy wampir rozerwał mu tętnicę, usłyszałam nie-|n/yjemny charkot. Krzyknęłam, upuściłam Dannyego i A uczyłam na pomoc Dave’owi. Tymczasem Lazarus rzu-• I we mnie jego bezwładnym ciałem, zbijając mnie z nóg.
« .m ącą krew spryskała mi twarz, kiedy zacisnęłam ręce na ty i Dave’a, rozpaczliwie próbując zatamować krwotok, h acz cały ten czas Tatę nie przestawał strzelać, ale Lazarus . liwycił go, cisnął na kamienną ścianę i wybiegł z jaskini.
Z, zewnątrz dobiegła nas kanonada, kiedy oddział rozlokowany w terenie zaczął strzelać do uciekającego wampira.
- Mamy rannego! — zawołałam. — Mamy rannego!
59