do niej. A to z kolei oznacza, że jesteś również moją włas nością, chociaż wcale nie napawa mnie to dumą.
— Co? - Tatę był wściekły. — Nie jestem żadnym chłop tasiem do gryzienia!
Annette roześmiała się gardłowo.
— Według naszego prawa, kochany, jesteś moim chłop tasiem do gryzienia. Kiedy tylko zechcę.
— Powinieneś przeczytać uwagi napisane drobnym druczkiem, zanim wskoczyłeś jej do łóżka, Tatę - stwiei dziłam bezlitośnie. — Będziesz miał szczęście, jeśli nie od płacę ci za to, co mi zrobiłeś, i nic nie powiem Donowi. Ale teraz mamy ważniejsze sprawy na głowie. Dobra, Bo nes. Jeśli ty albo Annette ugryziecie Coopera i Juana, to będziemy bezpieczni, gdyby coś się schrzaniło z łanem?
— Tak - odparł Bones, ignorując spojrzenie Tate’a.
To mi wystarczyło. Nie chciałam w pomieszczeniu peł
nym wampirów składać oświadczenia, że jestem czyjąś własnością, ale gdybym w przeciwnym razie musiała pa trzeć na śmierć jednego z moich ludzi... to pieprzyć moją dumę. Ich również. Zycie było ważniejsze niż zranione ego.
— W porządku - powiedziałam, wstając. — Pojedziemy do ośrodka, żeby jedno z was ugryzło Juana i Coopera, a potem Annette i ja weźmiemy chłopaków jako przynętę i złapiemy ludzi lana. Ty i Rodney pojedziecie po Noaha... Kiedy mamy spotkać się z łanem?
— Około północy, Kitten. To daje ci trochę czasu, bo między pojmaniem jego ludzi i spotkaniem z łanem mu sisz udać się do spa.
— Do spa? - powtórzyłam, jakbym nigdy nie słyszała tego słowa. - Po co, na Boga, miałabym to robić?
- Bo potrzebujesz minimum godziny w saunie, żeby usunąć ze skóry mój zapach — spokojnie wyjaśnił Bo-nes. — Jeśli pójdziesz do lana w tym stanie, on od razu się zorientuje, że go podeszliśmy. A wtedy rozpęta się chaos. Nie bój się, wszystko już załatwione.
- Spa - powtórzyłam, kręcąc głową.
Była to jedna z dziesięciu rzeczy, których nie planowałam dzisiaj robić. Wyglądało jednak na to, że mam randkę z sauną. I z ludźmi lana. Z samym łanem. I z moim ojcem.
Noc bez wątpienia zapowiadała się na bardzo pracowitą.