zakurzonych oknach. Otwierali drzwi, a kiedy pytaliśmy ich, czego chcą, patrzyli na pióra Lucji i chmury Floss i uśmiechali się szeroko.
- Tylko sprawdzamy - mówili wciąż uśmiechnięci i znikali jak zdmuchnięte płomienie świeczki.
Noc premiery. Strach, strach. Podskakiwałam na najmniejszy szmer. Zignorowałam doskonałą lazanię Maxa, której wielka blacha stała za kulisami na desce opartej na trzech skrzynkach po mleku, stercie drewna i sześciu starych książkach. Ignorowałam prawie wszystko poza nieprzyjemnym mdłym bólem brzucha i suchością w ustach. Wypiłam hektolitry wody. Tak dużo, że bałam się, iż mój kostium (bardzo pięknej królowej) do pierwszego aktu nie będzie na mnie pasował, a wciąż mnie suszyło. W końcu podszedł do mnie Nicholas, wyjął mi delikatnie szklankę z dłoni i powiedział:
- Persja, wiesz przecież, że będzie dobrze.
Zabrałam mu szklankę tak, jakbym była rozbitkiem
i łapała kamizelkę ratunkową, wypiłam więcej wody i skinęłam głową.
- Tak. Wiem. Pomyślałam tylko, że dobrze by było, gdyby gardło mi się tak nie zaciskało. Z powodu suchości. - Pomyślałam, że lepiej, jak będę w stanie mówić.
Spojrzał na mnie zadziwiony.
- Chyba nigdy wcześniej cię taką nie widziałem. Zwykle jesteś spokojna i opanowana. Wręcz odprężona.
45