Caleb zsiadł z Shy Boya i obaj obserwowali DuallyTgo, starego zawodowca, odcinającego młode bydło od stada. Caleb zawołał do mnie, że chciałby wypróbować Shy Boya, a ja się zgodziłem. Mustang musiał rzeczywiście bardzo uważnie obserwować Dually7ego, gdyż odniosłem wrażenie, ze bardzo szybko łapie w czym rzecz. W pewnej chwili widzowie nagrodzili go aplauzem za to, że udało mu się przeszkodzić byczkowi w powrocie do stada.
Kiedy skończyliśmy odcinać roczne zwierzęta, była już czwarta po południu i cienie stawały się coraz dłuzsze. Rozpalono ognisko, a konie otrzymały porządne porcje siana. Te sztuki bydła, których nie wyznaczono do karmienia zbożem, wypuszczono.
Zachodzące słońce malowało spody chmur złocistymi barwami, w powietrzu rozbrzmiewały głosy nawołujących krów i odpowiadających im cieląt. W miarę jak ponad trzysta sztuk bydła tratowało krzewy piołunu, czuliśmy coraz silniejszą woń mieszanki zapachów, które od dawna kojarzyły mi się z konną jazdą po otwartym terenie.
Była juz prawie piąta po południu, kiedy usiedliśmy z Calebem przy ognisku, by omówić sprawę, na którą teraz przyszła pora — wypuszczenie Shy Boya. Pracownicy rancza donieśli nam, że stado żyjących na wolności kom pasło się na wzgórzach na północ od obozu. Kowboje poprowadzili kilka ze swoich wierzchowców w kierunku południowo-wschodnim, chcąc w ten sposób rozbudzić ciekawość stada i skusić je do ruszenia ich śladem. Plan powiódł się znakomicie i juz wkrótce dawni towarzysze Shy Boya pojawili się na jednym ze wzniesień, w zasięgu naszego wzroku. Stado składało się z około dwudzie-
Podczas gdy Caleb wypatruje bydła po drugiej stronie kanionu,
Shy Boy przygląda się fotografowi.
230