próbują wygooglować sąsiadów (acz ryzyko blefu w takim wypadku rośnie). Tak jak i kiedyś, przed ślubem nie wypada dziewczynie dłużej przebywać z chłopakiem sam na sam. Podobnie jak kiedyś, oboje muszą uzyskać aprobatę ojca rodziny.
Do sieci wkraczają też nowocześni, lecz wierni swatowskiej tradycji rodzice, którzy powoli zaczynają wymieniać się „niekarni” lub „profilami” swoich dzieci w poszukiwaniu odpowiedniej partii. Z pomocą nowego medium aranżują małżeństwa swoich dzieci, nieraz zawczasu zamawiając salę weselną, co bywa czasami trudniejsze niż znalezienie panny młodej. Szczytem lenistwa (albo zaufania) wykazał się pewien biznesmen, który wszelkie sprawy związane z weselem, łącznie ze znalezieniem żony, powierzył rodzicom, a sam z braku czasu przyjechał dopiero na ślubną imprezę. Przyszłą żonę znał jedynie z fotografii przesłanej mailem „do akceptacji”
*
Wesela odbywają się póki co „w realu”. Impreza zaczyna się w dzień, około południa, i trwa do wieczora. Biedniejsi organizują je na własnych podwórkach, bogatsi wynajmują na ten cel salę lub ogród, w którym rozstawia się stoły i wiaty. Panna młoda musi rzecz jasna wyglądać w ten dzień pięknie, jej strój nie odbiega wyraźnie od naszych standardów - wczasach ZSRR moda ślubna upodobniła się wyraźnie do europejskiej. Ale ostatnio i w tej kwestii państwo w osobie Ramzana zechciało się wypowiedzieć. W sierpniu 2009 roku zakazano sprzedaży sukien ślubnych w fasonach innych niż „tradycyjnie czeczeńskie”, czyli z długimi rękawami, bez dekoltu, przyozdobione tradycyjnymi czeczeńskimi ornamentami. Wszelkie inne w ciągu jednego dnia musiały zniknąć ze sklepów pod groźbą zamknięcia biznesu. Załamani sprzedawcy przenieśli swoje kramy na dagestańskie i inguskie bazary lub desperacko poszukiwali krawcowych, które umiałyby sukienki przerobić. Z Ram-zanem bowiem nie ma żartów.
Główni bohaterowie wesela nie są wbrew pozorom w centrum uwagi, szczególnie po ceremonii udzielenia ślubu przez mułłę. Panna młoda stoi z boku, milcząca i poważna. Bywa, że pan młody w ogóle nie bierze udziału w uroczystości, a jedynie w gronie swoich kolegów obserwuje ją z pewnej odległości. Bawią się i tańczą goście. Ale nie piją - szczególnie ostatnimi czasy - gdy islamskie normy coraz bardziej wkraczają w życie codzienne. To ukłon w stronę islamu i... w stronę władzy, która promuje abstynencję. Na początku 2009 roku w Czeczenii wprowadzono suchoj zakon, znany z czasów Gorbaczowa. Mocniejszy alkohol dostępny jest tylko od ósmej do dziesiątej rano i to głównie w miastach (za wyjątkiem Rama-danu, gdy nie sprzedaje się go w ogóle). W wielu aułach sklepy nie prowadzą sprzedaży żadnych napojów alkoholowych.
Na weselach tańczy się najczęściej lezginkę - taniec popularny na całym Kaukazie, choć w wielu odmianach. Czasami zapraszane są również gwiazdy czeczeńskiej estrady, zabawiające gości muzyką popularną. Ale uwaga, według zarządzeń czeczeńskiego Ministerstwa Kultury, mogą wykonywać tylko te pieśni, które odpowiadają „czeczeńskiej mentalności”. Co bardziej pobożne rodziny, widzące sprzeczność czeczeńskich tradycji z normami islamu, zamiast muzyki zamawiają grupy wykonujące naszydy (islamskie pieśni).
Po ślubie młodych małżonków również obowiązuje szereg zakazów. Nie mogą dotykać się zarówno w miejscach publicznych, jak i w domu w obecności starszych. Pan młody przez jakiś czas nie spotyka się ze swoimi teściami, unika też kontaktów z własnymi rodzicami. Młoda mężatka nigdy nie może pierwsza odzywać się w obecności mężczyzn i starszych. Musi pomagać swojej teściowej, usługiwać. Powinna też jak najszybciej zajść w ciążę. Dla kobiety niewychowanej w Czeczenii pierwsze miesiące po ślubie mogą być przeżyciem traumatycznym...
*
Patimat, siostra Chedy, wyszła za mąż, mając dwadzieścia trzy lata, za mułłę z sąsiedniej wsi. Wszystko odbyło się zgodnie z zasadami islamu - i randki, i ślub, i... rozwód. Rozeszli się po dwóch latach, niedługo po urodzeniu się ich córeczki.
- Oj, przez głupotę się rozstaliśmy! - wzdycha. - W gniewie powiedział trzy razy: „Rozwodzę się z tobą”! Potem żałował. Ale stało się. Ja też mam swoją dumę - nie mogłam po czymś takim do niego wrócić. Tym bardziej że wszyscy się dowiedzieli.
213