nn |
ir | ||
I i |
'^■pj |
Widok od rufy
(Zdjęcie wykonano zimą 1963/64 r., w okresie czasowego postoju jednostki na lądzie, przed Klubem Morskim ŁPŻ w Warszawie.) dejmowanie prób przedarcia się drogą morską do neutralnej Szwecji, na własne ryzyko. Wcześniejsze próby przerwania się przez kordon hitlerowskiej Kriegsmarine wzdłuż polskiego wybrzeża kończyły się na ogół niepowodzeniem. Mimo to chęć uniknięcia niewoli powodowała, że ochotników do ryzykownych przedsięwzięć nie brakowało.
BATORY PRZERYWA BLOKADĘ
W dniu 1 października 1939 r., gdy kapitulacja Helu była już kwestią godzin, jeden z oficerów łączności, kpt. Jerzy Mi-lisiewicz, przedstawił kontradmirałowi Józefowi Unrugowi swój plan przerwania blokady na kutrze Batory. Dowódca floty, doświadczony oficer marynarki, dość sceptycznie oceniał szanse Batorego, lecz zezwolenie wydał.
O zmroku kuter prowadzony przez kpt. Milisiewicza, zamiłowanego żeglarza, opuścił port rybacki na Helu z szesnastoma śmiałkami na pokładzie, wśród których było pięciu oficerów marynarki. Batory w pierwszym etapie swego rejsu szedł na silnikach benzolowych z prędkością 15 węzłów, kierując się na północny wschód, kursem równoległym do Mierzei Wiślanej. Obranie kursu równoległego do nieprzyjacielskiego brzegu okazało się pomysłem szczęśliwym. Niemcy, spodziewając się zapewne, że uciekinierzy z Helu będą obierać najkrótszą drogę, słabo dozorowali kierunek północno-wschodni. Dzięki temu Batory po dwóch godzinach niczym nie zakłóconego marszu mógł obrać właściwy kurs, północno-zachodni, prowadzący na Gotlandię. Znany publicysta morski, Jerzy Pertek, tak opisuje dalszy przebieg ryzykownej eskapady Batorego:
„Noc była doić jasna i w tych warunkach, w razie spotkania, „Batory” mógł zostać łatwo wykryty, chociaż płynął już wtedy bez świateł rozpoznawczych. Z drugiej strony zachodziła obawa, że dojrzenie świateł cudzego okrętu może nastąpić nie na tyle wcześnie, aby spotkania tego uniknąć. A jednak obsertcatorzy Batorego” stanęli na wysokości zadania, a może po prostu uciekinierom dopisał przysłowiowy łut szczęścia, dość że pierwsze śuńatła zauważono z lewej burty z odległości wystarczającej, aby samemu zostać nie zauważonym i w porę uchylić się od spotkania. Natychmiast nastąpiła zmiana kursu na 90°, a potem, gdy napotkany okręt się oddalił, „Batory" wykonał zwrot za jego rufą na daumy kuzs. W godzinę po pierwszym spotkaniu ponownie — było to w samą północ — zauważono światła, i tym razem dość wcześnie, by je niepostrzeżenie dla przeciwnika Wyminięć. (...) O 8.00 rano motorzysta zameldował, że zapas benzolu wystarczy już tylko na około ducie godziny. Kapitan Milisiewicz dał więc rozkaz uruchomienia silnika spalinowego 1. Nie okazało się to ani łatwe, ani proste i mat Każmierczak musiał się dobrze napracować, zanim wreszcie diesel zaskoczył.
Pogoda się w tym czasie radykalnie pogorszyła. Wiatr wzrósł na sile, wzrosła także fala i zaczęły się tworzyć spienione grzywacze. Nadchodził sztorm. („.) W panującej burzy nie było mowy o wzięciu namiarów dla obliczenia pozycji, dlatego kapitan Milisiewicz nakazał dokładne sondowanie. Pomiary wykazały najpierw 19, a po przejściu 2 mil — 25 metrów, co oznaczało, że Batory” znajdował się na Ławicy Hoburg, z czego wynikało, że kurs był właściwy, a Gotlandia jest już niedaleko. Przygnębienie malkonten-
12
Tzn. wysokoprężnego (przyp. M. K.).