skanuj0018 (59)

skanuj0018 (59)



Heinz ani Kazio mle spytali nigdy doktor Julii, co o-amacaafe ta dedykacja ani teżskąd pochodzą te stare nuty. Były wystrzępione w jednym miejscu na stronach marsza żałobnego.

Pani Juli* posadziła Heinza na Fotelu i dostała, a szały flaszkę z koniakiem.

—    To za powrót do ojczyzny—powiedziała i stuknęła się kieliszkiem z Hcinzcm.

Pani Jidia biegle mówiła po niemiecku.

•— Kazio pewnk pojbdzk do Moamcjjl na konkurs

—    powiedział Briuass.

—    Kie wiem, czy to dobrze — powiedziała doktor Julia—tamie się zdaje, żc zrobiłby lepiej siedząc w domu.

—    Np, właśnie—powiedział Heinz — i ja tak myślę. Ale on, proszę pani, szaleje na temat Florencji, Nigdy tam cne był i wydaje mu się Bóg wie co.

—    A ty znasz Florenqę'? •— spytała doktor Julia.

—    Pani doktor myli chronologię— bez uśmiechu powiedział Heinz—jakie ja mogłem być we Florencji? Od razu była wojna, łatałem, potem pilnowałem Polaków, a wreszcie znalazłem się tułaj. I sterczę przy generale.

—    Ileż to kat?

—    Już osiem lat. Osiem lat najpiękniejszego żyda

—    tym razem Heinz uśmiechnął się gorzko—czułbym się we Florencji jak pies na płocie...

—    Ależ tam są nie same muzesL

—    I tutaj tez. Nie same klasztory.

—    Ale pięknie.

—    Już ja nawet nie wiem, co piękne, co brzydkie. Nawet nie wiem, co potworne.

—    Zawsze trzeba sobie samemu odpowiedzieć.

—    I pani też. Zamyka się pani doktor, z wyższym wykształceniem, kobieta uświadomiona, zamyka się pani ■w tym pokoju i gra marsza żałobnego Wagnera.

—    Och, mylisz się, Heinz. Dla mnie marsz żałobny Wagnera to symbol wiosny. On grał go zawsze, kiedy przychodził do mnie, a to był aurj^. Jabłonie kwitły... I pomału opadały płatka jabłoni.^ To był marsz żałobny kwiatu jabłoni, niebieskiego nieba, obłoków...

—    I o mało nie zamienił się w marsz weselny.

—    Już było aa późno — westchnęła doktor Julia. •— To oczywiScie. Musiałoby być bardzo smutno,

gdyby Brunhilda się zbudziła — a Zygfryda nie było. Ulotnił się.

—    1 było bardzo smutno — powiedziała doktor Julia,

VI

—    .He my czasu tracimy przez swoją germańską punktualność -powiedział generał Petrus wchodząc 'do pokoju Altfonussa — prosił tamie pan na drugą, a tu oni stół nie nabyty i oprócz gospodarza nie widać ani jednego gościa.

—    Nie będzie wielu tych gości — powiedział witając się stary Althsus— nie prosiłem prawie nikogo. Tyle tylko, że mój syn przyjechał dzisiaj ze stolicy.

—    No, właśnie. Stolica przysłała mm dbd&iaj ©o mogła najlepszego. Pan już wie? Możemy wracać do ojczyzny!

—    Tak, wiem — powiedział Althans — szczerze winszuje. Czy wróci pan do Frankfurtu?

—    Wrócę do Frankfurtu. Choć myślę, że przeniesiemy się 7. żoną do Monachium. Jestem Niemcem południowym, a pan wie, co to znaczy.

39


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
skanuj0016 (59) Iłili I » »ł IMi *i u-t ii uli; nn
skanuj0019 (59) po jednym pasemku z koloru 2

więcej podobnych podstron