skanuj0025 (160)

skanuj0025 (160)



darcza amerykańskiego liberalizmu miała swe źródło w idei wzrostu. Walter Reulher, Leon Keyserling oraz inni liberałowie atakowali w późnych latach czterdziestych i w pięćdziesiątych (o czym często się zapomina) wielkie koncerny stalowe, ponieważ nie chciały one zwiększać produkcji, i domagali się od rządu, by wyznaczał im docelowe wskaźniki. Kartelizacja, monopole i ograniczenia produkcji są historyczną tendencją kapitalizmu. Administracja Eisenhowera świadomie preferowała stabilność cen kosztem wzrostu produkcji. Natomiast liberalni ekonomiści wpajali społeczeństwu koncepcję świadomego planowania wzrostu stymulowanego przez rząd (kredyty inwestycyjne, przed którymi przemysł początkowo się wzbraniał) oraz inwestycji rządowych. Rada doradców ekonomicznych pod naciskiem liberałów wprowadziła koncepcję porównywania potencjalnego produktu narodowego brutto, czyli tego, co gospodarka może wytworzyć przy pełnym wykorzystaniu rezerw, z faktyczną wielkością produkcji. Koncepcja wzrostu do tego stopnia stała się ideologią gospodarczą, że dziś, jak powiedziałem, trudno już zdać sobie sprawę, w jakim stopniu była to innowacja wprowadzona przez liberałów.

Jeśli chodzi o problemy społeczne, to, zdaniem liberałów, rozwój gospodarki powinien dostarczyć środków na wzrost dochodów biednych1. Teza, zgodnie z którą wzrost jest niezbędny, by finansować usługi publiczne, stanowiła sedno książki Johna Kennetha Galbraitha Społeczeństwo dobrobytu. Paradoksalnie, koncepcję wzrostu atakują dziś właśnie liberałowie. Obfitość nie wydaje się już rozwiązaniem. Wzrost gospodarczy prowadzi do zanieczyszczenia środowiska, przeludnienia miast i temu podobnych kłopotów. Proponuje się dziś koncepcję „wzrostu zerowego” czy też Millowską ideę „stanu stacjonarnego” jako cel rządowej polityki gospodarczej. Tak jak kiedyś „nowa polityka” odrzucała tradycyjne pragmatyczne rozwiązywanie problemów polityki amerykańskiej, tak dziś odrzuca się nowszą liberalną koncepcję wzrostu. Jeśli jednak odrzuca się wzrost gospodarczy, to na czym ma polegać raison d’etre kapitalizmu?2

Pętla historii

Patrząc retrospektywnie dostrzegamy dwojakiego rodzaju źródła społeczeństwa mieszczańskiego i dwojakie jego przeznaczenie. Jednym ze źródeł był purytanizm, kapitalizm wigów, kładący nacisk nie tyle na aktywność gospodarczą, ile na kształtowanie osobowości (praca jako powołanie, oszczędność, rzetelność ild.). Drugim była świecka filozofia Hobbesa, radykalny indywidualizm, zgodnie z którym ludzkie pragnienia są nie ograniczone; w polityce powściąga je władca, lecz nic ich nie ogranicza w gospodarce i kulturze. Symbioza tych dwóch prądów nigdy nie była łatwa. Z czasem związek między nimi rozluźnił się. W Stanach Zjednoczonych, jak mogliśmy się przekonać, purytanizm zdegenerował się do zrzędliwej mentalności małomiasteczkowej, kładącej nacisk wyłącznie na poważanie. Ze świeckiej filozofii Hobbesa wyrosły główne pędy nowożytności - żarłoczny głód nie ograniczonego doświadczenia. Wigowska wizja historycznego postępu zachwiała się (o ile nie upadła w ogóle) wraz z pojawieniem się nowego aparatu biurokratycznego, który przesłonił liberalną wizję społecznej samorządności.

Kulturowe impulsy lat sześćdziesiątych oraz towarzyszący im radykalizm polityczny w zasadzie wyczerpały się. Kontrkultura okazała się niewypałem. Był to wysiłek, głównie ruchów młodzieżowych, mający na celu przekształcenie liberalnego stylu życia w świat natychmiastowych gratyfikacji i ekshibicjonistycznej wystawności. Ostatecznie nie wiele liczącego się w kulturze wyprodukowała i niczego nie skontrowała. Kultura modernistyczna, która miała głębsze i trwalsze korzenie, była wysiłkiem dążącym do przekształcenia wyobraźni. Jednakże eksperymenty stylistyczne i formalne, dążenie do szokowania za wszelką cenę, które przyniosły twórczą eksplozję w sztukach pięknych, również się wyczerpały. Mechanicznie reprodukują ją kulturalne masy, warstwa, która sama jest nietwórcza, lecz rozdziela i denaturalizuje kulturę, pozbawiając ją napięcia, będącego niezbędnym źródłem twórczości

117

1

Mówiąc językiem bardziej technicznym, podstawą tej koncepcji było twierdzenie Pareta dotyczące optymalności, a powiadające, iż należy dążyć do warunków, kiedy niektórym wieść się będzie dobrze, ale nikomu nie będzie wieść się źle. Bezpośrednia redystrybucja dochodów jest politycznie przedsięwzięciem trudnym, jeśli w ogóle możliwym. Większą część wzrostu dochodu narodowego skierować można jednak na finansowanie programów pomocy społecznej. Zdaniem Ottona Ecksteina (The Economics of the Sixties, „The Public Interest” wiosna 1970, nr 19) to właśnie zamierzał uczynić Kongres, kiedy administracja Kennedyego na nowo podjęła koncepcję wzrostu.

2

Bardziej szczegółowe omówienie tych kwestii przedstawię w drugiej części tej książki.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
CCF20140127023 (2) darcza amerykańskiego liberalizmu miała swe źródło w idei wzrostu. Walter Reuthe
skanuj0011 (160) i ! : *K 3 ^    J—Lfry-j.
skanuj0013 (160) kontrolować równoległość płyt dociskowych. Różnice we wskazaniach czujników sygnali
skanuj0015 (160) <)__ 7    , CO jfać &bć<2 jfr,    ’

więcej podobnych podstron