rfjąc
\
km
B
P T,
tSj
>1
bl|S
te” i J°iv
K>' th” ?s
te
K, j
K
s
“Sr.’ P 1
BI
P ^tńr«
I zaspokoić życzenia monarchy i na ogół mu się to udawało. j|p| a| się większych łask królewskich i przeważnie spotykał go zawód. Spo^l 11 innych możnych rąk nie mógł doczekać się znaczniejszych nagród, I jurnego, że korespondencja poety z królem jest tak monotematyczna! P .jujeiny w niej ciągłe prośby o pomoc w spłaceniu długów, przypomnienia #1** j) zasług, nieustanne nagabywania o jakiś urząd, darowiznę itp. Na tym WmM lata siedemdziesiąte i pod tym samym znakiem zaczęła się dekada ll*stęPna- | — pisał Rabowicz — mógł się łudzić Trembecki, że
'^t areszcie bliski radykalnego poprawienia swojej materialnej i społecznej lytuacji- Wszystko wróżyło jak najlepiej. Znów cieszył się względami króla, którego polecenia regularnie wypłacano mu pensję i systematycznie spłacano jlugi. Król nie odmówił mu także «wyróżnienia»: tuż przed Bożym Narodze-„iem 1781 mógł poeta przepasać swoją pierś pąsową wstęgą orderu ■w Stanisława, a gdy nie miał pieniędzy na sprawienie odpowiedniej sukni i na opłacenie «należnej od tego zaszczytu kwoty», monarcha i w tej potrzebie przyszedł mu z pomocą, co więcej, wyrównał deficyt w bilansie ekspensów i percepty za rok 1781. Order raz jeszcze pozwolił mu uświadomić sobie wielkość własnej nędzy materialnej. Przerażała go perspektywa dalszego życia w takim stanie. Chcąc za wszelką cenę zmienić położenie na lepsze, zwrócił się do króla o patent na chorągiew z rangą rotmistrza [...], a spotkawszy się i odmową powziął desperacką myśl zostania duchownym diecezjalnym lub zakonnym — najpierw z nadzieją dojścia do pewnych zaszczytów, później nawet z nich rezygnując, byle osiągnąć spokój i zabezpieczenie starości”.
Zapewne musiał myśleć Trembecki o zapewnieniu sobie godziwych warunków materialnych w obliczu starości, zwłaszcza od chwili, kiedy się dowiedział, iż jego organizm jest trawiony przez chorobę weneryczną. Zarazem bowiem pozbył się nadziei na korzystny ożenek, choć takowych — poza dawnym przypadkiem z panią Fontana — raczej nie ujawniał. Z drugiej wszakże strony pamiętamy, że jego dążenia do dochodowego stanowiska czy jakiegoś stałego majątku datują się od początku pobytu w Warszawie. Toć kilka lat wcześniej nosił się nawet z zamiarem zrobienia kariery wojskowej w armii carskiej! Pewne jest jedno, chciał być za wszelką cenę materialnie niezależny. A jednak gotowość przywdziania sutanny wydaje się w przypadku tego libertyna ceną dość niezwykłą. Co się za tym kryło: rozpacz, cynizm, a może jedno i drugie? Może tylko swoiste poczucie humoru, ironia sceptycznego filozofa? Mógł przecież wskazać wśród ówczesnych dostojników Kościoła wiele osób żyjących nie zawsze w zgodzie z moralnością katolicką, ba, nie wierzących „libertynów w rewerendach”! Wymienia z nazwiska jedynie swego „kolegę czwartkowego” Naruszewicza, pisząc o nim, iż „będąc od tylu lat zakonnikiem, tłumaczył z Woltera księgę Ecclesiastae, gdzie jest cała religia atakowana; tłumaczył najswawolniejsze powieści i one daleko sprośniej szymi wyrazami, niż są w oryginale, upluskał, to jednak w duchownym i już wtenczas biskupie było nienaganne”. Określiwszy się jako „pilny dopełniacz przykazań Dekalogu”, szuka argumentów w Piśmie Świętym. Mówi o „obłąkanej
9 — ftnfi* pofckiefo Oświecenia 545