Muszę przyznać, że bardzo żałuję, że nie napisałam podręcznika terapii rodzin dziesięć lub chociażby pięć lat temu. Wtedy wszystko było dla mnie jasne i proste. Obudzona o każdej porze nocy, mogłam wyrecytować definicję systemu w odniesieniu do rodziny, identyfikowałam siebie jako terapeutę najbardziej związanego z mediolańską szkołą terapii rodzin. Bardzo chciałam zmieniać rodziny, najchętniej „rzucając bombę” mniej lub bardziej szczęśliwej interpretacji i uciekając. Czasami się udawało, czasami nie.
Wtedy też powstał tzw. zespół pospiesznego K. Wracając po lerapii do domu wraz z panią mgr Anną Siewierską właśnie pospiesznym autobusem K, dyskutowałyśmy żywo przebieg sesji i dopiero w trakcie tych dyskusji wszystko stawało się jasne, zwłaszcza nasze błędy. W autobusie K, późnym wieczorem wymyślałyśmy najlepsze interwencje rodzinne, rytuały, a prawda o widzianej przez nas rodzinie stawała się dopiero wtedy jasna. Przynajmniej tak nam się wtedy wydawało. Było to przeszło piętnaście lat temu!
Wiele lat później sytuacja uległa radykalnej zmianie. Nie jestem już tak pewna jak dawniej, czym jest system rodzinny i kto do niego należy. Może rzeczywiście konstruuje się on w trakcie terapii, za każdym razem od nowa. Przede wszystkim jednak w znacznie mniejszym stopniu czuję się odpowiedzialna za zmianę rodziny. Mój szacunek do systemu rodzinnego przejawia się tym, ze jestem głęboko przekonana, że on sam i tylko on „wie” najlepiej, czy nadeszła pora zmiany.
Samo słowo „terapia” wydaje się być obecnie nie na miejscu. W pewnym stopniu zostało zastąpione najpierw słowem „konsultacja”, a następnie „dyskurs” lub „spotkanie z rodziną”. Jednak nie zaproponuję dla tej bardzo spóźnionej publikacji tytułu „Poetyckie spotkanie / rodziną” — dla mnie terapia nadal pozostaje terapią. Może dlatego, że jestem lekarzem i przez wiele lat uczyłam się leczyć ludzi, a przez kolejne leczyłam ich.
Całkowicie zgadzam się z tymi przedstawicielami nowoczesnej terapii rodzin, że podobny efekt jak w trakcie terapii można osiągnąć poprzez zwykłą rozmowę często z nieprofesjonalistą, jeśli tylko otworzy on przed rodziną nowe możliwości i perspektywy.