funkcjonalne w warunkach organizowania oporu przeciw uciskowi i miewają pewną wartość polityczną, podobnie jak inne mity. Niemniej są one zakorzenione w „złej wierze", której destrukcyjna siła wymusza w końcu należny sobie haracz, a ci, którzy zdobyli „dumę rasową", odkrywają, że ich nabytek jest w istocie bezwartościowy.
Socjologia wspiera tedy postawę egzystencjalną, która nie daje się pogodzić z uprzedzeniami rasowymi. Nie oznacza to jednak niestety, iż je wyklucza, jednakże socjolog, który uparcie trzyma się takich uprzedzeń, czyni tak za sprawą podwójnej dawki „złej wiary" — tej, która jest nieodłączna od wszelkiej postawy rasistowskiej oraz swej własnej, specjalnej „złej wiary", której mocą oddziela swe socjologiczne poznanie od reszty swej egzystencji w społeczeństwie. Socjolog, który nie odgradza swego intelektu od swego życia, rozumiejący przypadkowość sposobu przyrządzania kategorii społecznych, będzie zmierzał do zajęcia stanowiska moralnego i politycznego, które nie skupia się tylko na jednym zespole kategorii, traktowanych z najwyższą powagą. Innymi słowy, będzie on przyjmował wszelkie społecznie określone tożsamości — łącznie z własną — z odrobiną rezerwy.
Ta sama logika obowiązuje również w wypadku homoseksualizmu. Uznawana obecnie na Zachodzie za oczywistą postawa wobec homoseksualizmu, mająca odbicie w obyczajach i prawie, wspiera się na założeniu, że role seksualne dane są przez naturę, że jedne wzorce seksualne są normalne, zdrowe i wskazane, inne zaś — nienormalne, chorobliwe i odstręczające. 1 znowu przenikliwość socjologiczna będzie zmuszona opatrzyć to założenie znakiem zapytania. Role seksualne tworzone są w warunkach tej samej zasadniczej płynności, która cechuje całą strukturę społeczną. Międzykulturowe porównania zachowań seksualnych uprzytamniają nam wyraziście, że ludzie zdolni są do nieograniczonej elastyczności, organizując swe życie w lej dziedzinie. To, co w jednej kulturze jest normalne i dojrzałe, w innej stanowi patologię i regres. Tak rozumiana relatywizacja w pojmowaniu ról seksualnych nie zwalnia oczywiście człowieka od moralnego wyboru drogi własnego postępowania. Jest to kolejny przypadek „zlej wiary", gdy obiektywny fakt względności służy jako alibi dla uchylania się od subiektywnego nakazu określenia dla siebie tych konkretnych, decydujących punktów, w których skupia się cały byt człowieka. Na przykład można być w pełni świadomym względności i płynności sposobów urządzania przez ludzi swego życia seksualnego, a jednak poświęcić się wyłącznie swemu małżeństwu. Takie opowiedzenie się nie wymaga jednak żadnych ontologicznych podpór.
Polega na odwadze wyboru i działania; na odmowie przerzucenia ciężaru na naturę czy konieczność.
Prześladowanie homoseksualistów spełnia te same funkcje, będące wyrazem „złej wiary", co przesąd rasowy czy dyskryminacja. W obu wypadkach czyjąś chwiejną tożsamość utwierdza kontrobraz pogardzanej grupy. Jak pokazał Sartre w swym opisie antysemity, uprawomocnia się on w swoich oczach, nienawidząc postaci, którą sam stworzył jako przeciwieństwo siebie. Biały człowiek gardzi Murzynem i w ten sposób potwierdza swą tożsamość jako kogoś upoważnionego do okazywania pogardy. Podobnie ktoś inny zaczyna wierzyć w swą wątpliwą męskość, gdy napluje na homoseksualistę. Jeśli współczesna psychologia dowiodła czegokolwiek, to jest to sztuczny charakter męskości homme sexuel moyen1 2 3 4, owego erotycznego Babbita’, który w tępieniu herezji seksualnej lubi grać rolę Tor-quemady*. Nie trzeba wielkiej przenikliwości psychologicznej, aby dostrzec panikę kryjącą się za bufonadą takich typów. „Zła wiara" aktu prześladowania ma te same korzenie co wszelka „zła wiara" — ucieczkę od własnej wolności, łącznie z ową przerażającą wolnością (przerażającą w każdym razie prześladowcę) pożądania mężczyzny zamiast kobiety. I znowu byłoby naiwnością utrzymywać, że socjologowie nie są do takiej nieautentyczności zdolni. Jednakże twierdzimy raz jeszcze, że socjologiczne spojrzenie na te zjawiska jednocześnie relatywizuje je i uczłowiecza. Każe ono odnieść się sceptycznie do aspektu pojęciowego, za pomocą którego społeczeństwo skazuje pewne istoty ludzkie na mrok, innym zaś przeznacza światło (mamy tu także na myśli współczesną modyfikację takiej aparatury pojęciowej, która utożsamia ów mrok z „patologią"). Pozwoli ono zrozumieć, że wszyscy ludzie toczą beznadziejną walkę o określenie dla siebie samych stale zagrożonej i dlatego tym bardziej cennej tożsamości w tym krótkim czasie, jaki jest im przeznaczony.
Najwyższy wymiar kary może służyć jako modelowy wzorzec kombinacji „złej wiar/' z antyhumanitaryzmem, jako że każdy krok w tym monstrualnym procesie — w postaci, w jakiej nadal dokonuje się on w tym kraju — jest aktem „złej wiary", w którym społecznie wyznaczone role służą
ksualnym przeciętny, dla klasy średniej postawę
Wielki Inkwizytor Hiszpanii.
149
Homme sexuel moyen (fr.): mężczyzna pod względem se
J Bohater powieści Sinclaira Lewisa, uosabiający typową
konformizmu i samozadowolenia
Tomas de Totąuemada. w latach osiemdziesiątych XV w inicjator wygnania Żydów z Hiszpanii.