Maria Konopnicka, „O krasnoludkach i o sierotce Marysi”, GMP, Poznań 1992, s. 43-45
[...] Zmierzch już zapadał, kiedy Poziomek na kraju Groty stanąwszy odsapnął i po stronach rozglądać się zaczął.
Na lewo okolica była pusta, dzika.
Bór tam czarny stał, po sosnach krakały wrony, w kotlinach bieliły się jeszcze nie stopione śniegi, mokre igliwie wyściełało brunatnym pokładem ziemię, a od ciemnej ściany głucho szumiących drzew bił dech wilgotny, przejmujący, ostry.
- Brr! Zima! - mruknął Podziomek i spojrzał na prawo.
Na prawo rozciągała się ku rzece wesoła dolina, po której z brzękiem leciały z gór potoki, a kępki traw świeżych gwałtem wyrywały się spod ziemi do światła. Nad doliną ugasała zorza.
Klasnął się dłonią w czoło Podziomek i zawołał:
- Toć to przecie wiosna!
A wtem od boru powiał wiatr lodowy.
Zafrasował się Podziomek i rzecze:
- Bądź tu mądry, czy zima, czy wiosna! W lewo tak, w prawo siak! I sam król Salomon nie dojdzie do ładu. [...]
Spojrzy w dolinę, a tam świat cały biały, wprost srebrny jakby.
- Oho! - zakrzyknie Podziomek. - Teraz się prawdy dowiem! Albo to śnieg, albo rosa. Jeśli to śnieg, to jest zima, a jeśli rosa, to wiosna.
I pilnie patrzeć zaczął. Aliści wytrzeszczywszy dobrze oczy, widzi, że to ani śnieg, ani rosa, tylko mgła.
- Bądźże tu mądry! - burknie tedy pod wąsem i znów się frasować i głową kręcić pocznie.
Kręci wprawo, kręci w lewo, myśli i nic wymyślić nie może. [...] 1. Napisz, co chciał sprawdzić Podziomek?