Manikowska (23)

Manikowska (23)



Szkoły: nauczanie szkolne i uniwersyteckie

w pełni było mu podporządkowane. Ponieważ w wieki miejskich szkołach parafialnych nauczano przedmiotów wchodzących w skład zarówno trivium, jak i qua-drivium, a wiejskie i małomiasteczkowe szkoły lokalne nie wychodziły w zasadzie poza początki łaciny, więc podział szkolnictwa na elementarne, parafialne i „średnie” realizowane przez szkoły katedralne i koJe-giackie wydaje się nieprawdziwy i mylący. Nie będące siedzibami diecezji miasta pruskie i śląskie, jak Nysa, Głogów, Legnica, Gdańsk, Toruń, Elbląg, wysyłały na różne uniwersytety kilkakrotnie więcej studentów niż Płock czy Włocławek. Nawet mniejsze ośrodki Wielkopolski i Małopolski, jak Kościan, Kalisz, Sandomierz, przewyższają pod względem liczby studentów wiele miast biskupich.

Rozwój szkolnictwa miejskiego, będący wynikiem potrzeb społecznych mieszczaństwa i jego rosnących aspiracji, zaowocował wysokim, zwłaszcza w drugiej połowie XV w., poziomem szkół parafialnych, których rektorami byli najczęściej uniwersyteccy graduaci. W tych dużych miejskich szkołach naukę najczęściej dzielono na kurs niższy i wyższy, ale nie był to jeszcze klarowny podział na oddziały, odbijający kolejne szczeble wykształcenia. Każdy uczeń w pewnym stopniu odbywał własną drogę do wykształcenia, której długość wyznaczały aspiracje, życiowe perspektywy, ale najbardziej chyba sytuacja materialna. Potrzeba jałmużny i konieczność pracy przedłużały lata spędzone w szkole, wpływały na jakość wyniesionej wiedzy. Wspomniany kilkakrotnie Tomasz Platter, student między innymi szkół wrocławskich, po dziewięciu latach żakowskiej włóczęgi nie potrafił czytać Donata, owego średniowiecznego elementarza45. Zmiana środowiska, ślad stabilizacji okazały się dla niego wystarczające, by postępy stały się bardzo szybkie. Te same szkoły mogły dawać tedy wykształcenie bardzo różne, po wielu latach nauki w nich można było stać się zarówno średniowiecznym intelektualistą, jak i pozostać półanalfabetą.

Podstawowym narzędziem nauki średniowiecznego ucznia była jego własna pamięć. U schyłku epoki, w pierwszych latach rozwoju drukarstwa, książka była jeszcze dosyć droga i rzadka, dysponowało nią niewielu uczniów. Posiadanie rękopiśmiennej książki wyróżniało spośród uczniowskiego grona z jednej strony tych najzamożniejszych, którzy mogli ją kupić bądź sfinansować jej skopiowanie u zdolnego kolegi, z drugiej zaś strony najbardziej utalentowanych i pilnych, którym zapisał ją w testamencie nauczyciel. Książka stawała się obiektem kradzieży i pożyczek, w szkołach bowiem, w których realizowano szeroki program nauczania z dużą liczbą lektur, tylko w części mogły ją zastąpić własne notatki Sporządzano je na woskowanych tabliczkach bądź na łatwiej już dostępnym i tańszym papierze. Oprawne w drewno tabliczki woskowe, wielkości dzisiejszej kartki z zeszytu lub stronicy papieru maszynowego, nadawały się do wielokrotnego użycia. Pisano na wosku rozgrzanym rylcem i w ten sam sposób zapis zamazywano46. Przy największych szkołach, zwłaszcza katedralnych, powstawały ksiągozbiory

0    wyraźnie szkolnym i naukowym charakterze, własne biblioteki mieli rektorzy szkół i nauczyciele. W większości szkół lokalnych, gdzie podręcznik szkolny był sporadycznie w użyciu, notatki sporządzano jeszcze rzadko, bo też i wprawa w pisaniu nie była wielka. Pozostawała więc pamięć, którą ćwiczono sposobem nauczania i specjalnymi zabiegami. Konrad Bitschin, pisarz miejski w Gdańsku i Chełmnie, w traktacie De vita coniugali, osobny rozdział poświęcił sposobom jej usprawniania. Składały się na nie zabiegi paramedycz-ne: puszczanie krwi, zażywanie na czczo specjalnych mikstur przeczyszczających po to, aby pozbawić organizm „mokrej flegmy” i waporów oraz oczyścić mózg, dalej — specjalne zabiegi higieniczne oraz dieta. Lek-kostrawne pożywienie, gorące kąpiele, spanie bez butów, gdyż te pozostawione na nogach utrudniają „zejście humorów na dół, a sprzyjają ich uderzaniu do głowy”, unikanie strachu i trosk zapewnić miało należyty komfort mózgowi, a więc i sprawną pamięć47.

Pamięciowemu opanowaniu lekcji sprzyjały nade wszystko odpowiednie techniki nauczania. W szkole przy parafii Św. Elżbiety we Wrocławiu każdą lekcję naprzód dyktowano, potem objaśniano, w końcu wykładano. Posługiwano się rymowanymi podręcznikami

1    słownikami, ułatwiającymi zapamiętanie słów i reguł gramatycznych. Zapewne w większości lokalnych szkół nauka łaciny polegała na pamięciowym opanowaniu tekstu podstawowych modlitw i pieśni kościel-

330


Wyszukiwarka