40 Wstęp do historii filozofii
i tym podobnych subiektywnych podstawach — ogólnie rzecz biorąc, na szczególnych cechach podmiotu — czy też opiera się ono na myśli i wypływa z wniknięcia w pojęcie i naturę rzeczy. Otóż przekonanie powzięte w ten pierwszy sposób jest mniemaniem.
Zaznaczające się tu wyraźnie przeciwieństwo pomiędzy mniemaniem a prawdą widzimy już w kulturze okresu sokratejsko-platońskiego, okresu zepsucia życia greckiego — [jako] platońskie przeciwieństwo mniemania (5ó^a) i wiedzy naukowej (żjncrrr|pT|; Wissenschaft). Jest to to samo przeciwieństwo, które widzimy w okresie upadku rzymskiego życia publicznego i politycznego za panowania Augusta i potem. Szerzył się wówczas epikureizm, obojętność wobec filozofii. Jaki był sens repliki Piłata: „Cóż to jest prawda?”, gdy Chrystus powiedział: „na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie” (J. 18, 37-38)? Zostało to powiedziane w sposób wytworny111, a znaczy mniej więcej tyle: z czymś takim jak prawda już skończyliśmy, już załatwiliśmy się. Jesteśmy jak najdalsi od pretensji do poznania prawdy, wiemy, że nie wypada nawet o tym mówić. Mamy to już za sobą. — Kto reprezentuje takie stanowisko, faktycznie ma to już za sobą.
Jeśli w historii filozofii wychodzi się z tego punktu widzenia, to wówczas całe jej znaczenie sprowadza się do poznawania jedynie indywidualnej specyfiki innych ludzi, która u każdego z nich jest odmienna, a zatem są to osobliwości stanowiące dla mnie coś obcego, wobec czego mój myślący rozum nie jest wolny, w czym nie partycypuje. Jest to dla mnie tylko pewien martwy historyczny materiał zewnętrzny, nagromadzenie treści, która jest w sobie próżna.
1,1 Aluzja do Klopctocka, Der Messias, pieśń VII. Por. Nauka logiki, t. II, s. 344.
A w rezultacie znajdowanie zaspokojenia w tym, co próżne, samo jest tylko podmiotową próżnością.
Dla człowieka, który zachował jeszcze spontaniczność, prawda pozostanie zawsze wielkim słowem, na którego dźwięk serce żywiej bije. Co się zaś tyczy twierdzenia, jakoby nie można było poznać prawdy, to występuje ono i w samej historii filozofii, gdzie też będziemy je bliżej rozpatrywać. Tutaj należy wspomnieć tylko o tym, że jeśli zgodzić się na tę przesłankę, jak to robi np. Tennemann. to trudno doprawdy pojąć, dlaczego jeszcze mamy się troszczyć o filozofię. Przy takim bowiem założeniu każde mniemanie utrzymuje fałszywie, że jest w posiadaniu prawdy. Odwołuję się w tym względzie do starego dogmatu, że prawda zawarta jest w wiedzy, ale w wiedzy w znaczeniu czegoś, do czego się dochodzi jedynie dzięki namysłowi, a nie na tej zasadzie, jak się chodzi i stoi: że zatem prawdy nie poznaje się w bezpośrednim postrzeganiu, oglądzie — ani w oglądzie zewnętrznie zmysłowym, ani w oglądzie intelektualnym (każdy bowiem ogląd ma jako ogląd charakter zmysłowy) — lecz tylko poprzez trud myślenia.
b. Dowód nicości poznania filozoficznego wyprowadzony z samej historii filozofii
Z drugiej jednak strony, z owym wyobrażeniem wiąże się inna konsekwencja, którą w zależności od punktu widzenia można uważać za niekorzystną albo korzystną. Mianowicie na widok tak różnorodnych mniemań, tak wielorakich systemów filozoficznych popadamy w kłopot, nie wiedząc, do którego z nich mamy się przychylić. Widzimy, że w odniesieniu do wielkich przedmiotów, do których człowiek odczuwa pociąg i których poznanie chciałby powierzyć filozofii, najwięksi myśliciele byli w błędzie, ponieważ to.