485
K
k:
K.
Bi*
irtiój
pU*:
ll<My
W 4
Zekl:
Bałeś
eiod
Hitioje
rdzie
Byłaś.
które B mną Lusisz iwszy mogą ,Ojak tywia. walnia nenie.” iliłysię
ój, jeśli e lękaj yboku się do
li Ty
owach
skiem lina ta wało-jlami. Na tę puścił te tak iły na emój, ręki/'
Widzenie Tundala
Na to rzekł jej anioł*. „To są zabójcy, ojcobójcy, bratobójcy. Taka jest pierwsza kara dla tych, którzy sami dopuścili się takiego występku i dla tych, którzy byli obecni przy jego dokonywaniu, potem skazani są jeszcze na cięższe kary, które zobaczysz." „Czy ja także - pyta - będę tak cierpiała?" Rzekł jej anioł*. „Zasłużyłaś wprawdzie, lecz nie będziesz tak cierpiała. Chociaż bowiem nie jesteś ani ojcobójcą, ani matkobójcą, ani bratobójcą, jesteś jednak zabójcą, lecz teraz kara nie będzie ci wymierzona. W przyszłości jednak strzeż się, abyś gdy powrócisz do dała, nie nadużyła na więcej albo na surowsze kary." I dodał: „Idźmy dalej, albowiem jeszcze długa droga pnednami."
KARA DLA PRZEŚLADOWCÓW I WIAROŁOMNYCH
1 tak wędrując dalej doszli do wzgórza niezwykle wysokiego, budzącego lęk i całkiem pustynnego. Dla przechodzących przez nie dostępna była tylko bardzo wąska śdeżka. Z jednej strony tej śtieżki buchał bowiem cuchnący siarką zgniły i ciemny ogień, z drugiej zaś leżał zlodowaciały śnieg i hulał straszny wiatr z gradem. Wzgórze z każdej strony nadawało się do wymierzenia kar duszom, pełno było tam też oprawców, tak iż dla chcących przedostać się nie było żadnej bezpiecznej drogi. Wspomniani oprawcy trzymali rozpalone żelazne widły i bardzo ostre trójzęby gotowe do kłucia. Nimi to żgali dusze chcące przejść i wlekli je na męki. Po tym, jak nieszczęsne dusze strącone głębiej nacierpiały się tam, gdzie znajdowała się siarka, przy pomocy wspomnianych narzędzi przerzucali udręczone na tę stronę, gdzie znajdował się śnieg. 1 odwrotnie, z samej głębi chłodu dusze przerzucane były w płomienie ognia. Zobaczywszy to, ogarnięta lękiem dusza rzekła do idącego przed nią anioła*. „Pytam cię, panie, jak mogę, widząc tak wyraźnie zasadzki przygotowane na mą całkowitą zgubę, przebyć tę drogę." Odpowiedział jej*. „Nie lękaj się, lecz podążaj za mną albo idź przede mną." I wtedy anioł poszedł przodem, ona zaś postępowała za nim jak poprzednio.
KSIĄŻĘ CIEMNOŚCI
„Chodź więc - rzekł - a pokażę ci najgorszego wroga rodzaju ludzkiego” i idąc przodem przybył do bram piekieł i rzekł do niej *., .Podejdź i zobacz, wiedz jednak, iż dla zesłanych tutaj nie istnieje już światło. Ty wprawdzie możesz ich zobaczyć, lecz oni ciebie zobaczyć nie zdołają.
I dusza, zbliżywszy się, zobaczyła głębię piekieł. O tym, jakie, jak wielkie i niesłychane ujrzała tam męczarnie, nie mogłaby opowiedzieć, nawet jeśliby miała sto głów, a w każdej po sto języków. Nie byłoby rzeczą pożyteczną, jak sądzę, pominąć to, co sama nam opowiedziała, a nie jest tego zbyt wiele.
Zobaczyła więc samego księcia ciemności, wroga rodzaju ludzkiego, diabła, który wielkością przewyższał wszystkie bestie, które dotąd widziała. Rozmiaru jego ciała ani sama dusza, która go widziała, nie mogła z niczym porównać, ani też my, którzy nie dowiedzieliśmy się tego od niej, nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Nie powinniśmy jednak pominąć milczeniem tego opowiadania, jakie słyszeliśmy. Była bowiem wspomniana bestia czarna jak kruk, mająca kształt ludzki od stóp do głowy z wyjątkiem tego, iż miała wiele rąk i ogon. Przerażające to monstrum miało nie mniej niż tysiąc rąk, a każda ręka długa była na sto łokci i gruba na dziesięć łokci, z każdej ręki wyrastało dwadzieścia palców o długości stu dłoni i grubości dziesięciu dłoni, paznokcie były dłuższe od żołnierskiej włóczni i z żelaza* tyleż samo paznokci było na stopach. Dziób tego potwora był niezmiernie długi i gruby, ogon zaś bardzo szorstki, długi i uzbrojony w ostre kolce do zadawania bólu duszom. Leży zaś ta przerażająca zjawa rozciągnięta na żelaznej kracie, pod którą znajdują się płonące węgle rozdmuchiwane miechami przez mnóstwo demonów. Otacza je