JEAN COHEN
jeszcze dziś. Teoria figur gwałci dwie święte zasady rozpowszechnionej obecnie estetyki literackiej: jedynośc dzieła z jednej strony, jego jedność czy całość z drugiej. Czyniąc z figur rodzaj powszechników językowych możliwych do przetransponowania z jednego poematu na drugi i od jednego poety do drugiego, zaprzecza temu, co stanowi specyfikę sztuki literackiej, jej jedyny charakter, jej istotną indywidualność. „Każdy diament jest jedyny i podobny tylko do siebie samego” mówi hinduskie przysłowie nie znające chemii. Skądinąd, wydobywając z dyskursu segmenty, rozkładając go na formy niewątpliwie połączone i nawzajem na siebie oddziałujące, ale jednak możliwe do oddzielenia, zaprzecza się tej totalnej jedności, tej zwartości bez szczelin, która czyni z dzieła całość zamkniętą w sobie. A na horyzoncie poetyki strukturalnej wstaje straszliwe widmo maszyny, automatycznej produkcji poematów na podstawie tabeli figur z kart perforowanych. Ale uspokójmy się. Pozostaje rolą geniuszu i natchnienia uruchomienie tych form jedynie możliwych, a potem napełnienie ich treścią zarazem oryginalną i poetycko prawdziwą. To nie jest rzeczą łatwą. Niech ci, którzy w to wątpią, sami spróbują.
Pamiętnik Literacki LXXV1I. 198S. z. 4 FL ISSN W31-0514
tzyetan todoroy
Zacznijmy od następującego stwierdzenia: od kilku lat można zauważyć we Francji rozkwit refleksji poświęconej figurom (ten przedmiot badań zastępuje się jeszcze czasami jedną z jego odmian, zaborczą metaforą, która wciąż zmierza do tego, by wszystko podporządkować sobie). Analiza założeń przyjętych przez Gerarda Genette’a czy Jacques’a Derri-dę bądź też ujawnionych w eksplikacyjnych i porządkujących pracach współczesnych badaczy retoryki, takich jak Jean Cohen, Francis Edeline czy Jacąues Durand (subtelnością wywodu wyraźnie prześcigających swych historycznych poprzedników), podobnie jak analiza domysłów sformułowanych przez Benveniste’a i Barthes’a, pozwala stwierdzić, że figury rządzą nie tylko użyciem językowym, lecz także innymi systemami symbolicznymi. Czy stanowi to symptom rzeczywistego rozbudzenia zainteresowań, które po wiekach niepamięci bądź lekceważenia kierują się — pośpiesznie mówiąc — w stronę języka?
Potraktujmy dosłownie formułę Nietzschego: „Figury retoryczne to istota języka”.
Od czasów Cycerona figury definiuje się poprzez odniesienie do czegoś, czym nie są, poprzez odniesienie do innego wyrażenia, które mogłoby znajdować się na ich miejscu. Tak wyglądają teorie substytucyjne, opierające się na możliwości semantycznej ekwiwalentyzacji dwu signi-fiants — dosłownego (właściwego) i przenośnego (figuratywnego). Okreś-
[Tzvetan Todorov — zob. notki o nim w: „Pamiętnik Literacki” 1968, z. 4, s. 293; 1973, z. 1, s. 269; 1977, z. 3, s. 307.
Przekład według: T. T o d o r o v, Synecdoąues. W zbiorze: T. Todoroy,
W. Empson, J. Cohen, G. Hartmann, F. Rigolot, Semantiąue de la poesie. Paris 1979, s. 7—26.]