ScannedImage 50

ScannedImage 50



zechciały przynieść wody dla członków swojej „rodziny”. Śmiały się i pluskały w brudnym, błotnistym wodopoju pod świętym drzewem, a potem zaczęły droczyć się z kościotrupami, które wlokły się już z powrotem do wiosek. Jedna z dziewcząt przyczepiła biały kwiatek do pędu pnącza i z tą ozdobą na głowie tańczyła wokół starego Ngoroka zagradzając mu drogę, w którąkolwiek stronę się zwrócił. Również Lokwam wyglądał nieomal pięknie: ustroił się w kiście trawy, którymi przybrał łydki, ramiona i głowę. Był on bardziej przedsiębiorczy i zabawiał się w ten sposób, że iekko popychał czołgających się starców, a ci chwiali się i przewracali. Śmiechu i uciechy było co niemiara.

W trakcie zabawy wspomniano, że dotąd nie wróciła żona Jany. Jana wyjaśnił, że przez cały czas wlokła się z tyłu, bo, głupia, usiłowała przynieść do domu trochę poszo — dużo by jej z tego przyszło, gdyby nawet doniosła mąkę do Pirre. Ktoś inny dodał, że widziano, jak się przewróciła, ale nikomu nie chciało się poczekać i zobaczyć, czy wstała. Zrobiło się już późno, humory przygasły i wszyscy łącznie z Janą poczuli się zmęczeni i śpiący. Nazajutrz rano nie pozostało ani śladu z tego krótkiego przebłysku dobrego humoru i dzieci nie poszły już po wodę na prośbę starszych. Jana oznajmił, że idzie w góry zobaczyć, czy zostało coś z poszo jego żony; ją samą uznano już bowiem za zmarłą, do rana nie wróciła, a noc była bardzo zimna i wietrzna. Ale ktoś już go uprzedził — złościł się Jana po powrocie — i wziął zarówno poszo, jak i skórzany worek, w którym je dźwigała. On sam przyniósł jedynie dwa naszyjniki, które miała na sobie jego żona — jeden z ciemnoczerwonych orzechów, drugi z błękitnych koralików — i laskę. Dziwiłem się. że nie zabrano i tego. Musiała umrzeć w pobliżu miejsca, gdzie upadł Kauar, ale nie znalazłem tam żadnego kopczyka kamieni. Pewno Jana po prostu zrzucił jej ciało w dół zbocza, toczyło się, aż skrył je ciernisty gąszcz.

Pewnej nocy zbudziły nas i policjantów przenikliwe zawodzenia i dźwięki rogu. Okazało się, że w pobliżu dokonano groźnego napadu i teraz tuż obok wioski Atuma Dodosowie ścigają Turkanów, którzy skradli im bydło. Nikogo wprawdzie nie zabito, ale było wielu rannych, a ja sam wśród huku strzałów oddanych przez policjantów wcale nie czułem się mniej zagrożony, niż gdyby to byli Turkanie. Zanim jeszcze nastał świt, zaczęto rozbierać wszystkie chaty i znosić, co się da, ze wzgórz. Trzeba było zbudować nowe wioski, w innym miejscu, bliżej posterunku policji, a dalej od szlaków uczęszczanych przez grabieżców. Dla mnie nie przedstawiało to większej trudności, wystarczyło zapakować wszystko na Landrover i pojechać na stare obozowisko, ale inni musieli przenieść rzeczy i zbudować sobie jakieś schronienie na noc. Niektórzy zabierali całe dachy, ale do tego potrzeba było przynajmniej czterech osób. Częściej więc rozbierano strzechę i przenoszono ją w wiązkach. Wzniesiono prowizoryczne schronienia z żerdzi przykrytych skórami, a z ciernistych zarośli powstało tymczasowe ogrodzenie. Wśród tego zamieszania przenosili się też ludzie starzy i niedołężni (niektórych z nich widziałem po raz pierwszy). Pełzali jak ślimaki, nie zważając na to, że mogą w każdej chwili zostać stratowani, i myśląc tylko o tym, jak przesunąć się o kilka metrów do przodu.

Wtedy właśnie zobaczyłem po raz pierwszy Loiangoroka. Udało mu się wydostać z ruin wioski dopiero późnym popołudniem, kiedy przeprowadzka była już prawie skończona, i zaczął się posuwać w dół zbocza. Ale nie mógł nawet unieść wychudzonego ciała nad ziemię, toteż czołgał się leżąc na boku, jak gdyby płynął. Po chwili nadszedł z naręczem żerdzi Loiamukat, wioskowy niampara, zrobił krok ponad staruszkiem i poszedł dalej. Krzyknąłem za nim, żeby mi powiedział, kto to jest, na co otrzymałem odpowiedź:

— Loiangorok. Nie martw się, to mój ojciec.

Co — znając Loiamukata — dopiero stanowiło powód, żeby się o jego ojca martwić. Nerwy miałem ciągle napięte do ostateczności z powodu wypadków zeszłej nocy i moje groźby połączone z przekupstwem okazały się tak skuteczne, że Loiamukat odłożył na bok żerdzie i wrócił po ojca, któremu ledwo starczyło sił, aby zarzucić synowi ręce na szyję. Ale kiedy zbliżyliśmy się do tymczasowego obozowiska, Niangasir, młodszy brat Loiamukata i najmłodszy syn starca, widząc, że brat niesie taką bezużyteczną kupę kości, zaczął się z niego głośno wyśmiewać. Loiamukat natychmiast położył ojca na ziemi i powiedział, że mogę sam go nieść, co też uczyniłem, przygnębiony nie tyle tym grubiaństwem, ile dotknięciem obejmującego mnie za szyję kościotrupa.

Minąłem miejsce, gdzie synowie i córki Loiangoroka stawiali swoje zagrody, i poszedłem z nim do nowo powstającej wioski Atuma. Kinimei i Lokutoi zbudowały tam sobie pro-

183


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
WT pochylnie 1 >0,50
Typowe stężenia standardu wewnętrznego to 0,5-1 mg/dm3dla próbek wody, 50 -100 mg/kg dla próbek rośl
ScannedImage 50 98 ja, jedynaczka moja, wybranka rodzicielki swojej". Czy więc może się uważać
skanuj0005 — 496 — — 496 — Poz. 70 Dziennik Ustaw Nr 8 Tabela 5 Przeciętne normy zużycia wody dla ob
skanuj0011 (71) (budowa wałów przeciwpowodziowych)^ składowanie odpadów w obszarach nadbrzeżnych, bu
skanuj0032 (50) 356 Pediatria. Podręcznik dla studentów pielęgniarskiJ niedobór jodu, wobec tego lec
IMG55 Jednorazowe odszkodowanie dla członków rodziny •    Członkom rodziny ubezpiecz
skanowanie0056 2 Ol wypracowane wzory stają się dla członków grupy ich własnymi standar-’? darni. Wi
Scan 120303 0005 120 Rozdział VI. Ustrój administracji państwowej i nym dla członków rządu i nie pon
p240911 16 [01] 1. Tabela codziennych stanów wody dla wodowskazu Mszana Oolna na rzece Rabie w roku

więcej podobnych podstron