- Gdzie jest centrum miasta? - zapytałem kiedyś taksówkarza, będąc pierwszy raz w Machaczkale.
- Tutaj najczęściej stoją - po twarzy taksiarza przebiegł lubieżny uśmiech.
- Znaczy się, kto stoi?
- Dobra, dobra. Nie rżnij głupa. O diewuszki przecież pytałeś.
Jak powszechnie wiadomo, Dagestańczycy słyną z gościnności.
Dla gościa robi się wszystko, spełnia jego najskrytsze marzenia. Jakie jest najskrytsze marzenie faceta będącego w komandirowce, czyli na wyjeździe służbowym, z dala od czujnego oka żony, nietrudno się domyślić. Nie sprawia to w każdym razie większych trudności dagestańskim mężczyznom. Prędzej czy później musi więc paść:
- A miejscowych diewuszek nie chcesz spróbować?
Odmowa sprawia im nieukrywaną przykrość.
*
Samotnie podróżująca kobieta lub kobiety są na Kaukazie zjawiskiem niespotykanym. To, co w przypadku miejscowej dziewczyny nie uszłoby czujnym uszom brata czy ojca, może być zaproponowane inostrance czy inostrankom.
- Hej, diewuszka! Dawaj, pojedziemy w góry na szaszłyki?
- Krasawica! Może do restauracji się przejdziemy?
- No co, boisz się? Nie pękaj!
Dagestańscy mężczyźni są bowiem święcie przekonani, że każda kobieta, która znalazła się na Kaukazie, marzy tylko o jednym: żeby jak najszybciej spotkać czarnowłosego dżygita i rzucić mu się w ramiona. Nie tylko zresztą dagestańscy. Gruzini czy Ormianie mają jeszcze bogatszą wyobraźnię. Widząc niebieskooką Słowiankę, chcą więc jak najszybciej spełnić to marzenie. W imię gościnności oczywiście.
*
Kaukascy mężczyźni dzielą kobiety na dwie podstawowe kategorie: kobiety kaukaskie i wszystkie pozostałe. Te pierwsze zawsze do kogoś należą: męża, brata, ojca, kuzyna. Kaukazczyk pomyśl: więc dziesięć razy, zanim pójdzie w konkury. Z tyłu głowy zawsze ma to, że może mu się solidnie dostać, jeśli posunie się za daleko. Te drugie zaś - tym bardziej jeśli znajdą się na Kaukazie bez męskiego towarzystwa - pozbawione są „właściciela”, a więc... droga wolna. Poza tym panuje powszechne przekonanie, że kobiety spoza Kaukazu są łatwe. Wystarczy więc butelka $zampanskogoy szokoład i dobry bajer.
Co innego, gdy po Dagestanie podróżuje chłopak z dziewczyną. Wtedy z góry zakłada się, że są oni mężem i żoną. Jednym z pierwszych pytań jest więc pytanie o dzieci.
- Mąż, żona?
-Tak.
- Ile macie dzieci?
- Jeszcze nie mamy.
- A dlaczego? Trzeba nad tym rabotat'\
Taak. Dagestańczycy rzeczywiście rabotają. Rodziny liczące pięcioro, sześcioro dzieci wcale nie należą do rzadkości. Najbardziej pracowici są mieszkający na południu Tabasaranie i dagestańscy Czeczeni. Miewają nawet po dziesięcioro dzieci. Nie dlatego, żeby tak bardzo chcieli, choć i tacy się zdarzają. Żaden szanujący się Da-gestańczyk nie założy przecież prezerwatywy, a inne metody jakoś się nie przyjęły. Nawet tak zwana watykańska ruletka. Kto by sobie tym zresztą głowę zawracał. Zawsze przecież można zrobić abort.
- U nas to tanie jak barszcz. Pięćset rubli, wiele kobiet to robi. Jakby co, to przyjeżdżaj...
Lekki stosunek do aborcji to dziedzictwo sowieckie. Wtedy stanowiła podstawowy środek kontroli urodzeń. Mimo to decyduje się na nią tutaj znacznie mniej ludzi niż w innych częściach Rosji, co wynika chyba z coraz większego wpływu islamu na życie społeczne. Ten zaś uważa aborcję za grzech.
Dagestańczycy nie przypominają profesora ze znanego dowcipu. Zapytany o to, czy lepiej mieć żonę, czy kochankę, stwierdził, że obie. Żona myśli, że jesteś u kochanki, kochanka, że u żony, a ty
83