Narodziny i upadek gospodarki rynkowej
możliwe, żeby społeczeństwo stawało się coraz bogatsze, a zwykli ludzie byli jednocześnie coraz biedniejsi. Niestety, rzeczywistość jeszcze długo nie potwierdzała jego słów. Wychodząc naprzeciw konieczności zinterpretowania przez teoretyków występujących w społeczeństwie zjawisk i procesów, Ricardo założył, że im bardziej społeczeństwo będzie się rozwijało, tym trudniejsze stanie się zapewnienie żywności jego członkom. W konsekwencji coraz bogatsi będą właściciele ziemscy, wykorzystujący zarówno kapitalistów, jak i robotników. Twierdził też. że interesy kapitalistów i robotników w fatalny sposób konkurują ze sobą, a ta konkurenq'a nie przynosi korzyści, ponieważ płace robotników nigdy nie będą mogły wznieść się ponad poziom niezbędny do przeżycia, natomiast dochody i tak wyschną. Wszystkie te przypuszczenia są w jakimś stopniu prawdziwe, ale trudno o bardziej sztuczną i w dużej mierze niejasną próbę przedstawienia istoty systemu kapitalistycznego. Rzeczywistość, z którą zderzali się wówczas ludzie, była do tego stopnia niejednorodna, że nawet nam z perspektywy czasu trudno nadać jej przekonującą strukturę. Nic zatem dziwnego, że podczas konstruowania systemu naukowego sięgano po modele ilustrujące rozmnażanie się roślin i zwierząt, choć jego autorzy utrzymywali, że prawa rządzące produkcją i dystrybucją sformułowali na podstawie analizy zachowań człowieka, a nie zwierząt czy roślin.
Prześledźmy krótko konsekwencje płynące z faktu, że fundamenty teorii ekonomicznej powstawały w okresie, gdy funkcjonował system speenhamlandzki, który nadał cechy konkurencyjnej gospodarki rynkowej czemuś, co było w istocie kapitalizmem pozbawionym rynku pracy.
Po pierwsze, teoria budowana przez klasycznych ekonomistów była w gruncie rzeczy błędna. Paralelizm między bogactwem i wartością wprowadził wyjątkowo kłopotliwe pseudoproblemy w niemal każdą dziedzinę ekonomii Ricardiańskiej. Teoria funduszu plac, dziedzictwo Adama Smitha, stanowiła niewyczerpane źródło nieporozumień. Nie licząc pewnych bardziej szczegółowych teorii, dotyczących na przykład opodatkowania czy handlu zagranicznego, gdzie udawało się osiągnąć głębokie zrozumienie, stanowiła ona skazaną na niepowodzenie próbę opracowania kategorycznych konkluzji co do luźno zdefiniowanych terminów, rzekomo tłumaczących zachowanie się cen, kształtowanie dochodów, proces produkcji, wpływ kosztów na ceny, poziom zysków, płac i odsetek; większość spośród tych zagad nień pozostała jednak równie niejasna jak przedtem.
Po drugie, biorąc pod uwagę kontekst, w jakim pojawia się ów problem, trudno oczekiwać jakichkolwiek innych rezultatów. Żaden jednolity system nie mógł wytłumaczyć faktów, przed którymi stali współcześni, ponieważ pochodziły one z różnych porządków-w żadnym wypadku nie należały do jednego, spójnego systemu. Stanowiły efekt symultanicznego oddziaływania na społeczeństwo dwóch zupełnie odmiennych systemów; rodzącej się gospodarki rynkowej oraz paternalistycznego regulacjonizmu w sferze najważniejszego czynnika produkcji, czyli pracy.
Po trzecie, rozwiązanie, które zaproponowali przedstawiciele klasycznej ekonomii, miało szczególnie daleko idące konsekwencje dla pojmowania natury społeczeństwa ekonomicznego. W miarę, jak zaczęto rozumieć prawa rządzące gospodarką rynkową, podporządkowywano je stopniowo przyrodzie. Prawo malejących przychodów zostało wywiedzione z fizjologii roślin, maltuzjańskie prawo ludnościowe odzwierciedlało związki między płodnością człowieka a płodnością ziemi. W obu przypadkach siły, których dotyczyły wymienione teorie, były właśnie siłami Natury - zwierzęcym instynktem OTaz wegetacją roślin na żyznej glebie. Obserwujemy tu tę samą zależność, co w przypadku kóz i psów Townsenda: istniał naturalny limit liczebności, którego istoty ludzkie nie mogły przekroczyć, rozmnażając się, a limit ten określała dostępność pożywienia. Podobnie jakTownsend, Malthus doszedł do wniosku, że zbędne osobniki zostaną w takiej sytuacji uśmiercone. Kozy są zabijane przez psy, ale psy będą musiały w końcu umrzeć z głodu wskutek braku pożywienia. U Malthusa ten represyjny mechanizm kontroli polegał na eliminacji zbędnych osobników przez bezwzględne siły przyrody Ponieważ istoty ludzkie giną nie tylko wskutek głodu, ale także w wyniku wojen, zarazy czy występku, również te czynniki zostały zrównane z destrukcyjnymi siłami przyrody. Wiązało się to z pewną niekonsekwencją, siły społeczne stawały się bowiem w myśl tej koncepcji odpowiedzialne za osiągnięcie równowagi wymaganej przez przyrodę. Malthus mógłby jednak odpowiedzieć na tę krytykę, mówiąc, że gdyby nie było wojen i występku - gdybyśmy żyli w cnotliwej społeczności - musiałoby umrzeć z głodu tyle samo osób, ile zachowało życie właśnie dzięki owej cnocie i pokojowemu nastawieniu grupy jako całości. W gruncie rzeczy, społeczeństwo ekonomiczne ukształtowało się w surowych realiach przyrody; jeżeli człowiek nie stosował się do zasad rządzących tak skonstruowanym społeczeństwem, to straszliwy kat dusił jego
149