196 l. Przestępczość profesjonalna
niewielkim, doraźnie działającym towarzystwom rozbójniczym w Beskidach. Najłatwiej określić je na podstawie głównych oskarżeń w toczonych procesach -wówczas, gdy wszyscy lub część sprawców danego przestępstwa została pochwycona i była sądzona, albo gdy sądzono tylko jednego sprawcę, który jednak wymienił swoich towarzyszy. Wtedy skład takiego towarzystwa rysuje się wyraźnie.
Sposób organizowania się towarzystwa w celu dokonania wyprawy rozbójniczej w okolicach Krakowa dobrze pokazuje zapis z zeznania Stanisława z Źatora, uczestnika napadu na dom młynarza, złożonego w 1562 r. w Krakowie: „dobrowolnie wyznał zmowę, którą udziałai [ze] swoimi towarzyszami będąc w karczmie [...] [po uzgodnieniu celu wyprawy - MK] przyzwolili wszyscy siedmiu głosem i dali sobie ręce jeden drugiego nie odstąpić do swego garła [...] potem oni wezbrawszy się wszyscy szli [...] do tego Alsowego młynarza [inicjatora napadu - MK] żeby im poradził jako by się mieli w tym sprawować”1. W księgach krakowskich takich kilkuosobowych towarzystw można się doliczyć około 50. W materiałach lubelskich, które są zdominowane przez procesy z lat 40. XVn w., udaje się odnaleźć wiadomości dotyczące jeszcze tylko 5 lub 6 mniejszych grup. W Poznaniu zanotowano informacje o działaniach ponad 20 kilkuosobowych towarzystw złodziejskich i rozbójniczych. Drobiazgowa analiza działań przestępczych, do których przyznawali się oskarżeni podczas przesłuchań, pozwoliłaby na wydzielenie jeszcze dziesiątków innych takich kilkuosobowych towarzystw, zbieranych w przeszłości przez osoby sądzone na jedną lub kilka kradzieży czy rozbojów. Jednak badanie pod tym kątem tekstów źródłowych nie wydaje się celowe, ponieważ uzyskane rezultaty ani nie zwiększyłyby naszej wiedzy o tego rodzaju towarzystwach, ani też nie byłyby przydatne do jakiejkolwiek statystyki.
Towarzystwa zbójnickie w Beskidach
Używane przeze mnie pojęcie towarzystwa przestępczego znajduje pełne potwierdzenie w księgach sądowych spisywanych na terenach beskidzkich. Tam dotyczyło ono zbójników, którzy prawie nigdy nie działali samotnie, lecz w grupach czy bandach, zwanych oficjalnie towarzystwami, niekiedy również bursami2. Towarzystwa zbójnickie zbierały się albo w celu odbywania dłużej trwających wypraw zbójnickich (niekiedy od wiosny do jesieni), albo też dla dokonania jednego bądź kilku napadów. Ich liczebność była rozmaita. Te, które przebywały cały sezon w górach, były stosunkowo liczne i składały się zapewne z co najmniej kilkunastu zbójników. Bandy zbierające się doraźnie w celu dokonania jednego lub kilku napadów najczęściej składały się z kilku zbójników. W Żywieckiem, gdzie w badanych przeze mnie materiałach można wyodrębnić co najmniej 60-70 towarzystw, przeważnie liczyły one od 4-5 do 8-9 osób (około 70%), rzadziej 10-19 (20%), nieliczne zaś składały się z 20 i więcej zbójników (10%)3. Towarzystwa liczące kilkunastu, a zwłaszcza ponad 20 zbójników zbierały się wówczas, gdy planujący napad przywódcy mogli się spodziewać zdecydowanego i silnego oporu ze strony napadniętych bądź też podejmowali wyprawę w odleglejsze strony, np. na Śląsk, Morawy lub Węgry: „Na wiosnę było nas [wszjystkich dwadzieścia i sześć, pozabijano i po[tr]acono co celniejszych, tak teraz jako i pierwej bawiliśmy się więcej na Morawie rozbojem, a nie tak w Polsce” - zeznawał w 1632 r. w Wiśniczu Sebastian Twarozik, rodem z Waksmundu koło Nowego Targu4. Takie właśnie duże grupy rabowały w 1594 r. Żydów w Bilowicach, w 1618 r. dwór chorążyny Witkowskiej, a w 1624 r. sołtysa w Bielanach, sołtysa bądź wójta w Łokcach w państwie orawskim, dom chłopa w Dankowicach, folwark w Mikuszowicach, Żydów i wójta w Brzeźnicy oraz niezidentyfikowany dwór Streczyński5. W zeznaniach składanych w 1628 r. w Kazimierzu znajdujemy relację o napadach około 20-osobo-wych towarzystw na dwór Tobiasza Jaklińskiego (bez lokalizacji), a następnie na sołtysa Stanisława Wessla w Spytkowicach6. Towarzystwa o podobnej liczebności wymieniano podczas procesów toczących się w Wiśniczu. Na tym terenie najczęstsze były zespoły liczące 4-6 zbójników, rzadziej miały 10-12 osób, w trzech przypadkach mamy informacje o wielkich bandach: w 1632 r. towarzystwo liczące 23-26 zbójników rabowało na Morawach, później złupiło zamek w Gorzcu za Zatorem i księdza w Starej Wsi. W tymże roku grupa 20 zbójni-
AmKr., 864, f. 120.
A. Prochaska, Samorząd województwa ruskiego w walce z opryszkami, Kraków 1907, s. 14; W. Ochmański, Zbójnictwo góralskie. Z dziejów walki klasowej na wsi góralskiej, Warszawa 1950, s. 70 n.; Muszyna, s. 339. W Słowniku polszczyzny XVI wieku, t. 2, Wrocław 1967, termin „bursa" wyjaśniono jako bractwo, cech, towarzystwo lub rota. W XIX i 1. połowie XX w. bursami nazywano nieformalne męskie stowarzyszenia z „mistrzem" na czele, organizujące obchody i zabawy ostatkowe, połączone ze zwyczajowymi kradzieżami i maskaradą, jak też same odbywające się wówczas zabawy (zob. B. Kopczyńska-Jaworska, Tradycyjna gospodarka sezonowa w Karpatach Polskich, Wrocław 1969, s. 133; K. Kwaśniewicz, Zwyczaje doroczne polskich górali karpackich, Bielsko-Biała 1998, s. 53). Kwaśniewicz pisze, że dawni górale podhalańscy skłonni byli łączyć genezę bursy z dawnymi tradycjami zbójnickimi, sama jednak zdaje się przychylać do opinii,
iż wywodzi się ona z dawnych miejskich karnawałowych zabaw cechowych, w czym powołuje się na Słownik folkloru polskiego (red. J. Krzyżanowski, Warszawa 1965, s. 54-55). Jeśli jednak weźmie się pod uwagę funkcjonowanie nazwy „bursa" w środowisku zbójnickim w XVI-XVn w., wówczas raczej należy sądzić, że rację mieli owi „dawni górale", wywodzący XIX-wieczną bursę z tradycji zbójnickich. Także geneza zabaw karnawałowych, połączonych ze zwyczajowymi kradzieżami i maskaradami, być może nawiązywała do żywych wówczas jeszcze tradycji zbójnickich. Zbójnictwo zanikło w XIX w., pozostała wyidealizowana (jak cała legenda o szlachetnych zbójnikach) pamięć o dzielnych towarzystwach, czyli bursach, przeniesiona na stowarzyszenia karnawałowe. Dalekiego echa prawdziwego znaczenia określenia „bursa" można się zapewne doszukiwać w owych zwyczajowych kradzieżach, towarzyszących obchodom i zabawom, a być może również w funkcji „mistrza", który mógł stanowić reminiscencję zbójnickiego hetmana. Zob. też M. Kamler, Zbójnictwo i rozbój w Beskidach od 2. połowy XVI do połowy XVII wieku, w: Społeczeństwo staropolskie. Seria nowa, t. 2: Społeczeństwo a przestępczość, Warszawa 2009, s. 191-196.
22 Tak samo W. Ochmański, Zbójnictwo góralskie..., s. 80.
23 Wiśnicz 4, s. 26.
24 Żywiec, f. 7-7v, 28v-29, 30v-31, 48-50, 50v-52v.
25 Am.Kaz., K 267, f. 283-294.