Do moich stóp rzucono jakiegoś szlochającego człowie ka. Spojrzałam na niego pogardliwie i odwróciłam się do Lazarusa.
- Przestań grać na zwłokę. Nie muszę oglądać jedmj z waszych zabawek, by wiedzieć, że prawdziwe z was dra nie. Aż się trzęsę ze strachu. Gdzie jest Bones?
- Bones? -- powtórzył Lazarus, rozglądając się dooko ła. - Gdzie?
W tym momencie dotarły do mnie dwie rzeczy. Po pierwsze, sądząc po minie, Lazarus nie miał najmniejszego pojęcia, gdzie jest Bones. Po drugie, uniesiona, zalana łzami twarz należała do kłamliwego gnojka, który mnie uwiódł i porzucił, kiedy miałam szesnaście lat.
I >;mny? - spytałam z niedowierzaniem. - Danny Mii-i,,ir' To z twojego powodu musiałam przywlec tu swój h lek aż z Virginii?
I)anny również się nie cieszył, że mnie widzi.
Zniszczyła mi życie! - zawył. - Najpierw twój szur-niriy chłopak zmiażdżył mi rękę, potem okazało się, że i .dc nie umarłaś, a teraz porwały mnie te kreatury! Prze-I Imam dzień, w którym cię spotkałem!
Ja też, dupku! - prychnęłam.
I zizarus przyglądał mi się podejrzliwie.
Ten facet powiedział, że kiedyś byłaś w nim zakochani Udajesz, żebym go nie zabił.
Chcesz go zabić? — Być może wariowałam na mysi, że , 111 ataku zostało mniej niż piętnaście minut, albo miałam po prostu dość. - Nie krępuj się! Nawet ci pomogę!
Wyciągnęłam broń zza paska spodni i z bliska strzeli-I mi do Danny ego. Taki. obrót sprawy zaskoczył Lazaru-..i i pozostałe wampiry, a ja natychmiast to wykorzystałam. Następna seria pocisków trafiła Lazarusa w twarz.
57