zostałam przeszukana. Cóż, to nie moja wina, że nikt nic przyjrzał' się moim butom.
- Czego żądasz, jeśli wygrasz? - spytał łan.
- Oddasz mi jednego z moich ludzi, całego i zdrowego. Sama zdecyduję, którego.
łan przez długą chwilę nie odrywał ode mnie wzroku. Odwzajemniłam jego spojrzenie z niewinną miną.
~ Zgoda - powiedział w końcu.
- Dobrze, w takim razie wybieram Noaha.
Cholera, jeśli zdołam odbić Noaha, kamień spadnie mi
z serca. No i czy łan nie będzie zaskoczony, kiedy się dowie, że oddał mi swojego jedynego zakładnika?
Bones wybrał ten moment, żeby wstać.
- łanie, nim zacznie się cyrk, muszę załatwić z tobą pewną sprawę. Szczerze mówiąc, darowałbym sobie całe to dzisiejsze wydarzenie, gdyby nie to, że kazałeś mi przyjść. I w tym problem, mój panie. Nie chcę, żeby ktoś inny o mnie decydował. Nadeszła pora. Uwolnij mnie ze swojego klanu.
Zanim łan zapanował nad twarzą, wyglądał tak, jakby dostał potężny cios w brzuch.
-• Porozmawiamy o tym później, Crispinie, kiedy już nic nie będzie nas rozpraszać - powiedział, żeby go zbyć i nie okazać przy tym słabości.
Bones machnął ręką.
- Ze względu na naszą tradycję, zgodnie z którą wszyscy muszą obecni, nie będzie lepszego momentu niż teraz. Kiedy odejdę, nie chcę od ciebie niczego ponad to, co zgodnie z naszym prawem jest moje: wampiry, które stworzyłem, całą ich własność, i należących do mnie ludzi. Długo na to czekałem, lanie, i nie mam zamiaru czekać ani chwili dłużej. - W jego głosie zabrzmiał nieznoszący sprzeciwu ton.
Głos lana natychmiast zmienił się z przymilnego na szorstki.
- A jeśli odmówię? Grozisz, że wyzwiesz mnie na pojedynek, żeby wygrać wolność?
— Tak - odrzekł Bones. — Ale czy jest taka potrzeba? Nasze losy splotły się ze sobą jeszcze w czasach, gdy byliśmy ludźmi, więc nie powinniśmy się rozstawać, kiedy jeden z nas zostanie pokonany przez własny upór. Uwolnij mnie swoim słowem, a nie w wyniku walki, bo takie jest moje życzenie.
Nie potrafiłam sobie wyobrazić paruset lat ich wspólnej historii, która w dodatku dosłownie wykraczała poza śmierć, łan nie wydawał mi się nikim szczególnym, ale skoro Bones tak usilnie starał się go nie zabić, musiało się w nim kryć coś więcej. Wiedziałam, że lojalność Bone-sa wobec wampira, który go stworzył, ma swoje granice. Może łan trochę przypominał Dona. Okrutny i wyrachowany, jeśli czegoś pragnął, w gruncie rzeczy nie był zły. W przeciwnym razie Bones nie zadawałby sobie trudu proszenia go o wolność, tylko wyzwałby go na pojedynek i zabił, żeby ją uzyskać. Z łatwością pokonałby lana i doskonale o tym wiedział. Pytanie tylko, czy jego pan zdawał sobie z tego sprawę?
łan długo zastanawiał się nad odpowiedzią. W sali panowała całkowita cisza. Zamarłam, kiedy wyjął zza paska nóż i ruszył przez tłum gości w stronę Bonesa.
Spojrzał na broń, potem na Bonesa, a wreszcie odwrócił sztylet ostrzem do siebie.
351