Szkoły: nauczanie szkolne i uniwersyteckie
i które jako ostatnie zamiera — przypada profesorom teologii; funkcję oczu, uszu i języka pełnią doktorzy dekretów — sędziowie i stróżowie sprawiedliwości; rękoma są ci, którzy wspomagać mają rektora: mistrzowie i bakałarze artium oraz studenci55. W takim ujęciu struktury uczelni odnajdujemy i hierarchię fakultetów, i dystynkcje wypływające z różnic w opanowaniu zawodowego mistrzostwa, i przekonanie, że o nierównej pozycji w korporacji decydować miały wyłącznie względy naukowe i starszeństwo w uprawianiu zawodu. W rzeczywistości uniwersytecka demokracja napotykała ograniczenia z pewnością inne, ale nie mniejsze niż cechowa. Bardzo wysoka ranga urzędu rektorskiego obdarzonego kompetencjami administracyjnymi i sądowymi powodowała, że bezpośredni elektorzy, a więc najbardziej czcigodni i zasłużeni profesorowie, wybierali na to stanowisko ludzi majętnych i wpływowych56. Różnicowały najsilniej nie zdobyte tytuły i kwalifikacje zawodowe, lecz beneficja, zwłaszcza jeśli ich nadanie wiązało się z pozauniwersytecką działalnością profesorów. Konieczność uzyskania aprobaty kolegialnej decyzji o przyznaniu prebendy od rektora i biskupa krakowskiego jako kanclerza uniwersytetu osłabiała znaczenie kryteriów stosowanych przy rozda ale uposażeń: posiadanej wiedzy i długości nauczycielskiego stażu. Środowisko uniwersyteckie, z jednej strony, walczyło o wprowadzenie jednolitych uposażeń w ramach fakultetów — stąd między innymi losowanie opłacanych przez studentów wykładów na wydziale sztuk—traktując beneficja przyznane akademii jako wspólny majątek, który miał być dzielony sprawiedliwie, z drugiej zaś — poddawało się atmosferze krzątaniny wokół spraw materialnych. Nic w tym zresztą dziwnego. Jedynie bowiem wydział teologiczny uposażony był wystarczająco, dysponując przede wszystkim dochodowymi prebendami w kolegiacie Św. Floriana na Kleparzu i w katedrze krakowskiej. Fundacja państwowa zabezpieczona na żupach solnych w Bochni, prywatne fundacje rodów rycerskich, przede wszystkim Tęczyńskicb i Szafrańców, obejmujące altarie i inne drobne prebendy oraz uposażenia fundowanych katedr, nie były w stanie pokryć utrzymania profesorów pozostałych fakultetów. Mimo że największa liczba zapisów donacyjnych dotyczyła wydziału sztuk, najważniejsze fundacje — kanonie i prała tury krakowskie — niemal w całości przypadały teologom57. Medycy dorabiali prywatną praktyką, uniwersytet przeprowadzał udane operacje finansowe z dworem i miastem, jego „substancja materialna”: kolegia i bursy powiększała się dzięki szczodrości samych profesorów i kilku mieszczan krakowskich, ale wielu mistrzów — skazanych na skromną egzystencję, którą dawała „pensja” uniwersytecka — wolało zagwarantować sobie stabilizację materialną zabiegając o beneficja nawet w kurii papieskiej. Zakończone sukcesem, różnicowały bardzo tę społeczność, wśród której byli prawdziwi kolekcjonerzy prebend i mistrzowie uposażeni niewiele lepiej od przeciętnego plebana wiejskiego58.
Osiągnięta za życia dobra pozycja majątkowa stawała się jednak najczęściej okazją do zamanifestowania związków z uczelnią w zapisie ostatniej woli. Legaty księgozbiorów były praktyką normalną i jakby oczywistą, tworząc już od początku istnienia uczelni zaczątki jej biblioteki. Dochodziły do tego bogate zapisy sum (Jan Dąbrówka, Maciej z Kobylina, Maciej z Miechowa) i altarii (Stanisław z Kobylina, Mikołaj ze Stawu, Jakub z Szadka), wreszcie fundacje burs studenckich (Jan Isner), czyniąc z profesorów dobroczyńców uczelni. O tym, że zawód uczonego mógł się wiązać z wieloma wyrzeczeniami, świadczy nie tylko skromne uposażenie, jakim dysponowało wielu profesorów, zwłaszcza na wydziale sztuk. Jan Długosz, hojny fundator burs studenckich, w Dedykacji do swoich Roczników pisał o społeczeństwie polskim jako tym, które nie wyróżnia się ani nadmiarem umysłów wybitnych, ani nie preferuje powołania naukowego. Niewielu bowiem zechciało mu służyć, poniechawszy gorliwej troski około bogactwa i zaszczytów59. Funkcje państwowe czy kościelne, za które dzierżyło się kanonie (stosunkowo często scholasterie) czy prepozytury, choć nie były regułą w tym środowisku, odciążały przecie znaczącą jego część od pracy naukowej, która niekiedy stawała się jedynie etapem kariery kościelnej bądź państwowej.
W monarchii nierównoprawnych stanów kariera uniwersytecka i pozycja uczonego były czymś wyjątkowym. Poprzez naukę zdobywało się szansę sukcesu
338