Ale dlaczego nie słychać eksplozji mniejszych ładunków wybuchowych, które Greenland i Ferrier przyczepili do kadłubów ścigaczy okrętów podwodnych i statku handlowego? Przecież godzina wybuchu minęła? Dopiero później Włosi ogłosili, że zdjęli założone pod stępkami ładunki.
Za miastem Anglicy poruszali się w dalszym ciągu bez przeszkód. Jednak dla bezpieczeństwa zeszli z głównej szosy na polną drogę. Zamierzali przejść przez Sycylię, aż na południowe wybrzeże, i stamtąd przedostać się jakąś łodzią na Maltę. Greenland zamierzał przy tym wykorzystać swoje doświadczenia żeglarskie.
Ale godziny ich wolności były policzone. Aby napić się wody zeszli nad płynący w pobliżu strumyk. Po chwili zauważyli, że zbliża się do nich jakiś mężczyzna. Konsekwentnie odgrywając rolę Niem-' w wstali i podnieśli ręce w faszystowskim pozdrowieniu. Włoch nie zwrócił na nich uwagi, lecz gdy doszedł do szosy natrafił na trzech karabinierów, zatrzymał ich i wskazał ręką na Anglików siedzących nad strumykiem.
O ucieczce nie było już mowy. Teraz Anglicy liczyli jedynie na szczęście, które dotychczas nie opuszczało ich. Może i ci karabinierzy nie będą mieli chęci do rozmowy z „Niemcami”? Ale karabinierzy zeszli z rowerów i zbliżyli się do Anglików. Nie pomogło częstowanie papierosami, trzeba było okazać dokumenty. Pomimo, że były one doskonale podrobione, Włosi odprowadzili płetwonurków na posterunek, gdzie ich nakarmiono i przez pewien czas zostawiono w spokoju; tylko jeden z karabinierów zaczął im obcinać guziki, najprawdopodobniej na pamiątkę; musieli się bronić, aby nie stracić sakramentalnych dwóch guzików „konwencyjnych”.
Dopiero po kilku godzinach nadjechał jakiś Włoch, który jako tako mówił po angielsku.
— Czy jesteście spadochroniarzami? — padło pierwsze pytanie.
Ale Anglicy milczeli. Po chwili zapytano ich, czy przypadkiem nie należą do personelu marynarki wojennej, na co odpowiedzieli potakująco. I to był koniec pierwszego przesłuchania. Dopiero późnym popołudniem zajechał po nich samochód ciężarowy, w którym znajdowali się już pozostali płetwonurkowie. Prawdopodobnie zbierano ich z poszczególnych posterunków policji. W ten sposób cała szóstka spotkała się i mogła wymienić uwagi o przebiegu ataku. Cieszyli się z osiągniętych sukcesów, które jednak przytłumiała śmierć dwóch kolegów.
Płetwonurków zawieziono z powrotem do Palermo i umieszczono w różnych posterunkach policji, co miało im utrudnić porozumiewanie się. Po kilku dniach przewieziono ich do sztabu marynarki wojennej w Palermo, gdzie rozpoczęły się przesłuchiwania. Włosi wiedzieli już z kim mają do czynienia. Anglików przesłuchiwali zarówno oficerowie
57