■W'1*, bo «■ b«ł*«*l *«>« « przeważnie w^b* diatimacyuwatMt, te cukrowe mają więcej wanojcj.
*e te*o nic d«ło sit pogryź‘jfg&S *• H, przykM psNk* /oż ptóŁowaiem Mwalulcm. ieAi «*»ae>fcm gdz** 4^,*' 1 wemfiab .ię im
*** Z» «**fc szpjczjst, CtbuHę «&.J
4be są pożywniejsze - ale któ by tam grymasił, nawet jeffi hk riiryiil ich lyfcowrrgo miąższu i ostrego wab tik jaJc ja_ Zadowalałem się i lym, w pewnym mat idM waŃ to pocieszało, że przynajmniej redli mai I Naszym strażnikom «wa przynoszono obiad do fabryki, a aa me spuszczałem z nich oczu Musze jednał powiedzieć. że <ue tpmruii mi większej satysfakcji czy rasłoici; fadl* szybko, nawet nic gryźli, spieszyli sif, widziałem, Se me bwdbo wiedzą, co naprawdę robą. Kiedy liiirwj naje komando pracowało w warezu de (W majstrowie rozpakowali to, co przynieśli z do-s*»*.i ~pamiętam - długo patrzyłem na żółtą, pełną *>oBncb«i(aU» rękę. )dt z wysokiego jtop wyciąg* d ś**»Ikif—f% jedną po drogiej, może. peryzaaie.i * “Łr — '*• | erirpr—1| ęli^ wrnrrni nad—n *'— *wa ręk* - anatem puLt nm buc) kmśtfy odcisk* każdy jej pra*v*d^waisTry rtacfs - tafat na^l poruszała «ę óro H jiariiMMk t tMMMMw węd*owab fb
czasie i ją zakryły rai plecy, bo się odwrócił, 'L0gumiałem, że oczywiście z litości, choć chciałbym ggaemedzieć: tylko spokojnie, tylko dalej, przecież jl, pnie już sam widok to dużo, więcej niż nic, na ^eno. Wczoraisze łupiny od ziemniaków, cala mc* lA, kupiłem od pewnego „Fina”. Wyciągnął je aptlttjme podczas południowej przerwy i tego dnia na iMffcaae me było przy mnie Bandiego Citroma, żeby ŚMNl czepiać. Położył je przed sobą, wyciągnął ■■bay papier, z niego kamienistą sól, wszystko MMH powoli, długo, i nawet czubkami palcówpod-niSsł kawałeczek do ust, posmakował, a potem tylko powiedział: - Na sprzedaż! - Na
*H*stoi takiego są dwa kawałki chleba lub mar-*»yna; on żądał potowy wieczorne, zupy. Próbowałem aę targować, powoływałem się na wszystko, nawet na równość - Du bsst n nzt kajnjid, du insi a szągtc, ty nieŻyd - potrząsnął na to głową, jak oni wszyscy. Zapytałem go: - To dlaczego tu jestem?- Skąd ja to wie?- wzruszył ramionami. Powiedziałem mu: - Parszywy Żyd! * I tak ci taniej nie sprzedam - odparł. W końcu kupiłem za tyle, ile chciał, i nie wiem, skąd wieczorem pojawił się akurat w tej chwili, kiedy nalewano mi zupę, ani jak mógł przewidzieć, te na kolację będzie makaron na mleku.
Twierdzę, te niektóre pojęcia możemy w pełni zrozumieć wyłącznie w obozie koncentracyjnym. Częstym bohaterem bajek mojego dzieciństwa był na