Halle'"
Cesarz T/ajan wyruszając na pilną wyprawę wojenną zsiada jednak z konia
i wysłuchuje skargi ubogiej poddanej
(obraz wysokości około 2 stóp i 6 cali, szerokości 2 stóp)61
Cesarz ustawiony jest w centrum i z przodu kompozycji; słucha uważnie klęczą/^,; opodal kobiety z dwojgiem dzieci. Przy cesarzu, na drugim planie — żołnierz trzyrdjC, jący uzdę szarpiącego się koma (innymi słowy, koń ten nie spełnia wymagań Ganaye, żądającego, by ąualem me decet esse mansuelumfT Za suplikantką— i kobieta, stojąca. Nieco na prawo i w głębi — jakieś postacie, chyba żołnierze. Droy ■ pailie ł lalle, dałeś nam Trajana niby antycznego, lecz banalnego, bez stylu, bez dusż/ Wygląda, jakby perswadował kobiecie; „Moja zacna niewiasto, widzę, żeś słab^ chętnie ustąpiłbym ci mego wierzchowca, ale ło bestia piekielnie narowista". Bo W koń ten to jedyna w tym obrazie ciekawsza postać, poetycka, jakby utkana z rncjł/' szarawa, taka właśnie, jaką dzieci widują czasem na niebie: smugi sierści to jakb/ kłębiące się chmury. Natomiast nogi Trajana przypominają dwa kije, cesarz krocz/' jakby jego strój podbity był blachą; okrywa go nie płaszcz, lecz ciężki czerwony ko^ i lo jeszcze kiepsko ufarbowany. Suplikantka — od której wyrazu zależy przecież cał^ wymowa lej sceny, postać ważna też kolorystycznie, jako wielka plama błękitu, uka-zana jest właśnie — plecami! Mówię „suplikantka”, choć mógłby to być równie dobrze mężczyzna, biorę pod uwagę fryzurę i tekst katalogu, nic bowiem poza tym nie zdradza jej płci. A przecież w rzeczywistości kobieta różni się od mężczyzny i z przodu, i z tyłu: inny kark, inne ramiona, biodra, uda, łydki, stopy, —■ Do pasa kobiety przytroczona jest jakaś żółta płachta podwinięta pod kolana i sięgająca pleców, niczym ogromny fartuch kryjący paradną suknię; nie umiem sobie wyobrazić tego stroju na stojącej postaci. Nic też nie jest w niej porządnie wykończone, ani dłonie, ani ramiona, ani fryzura; ta ostatnia ~ to istna plica polonica**. Rękawy przypominają gliniane rury. Cala zresztą ta
fi2. Noel Halle (1711-1 /8 p. malarz scen religijnych i mitologicznych (np. Seilurus. król Scytów z 1767 r., zamówiony przez Stanisława Augusta Poniatowskiego, oh. Zamek Królewski w Warszawie). Przyjęty do Akademii w 1748 r., po siedmioletnim pobycie studyjnym w Rzymie. Wyróżnia! go subtelny, pastelowy kolory! i wyrazista ekspresja po-'ilar.1. Diderot, zaślepiony niechęcią do rokoka, nie dostrzegł w jego malarstwie jednej z ciekawszych prób rozwinięcia lej stylistyki
o.) Marsylia. Musee des Beaux-Arts. Kolejne na tej wystawie dzieło i cyklu szlachetnych czynów cesarzy rzymskich. zamówionego przez sekretarza Akademii Cochma dra królewskiego pałacu w Choisy pod Paryżem. Zostały /ne na!>‘ępnie odrzucone ze względu na zbyt surową tematykę przez hołdującego raczej lżejszemu smakowi Ludwi-m XV Zespół len należy do najwcześniejszych przejawów moralizująeej tendencji we francuskim malarstwie historycznym. Diderot umawiał leż pozostało obrazy tej grupy, pędzla Vanloo i Josepna-Marie Wena (por. przyp 73). n-l „Być łagodnym, jak mi przystoi" — cytat z dialogu Comersation du maiechal d'Hocqtmcourt er du pem Canaye uiiaries a de Samt-Evremonda (1615-1703), jednego z najsławniejszych teoretyków libertynizmu. Dialog stanowił wykład moralności naturalnej i powstał pod wpływem tradycji epikurejskiej.
«> Określenie „kołtuna-
partia (otoczenie cesarza) jest jakby wypłukana z koloru, kontrast zaś jasnego niw czyni ją ciemną, martwą, Szczytem jednak partactwa jest ręka Trajana: ramio sztywn dłoń i kciuk fatalnie rysowane. Bo malarz historyczny me potrzebuje zaprzątać sob głowy takimi drobiazgami, powinien myśleć tylko o efekcie ogólnym; wierne odtworz nie natury zabiera cenny czas, gasi zapal, zabija talent — nieprawdaż, panie Halit Podobno Paolo Veronese, patrzył na to nieco inaczej, nie żałował trudu na odtwarz; nie skóry, dłoni i stóp; my jednak wiemy, że to przesąd, który się już dawno p;zto w malarstwie, choć — o dziwo — nie przeżył w rzeczywistości. — Czy wiesz, do czi go podobne jest to dziecko na pierwszym planie? Do ogromnego kalafiora: jak o składa się z grudek, wyraźnych zwiaszcza w wygiętej nodze. Kubek w ręku drugieg dziecka jest tak dziwnej barwy, że długo nie mogłem zorientować się, co to za przeć miot, aż wreszcie ktoś mi to wyjaśnić Gwardia cesarska jest równie straszna, jak o sam, rozsiane zaś wokół figurki kiepsko udają armię. Kompozycja pozbawiona je; jakiejkolwiek spójni, całość nie odznacza się niczym, ale to niczym, bo ani kolorer: (zeszłoroczna trawa!), ani wyrazem, ani ciekawszymi twarzami, ani rysunkiem, jes jakby ptytą z emalii, smutną, zimną.
Trzeba jednak przyznać, że temat nie byl zbyt wdzięczny. Myli się pan, panie Haile inny na twoim miejscu ująłby go inaczej, posłuchaj, jak: w środku płótna ustawiłby Trajana otoczonego wyższymi dowódcami; każda z tych twarzy oznaczałaby inna reakcję na prośbę suplikantki. Przypomnij sobie Poussinowską Esterę przed obliczeń Aswerusa60; któż bronił ci ustawić tę nieszczęsną kobietę podobnie, tj. otoczona podtrzymującymi ją nędzarkami? Chcesz koniecznie ukazać ją samą i na klęczkach? Nie widzę przeszkód, tylko — na miły Bóg! — nie pokazuj jej od strony pleców, plecy — wbrew twierdzeniu pani Geoffrin — niewiele nam mówią1 2 3. Wyraz powinien być odpowiednio zgnębiony, twarz piękna, postawa godna, gest gwałtowny, uczuciowy. Nie umiałeś znaleźć odpowiedniej roli dla obojga dzieci; przyjrzyj się Rodanie Dariuszam, a zrozumiesz, jak podporządkowuje się w kompozycji postaci podrzędne — głównym. Czemuś jakoś nie zaznaczy! — na przykład za pomocą licznych głów
Diderot wielokrotnie wskazuje w swoich pismach na obrazy Nicolasa Poussina jako na wzorce najdoskonalsze. W ogóle zresztą malarstwo francuskie XVII w., Eustachę Le Sueur, Charles Le Brnu (por. niżej) uznawał on za jeden ze szczytowych momentów w dziejach sztuki. Pisarz w swoim gabinecie posiadał rycinę według wspomnianego obrazu Poussina: mówi o niej w bardzo osobistym tekście z 1769 r., Żalach nad moim starym szlafrokiem Obraz ten wychwalał w liście do Woltera z 28 listopada 1760 r„ a w Salonie 1763 roku porównywa! z nim dzieło Jeana Re-stouta.
Marie-Thśrese Geoffrin (1699-1777), paryska kolekcjonerka, odziedziczywszy po pani de Tencin salun literacki w Paryżu, uczyniła go jednym z najżywszych miejsc Oświecenia francuskiego (bywali tam m.in. Diderot i Grimm; Znając niemal wszystkich artystów francuskich, wspierała ich, pośredniczyła w kontaktach z mecenasami, często przy tym narzucając własne poglądy. Korespondowała m.in. ze Stanisławem Augustem Poniatowskim i doradzała mu w sprawach, sztuki.
Sławny obraz Le Bruna (obecnie w paryskim Luwrze).