SWOI I OBCY
cjach arystokratyczno-hiszpańskich. Jako przykład może tu D służyć Peru. Ale w szerszych masach społecznych, gdzie pr£i mieszania rasowe zachodzą od stuleci, odrębności rasowe nie są rejestrowane i nie prowadzą do poważniejszych konsekwencji społecznych.
To samo da się powiedzieć o całym szeregu wielkich cywilizacji, w których odrębności koloru skóry nie były czy nie są dostrzegane. Nie mam wrażenia, by były one dostrzegane np, w Portugalii. Nie są one mocno dostrzegane we Francji. W przeszłości nie były one zupełnie dostrzegane w świecie cywilizacji muzułmańskiej. W całej historii tej cywilizacji nie znajdujemy faktów dyskryminacji rasowej, nie znajdujemy dowodów, by różnice rasowe były tam w ogóle dostrzegane. Wyznawcy Allacha i Jego Proroka należą do tego samego zespołu, bez względu na różnice w swym wyglądzie zewnętrznym.
Wszystko też przemawia za tym, że różnice te nie były rejestrowane w późnym Cesarstwie Rzymskim, gdy objęło ono ludy wszelkich ras i wszelkiego wyglądu. Ludzie o czarnej skórze byli wśród najwyżej postawionych Rzymian i tylko przez implikację domyślamy się, że skóra ich była czarna czy też bardzo ciemna. I znów przez implikację możemy przyjąć za prawdopodobne, że Tertulian i św. Augustyn nie mieli białej skóry. Współcześni jednak nie zdawali się zwracać zbytniej uwagi na wygląd zewnętrzny wielkiego biskupa Hippony.
Sprawa koloru skóry i w ogóle wyglądu „rasowego” występuje szczególnie interesująco na tle tzw. passing. W Stanach Zjednoczonych ma się tu na myśli mieszańców, u których pierwotne cechy murzyńskie uległy takiemu zatarciu, źe ludzie ci zaczynają uchodzić za białych. Me passing da się odnieść i do innych wypadków. W Polsce, w Niemczech, na Węgrzech można było mówić o passing w odniesieniu do ludzi żydowskiego pochodzenia, o których „nicaryjskości” nikt nie wiedział. Ludzie ci nosili nazwiska „aryjskie”, byli chrześcijanami, mową, obyczajem, wyglądem zewnętrznym nie różnili się od innych. I „plamę” swego
pochodzenia—jeżeli w ogóle byli jej świadomi — trzymali w głębokiej tajemnicy. Ustawodawstwo norymberskie wykazało, że ludzi takich było niemało,
Sinclair Lewis powieść swojąBloodRoyal oparł na zagadnieniu passingu. Bohater powieści, grzebiąc się w jakichś starych papierach rodzinnych, przypadkowo odkrywa, że jednym z jego przodków był Murzyn. Nie jest więc białym, jest mieszańcem, jest colored. Mógłby tę tajemnicę ukryć. Ale jest człowiekiem uczciwym, nie chce innych oszukiwać. I nie chce oszukiwać samego siebie. Prawda o przodku odkryła w nim inną prawdę — naraz poczuł w sobie „m urzyńskość”. A więc tajemnicę przodka odkrywa swej rodzinie. Wstrząs jest tu szalony. Rodzina blaga go, by prawdę pochodzenia zatrzymał dla siebie. Błaga i grozi. AJe bohater powieści nie ustępuje. Rodzina go się wyrzeka, przyjaciele porzucają, traci swą pozycję społeczną, jest wyobcowany ze środowiska białych. I przechodzi do świata murzyńskiego.
Niewątpliwie powieść ta operuje daleko posuniętymi uproszczeniami. Nawet na Południu próbuje się ignorować passing, który miał miejsce przed wieloma pokoleniami. AJe nic w tym jest istota zagadnienia, poruszonego przez amerykańskiego pisarza. Chodzi o to, źe z tą chwilą, gdy ogół dowiedział się o pochodzeniu bohatera, zaczęto naraz dostrzegać cechy murzyńskie — fizyczne i duchowe. Co więcej, on sam w sobie te cechy zaczął zauważać. Skoro jest pochodzenia murzyńskiego, musi odpowiadać temu, czego od Murzyna się oczekuje. Musi być różny od białych, musi mieć określone właściwości antropologiczne, określone właściwości psychiczne, określony sposób zachowania się. Rzeczy te nie były dostrzegane, nie były rejestrowane, zanim tajemnica nie została odkryta. I nie ulega wątpliwości, źe obiektywnie nigdy nie istniały. Ów przodek murzyński był pradziadkiem i wysoce nieprawdopodobne, by mógł w swych potomkach zostawić jakieś ślady antropologiczne, które by odbiegały od typu np. europejskiego Śródziemnomorca. Różnice, które zaczęto dostrzegać, były subiektywnym wkładem otoczenia, które Murzyna
69