Po dokonaniu odpowiednich obrzędów oczyszczenia trzy kapłanki przystąpiły do właściwego rytuału. Przyglądająca się ich poczynaniom rudowłosa czarodziejka czekała z boku, by w odpowiednim momencie podać Niebiański Kryształ.
Pośrodku pomieszczenia stał misternie rzeźbiony słup. Każdy element jego wzoru był runem, starannie wplanowanym w kompozycję, by spotęgować działanie czarów. Na szczycie tego słupa Sylphiel umieściła srebrną misę i napełniła ją wodą. Wokół niego ustawionych było pięć płonących świec, każda o wysokości dorosłego mężczyzny. Między nimi kobieta rozsypała czerwony proszek, tworząc na posadzce symbol pięcioramiennej gwiazdy w ten sposób, że świece stały w jej wierzchołkach. W czasie tych przygotowań Filia i Amelia w skupieniu przyzywały mocy Ceiphieda i Króla Ognistego Smoka.
Gdy wszystko było gotowe, trzy kobiety stanęły wokół słupa i zanurzyły w misie prawe dłonie.
*
Płaszczyzna duchowa żadnej istoty nie jest nigdy czarna ani biała. Nie przyjmuje też żadnej konkretnej barwy, jak uważają niektórzy. Dusza jest mieszaniną różnych kolorów, których zwykle nie można określić, a tym bardziej nazwać. Czasami jednak, w wyjątkowych sytuacjach, jedna z tych barw zaczyna się krystalizować, widać ją coraz wyraźniej. Może nawet dojść do tego, iż zagłuszy ona wszelkie inne odcienie duszy. Istota, którą to spotyka, staje się niezwykle uboga. Jej myśli biegną bez przerwy w jednym i tym samym kierunku. Wciąż jednak jest dla niej ratunek.
Niestety, czasem istota ta ginie dla świata. Gdy brak jej siły i wytrwałości, by stawić czoło cierpieniom bądź krzywdzie zadanej przez drugiego. Gdy nie potrafi przebaczyć i zapomnieć bólu. Gdy pozwala, by w jej duszy zrodziła się nienawiść. Wówczas czerń zaczyna przesłaniać inne barwy.
Czerń nienawiści jest szczególną barwą. Nim jeszcze opanuje całą duszę, już zaczyna wydostawać się na zewnątrz. Próbuje zdobyć inne istoty. Gdy jej się to nie udaje, dołącza do innych drobin czerni, by wraz z nimi tworzyć istotę uśpioną od stworzenia świata.
Kropla czerni zrodzona w duszy pewnej smoczycy przepełniła czarę. W głębinach beznadziei wstaje bestia, której imię brzmi M r o k ...
*
Amelia zaintonowała pieśń w dawno zapomnianej mowie i trzy kapłanki zaczęły obchodzić słup wokół, zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Dłonie wciąż miały zanurzone w wodzie. Po trzech okrążeniach uniosły je i strzepnęły krople wody z palców, po razie w kierunku każdej ze świec. Wtedy Sylphiel wyszła z granic pentagramu, a pozostałe dwie kapłanki zanurzyły w misie lewe dłonie. Znów zaczęły ją obchodzić, tym razem w przeciwnym kierunku. Po trzech okrążeniach strzepnęły wodę w stronę świec. Amelia wzięła z rąk Liny Niebiański Kryształ i przez chwilę trzymała go nad płomieniem każdej ze świec. W tym czasie Filia zanurzyła w misie obie dłonie i wykonała trzy ostatnie okrążenia, w tym samym kierunku co pierwsze. Wtedy księżniczka uniosła klejnot nad głowę. Smoczyca pokropiła go wodą: trzykrotnie ręką prawą, trzykrotnie lewą i trzykrotnie obiema. Następnie wzięła kryształ w dłonie. Pieśń rozpoczęta wcześniej przez Amelię przybrała na sile; stała się błagalnym okrzykiem kierowanym ku bogom. Niebiański Kryształ rozbłysnął i...
*
Mężczyzna upił łyk wina i po raz setny tej nocy zabrał się do strojenia lutni. Struny były idealnie naciągnięte i nie wydawały ani jednego fałszywego dźwięku. On jednak bał się, że w decydującym momencie zamiast czystej melodii rozlegnie się zgrzyt i jęk instrumentu. Od blisko półtora miesiąca szykował się do jutrzejszego wieczoru: składał słowa w tekst pieśni, dobierał odpowiednie akordy. Wszystko po to, by odzyskać jej serce, a jeśli okaże się to niemożliwe, by przynajmniej przeprosić za wszystkie błędy i złe słowa.
Odłożył lutnię i choć wiedział, że nie uda mu się zasnąć, wyciągnął się na łóżku.
*
Uda się! Musi się udać...Amelia z drżeniem serca wpatrywała się w błyszczący kryształ. Musi się udać, bo inaczej on jej nigdy nie wybaczy. Zraniła go tak bardzo...
Nie wiedziała, co ją podkusiło, żeby pójść do wróżbity. Zupełnie jak gdyby musiała wypełnić czyjąś wolę. Z lekkim przestrachem przyglądała się, jak mężczyzna rozkłada karty... Królowa Denarów, Kochankowie, Śmierć, Słońce...Wszystkie odwrócone...Nie musiał tłumaczyć ich znaczenia. Wiedziała, że ktoś spróbuje ich rozdzielić. Ale Zel nie mógł przecież zdradzać jej z inną!...nie mógł?...Musiała go wypytać, ale w taki sposób, by niczego nie podejrzewał.
Szybko nadarzyła się odpowiednia okazja. Siedzieli w ogrodzie; on na ocembrowaniu studni, ona u jego stóp. Głowę złożyła na jego kolanach ukochanego i pozwoliła, by igrał kosmykami jej włosów. Milczeli. Wreszcie Amelia niby od niechcenia zapytała: "Jaka ona jest?" Z ust Zelgadisa padło tylko jedno zamyślone słowo: "Piękna..." To wystarczyło. Zaczęła oskarżać go o zdradę. On próbował się nieudolnie bronić. Nie chodziło jej o to, że ma kochankę-gdyby przestał kochać, odsunęłaby się, by nie stać mu na drodze do szczęścia. Miała mu za złe, że o niczym jej nie powiedział. Nienawidziła fałszu. Później padło wiele nieprzyjemnych słów. Została sama w ogrodzie.
Dopiero po chwili przyszło opamiętanie. A jeśli on nie miał kochanki, jeśli nawet nie słyszał jej pytania?...O kim w takim razie mówił?...Potrząsnęła głową w niedowierzaniu. Jak mogła być dla niego taka okrutna? Zraniła go, nie miała prawa go o nic oskarżać...Wybiegła z ogrodu. Imię mężczyzny odbiło się echem w zamkowych krużgankach. Odpowiedziała jej cisza. Zdążył opuścić zamek. Rozesłała gońców po całym księstwie. Nikt nie mógł go odnaleźć. Jedynym sposobem na uzyskanie jego wybaczenia było odwrócenie ciążącego na nim zaklęcia. Dzień wcześniej znalazła księgę Ar Klyrslagh. Nie powiedziała mu o tym podczas spotkania, by nie wzbudzać w nim złudnych nadziei. Teraz musiała wypróbować opisany tam rytuał. Wyruszyła więc na poszukiwanie Niebiańskiego Kryształu.
To przykre wydarzenie miało miejsce przed blisko ośmioma tygodniami. Teraz była ostatnia szansa Amelii: albo rytuał się powiedzie i odzyska miłość Zelgadisa, albo straci go na zawsze, a wraz z nim-sens życia.
Gdy blask, w którym tonął Niebiański Kryształ, zagasł, Amelia wybiegła z pomieszczenia ze łzami w oczach. Wraz z tym blaskiem odeszła reszta jej nadziei.
*
Nie mógł zasnąć. Patrząc bezmyślnie w sufit, wrócił myślami do tamtego dnia.
Siedzieli w ogrodzie. Bawił się kosmykami jej włosów. Chciał jej powiedzieć tyle rzeczy, ale nie miał śmiałości. Z jego drżących warg wyrwało się tylko jedno słowo: "Piękna..."Nagle Amelia rozpętała istną burzę. Ale przecież w jego życiu nie było żadnej innej; przecież to ona była tą jedyną, niepowtarzalną, najcudowniejszą. Te zapewnienia rozsierdziły ją jeszcze bardziej. Wreszcie miał dość. Może to ona ma kochanka i w ten dość nieszczęśliwy sposób chce odsunąć od siebie podejrzenia? W końcu ostatnio miała dla niego coraz mniej czasu, wymawiała się od spotkań jakimiś bliżej nie określonymi obowiązkami.
Wybiegł z ogrodu. Pęd powietrza na twarzy otrzeźwił go i spowodował, że Zelgadis mógł znowu normalnie myśleć. Zaczął żałować swoich oskarżeń. Widział przecież, że Amelia stara się wypełniać wszystkie obowiązki sailuuńskiej księżniczki najlepiej jak potrafi. Ale nie mógł wrócić i po prostu przeprosić. Nie po tym, co jej powiedział. Widział, jak rozesłała za nim gońców. Pewnie chciała go odnaleźć, by wymierzyć mu karę za te wszystkie przykre słowa i podejrzenia.
Na dworze zaczął wstawać świt, a wraz ze słońcem na nowo zapłonęła ostatnia iskra nadziei. Nadszedł dzień prawdy: albo zdobędzie jej przebaczenie i zacznie żyć na nowo, albo będzie musiał poszukać czegoś skuteczniejszego niż wątłe ostrze sztyletu.
CDN...
Co do układu tarota, który zobaczyła Amelia. Karty tarota mają to do siebie, że można je odczytać na dwa sposoby:zależnie od tego czy leżą do wróżącego normalnie czy "do góry nogami". Amelia widziała karty odwrócone, podczas gdy stawiający jej wróżbita miał zupełnie inny układ. Tak to jest, jak się prosi o radę i nie wysłuchuje jej do końca ...;)
Znaczeń poszczególnych kart nie podaję, poszukajcie ich sami-dobrze wam zrobi trochę gimnastyki umysłu...:P
Czekam na opinie.
daggol@op.pl
Dagomir ul Copt