Co jest sednem w doświadczeniach dwudziestego wieku? Niewątpliwie bezsilność
jednostki. Uczyń tę myśl Czesława Miłosza przedmiotem swoich rozważań na
temat desperackich prób obrony godności ludzkiej w ekstremalnych sytuacjach.
Renesansowy filozof Pico della Mirandola w traktacie De humanis dignitate pisał,
że Bóg nie wyznaczył człowiekowi określonego miejsca we Wszechświecie, dał
mu wolność. Dzięki niej człowiek może dążyć do osiągnięcia sfery anielskiej albo
stoczyć się do rzędu zwierząt. Według tego myśliciela to od nas samych zależy,
czy będziemy żyć godnie. Pico della Mirandola żył jednak w czasach, gdy ufność
w możliwości człowieka była wielka, a wojen nigdy nie prowadzono po to, by
następnie w planowy sposób wyniszczać ludność podbitą; nie mógł
przypuszczać, że kiedyś objawi się przed nami "inny świat". Druga wojna
światowa była bowiem największą klęską cywilizacji ludzkiej, czasem, kiedy
legły w gruzach wszystkie wartości, ludzie ginęli masową śmiercią, a o godności
mówili tylko ci, którzy nie chcieli przeżyć za wszelką cenę. Poeta, który
intuicyjnie już we wczesnych latach trzydziestych przeczuwał zagładę, dając
temu wyraz w katastroficznych wierszach publikowanych na łamach czasopisma
"Żagary", napisał, że bezsilność jednostki jest najistotniejszym doświadczeniem
dwudziestego wieku. W wierszu Roki poeta przedstawia wizję ostatecznej
zagłady świata: Teraz ty musisz ciasno oczy mrużyć, / bo góry, miasta i wody się
spiętrzą, / i to, co przygniecione trwało - naprzód runie, / co naprzód szło - upadnie
wstecz. Człowiek zostanie przygnieciony wydarzeniami, które zmienią oblicze
ziemi i nie będzie w stanie im się przeciwstawić, choćby dostrzegał ich zło i
potępiał je z całą mocą - to przewidział artysta, człowiek o niezwykłej
wrażliwości. Wiec wojna musiała się zdarzyć? Ludzie po obu stronach konfliktu
byli bezsilni, jedni opętani przez iście szatańską ideologię, drudzy zbyt słabi, by
im się skutecznie przeciwstawić, zdolni jedynie do wyrażenia sprzeciwu i
bohaterskiej śmierci bądź do milczącej zgody na odzieranie z godności. Inny
poeta, Krzysztof Kamil Baczyński, w powstałym podczas wojny wierszu pod
tytułem Ten czas napisał: My sami - takie chmurki u skrzyżowania dróg, / gdzie
armaty stuleci i krzyż, a na nim Bóg. Słowa te podkreślają ludzką bezsilność
wobec mechanizmów historii, która stawiając w człowieka w ekstremalnych
sytuacjach, nie pozostawiała mu skutecznych środków do obrony własnej
godności.
Zofia Nałkowska pisała, że to Ludzie ludziom zgotowali ten los. Jedna rasa, mając
nieuzasadnione poczucie wyższości i nazywając siebie "Herrenvolk" - rasą
panów, dążyła do eksterminacji bądź uczynienia podległymi innych narodów,
które uznała za nierówne sobie. Szczególnie dokładnie uzasadniano wyższość
rasy nordyckiej w stosunku do żydowskiej, posługując się zupełnie
nienaukowymi i niczym rzeczywistym nie popartymi argumentami. Niestety,
goebbelsowska propaganda i bezwzględność członków NSDAP wystarczyły, by
przekonać ludzi do wymysłów szaleńca führera. W książce - dokumencie pod
tytułem Medaliony - Zofia Nałkowska rzetelnie przedstawia informacje o
zagładzie. Opisuje, jak ludzie szli do komór gazowych, wcześniej oddając
żołnierzom hitlerowskim cały swój dobytek. Niektórzy byli poddawani
eksperymentom medycznym, inni wyniszczani nadludzko ciężka pracą. Oprawcy
nie mieli poszanowania dla ludzkich zwłok: z włosów robiono materace, z
tłuszczu mydło, przerabiano nawet ludzką skórę. Eksterminacja nie
przewidywała nawet minimalnego poszanowania dla godności, przewidywała
natomiast praktyczne wykorzystanie wszystkich zdobytych zasobów, surowo
karano więc brak dyscypliny i marnotrawstwo, tak bowiem najprawdopodobniej
zdefiniowałby hitlerowski żołnierz litość wobec "podczłowieka".
W utworze Hanny Krall pod tytułem Zdążyć przed Panem Bogiem czytamy, że
pewien amerykański profesor powiedział Markowi Edelmanowi Szliście jak
barany prowadzone na rzeź. Czterysta tysięcy ludzi zamieszkujących getto
warszawskie wsiadło do wagonów bydlęcych i pojechało do obozów
koncentracyjnych, wypowiadając bezsilnie słowa sprzeciwu. Profesor ten biegł
natomiast około czterysta metrów pod ostrzałem artylerii niemieckiej i uratował
własne życie. Twierdził, że trzeba biec, uciekać od śmierci. Jednak czy zawsze
da się uciekać? Czy można potępić człowieka, który dostawszy chleb, wierzy, że
ten pociąg nie wiezie go ku zagładzie, w przeciwnym razie dlaczego Niemcy
rozdawaliby chleb? Są sytuacje, w których by uratować godność, należy rozstać
się z nadzieją życia, w przeciwnym razie nadzieja zamienia się w
samooszukiwanie się i milczący pochód do komór gazowych. Jednakże taka
postawa wymaga od ludzi bohaterstwa, a czy można wymagać bohaterstwa od
każdego?
Sposobem na godną śmierć była oczywiście walka. Walczyli żołnierze w
kampanii wrześniowej, walczyli później na wszystkich europejskich i
światowych frontach, ale walczyli również cywile, walczyli nie z nadzieją
zwycięstwa, lecz by wyrazić sprzeciw wobec hitlerowskiego terroru i znaleźć
godną śmierć. Marek Edelmann, który wraz z około dwustoma towarzyszami
walczył w kwietniu czterdziestego trzeciego roku w powstaniu w getcie
warszawskim, mówi jednak, że trudniej jest spokojnie wsiąść do wagonu
towarowego czy rozebrać się i wejść do komory gazowej. Możliwe; ludzie,
którzy nie przeżyli koszmaru wojny, nie są uprawnieni, by oceniać
postępowanie tych, którzy jej okrucieństwem byli bezpośrednio dotknięci.
W opowiadaniu Zofii Nałkowskiej pod tytułem Wiza czytamy, że bohaterka,
pracująca w obozie przy obieraniu kartofli, znalazła wśród ziemniaków gniazdo
myszy, która urodziła młode. Nie decyduje się jednak na oddanie ich kotu do
zjedzenia i chowa myszy z powrotem do kartofli. Przez chwilę zastanawia się
nad tym, jak wyglądałaby scena pożarcia myszy przez kota, jednak szybko
przerywa wyobrażanie sobie tej sytuacji, ponieważ zdaje sobie sprawę, że
gdyby to uczyniła, nie różniłaby się wiele od oprawców, którzy zamykają ludzi w
obozach. Szkocki filozof doby oświecenia, Dawid Hume, twierdził, że dobra i zła
nie należy relatywizować. To, co jest złem w świecie zwierząt, jest również złem
w świecie ludzi. Jest to pogląd bardzo zdecydowany i radykalny, jednak warto
go znać, ponieważ uwrażliwia człowieka na sytuacje, w których mamy wybór i
możemy nie wyrządzić niepotrzebnego zła. Prosta sytuacja jak oszczędzenie
myszy - szkodnika, na którego w normalnych warunkach zastawia się bez
skrupułów pułapki - urasta w obozowej sytuacji do rangi symbolu. Pozwala
zauważyć, że ludzka godność wymaga stałej obrony, refleksji i zachowania,
które zasługuje na to, by je godnym nazwać.
W Innym świecie Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, opisującym rzeczywistość
łagrów sowieckich, w której priorytetem człowieka staje się zaspokojenie
najprostszych popędów w chociażby minimalnym stopniu, nawet kosztem
łamania fundamentalnych zasad moralnych, również spotyka się próby obrony
własnej godności. To bohaterowie tacy jak Natalia Lwowna i Kostylew, którzy
wybrali śmierć samobójczą, by uchronić swe człowieczeństwo, czy grupa
Polaków oraz węgierskie zakonnice, którzy zdecydowali się na głodówkę, by
zademonstrować swój sprzeciw wobec nierespektowania prawa o amnestii
bądź nieludzkich warunków pracy. Są to jednakże przykłady jednostkowe,
rzadsze zdecydowanie niż donosicielstwo, kradzieże jedzenia, bezwzględne
traktowanie słabszych towarzyszy niedoli.
Powyższe argumenty potwierdzają niestety tezę, że istotą doświadczenia
dwudziestego wieku jest bezsilność jednostki w walce o godność. Uczestnicy i
świadkowie kataklizmów ubiegłego stulecia podają przykłady heroicznej obrony
człowieczeństwa, która nie wpływała w żadnym stopniu na działalność
oprawców kontynuujących swe zbrodnicze dzieło. Wnioskiem, który mogą
wysnuć czytelnicy literatury opisującej zagładę, jest to, że godność zachować
można, ale trzeba zdecydować się na poświęcenie innego podstawowego
dobra, jakim jest życie. W tym znaczeniu jednostka wobec zła jest często
bezsilna, nie jest w stanie skutecznie mu przeciwdziałać, może jedynie z
wewnętrznym poczuciem niezłomności wyznawanych wartości i zasad
"nadstawić drugi policzek" bądź odebrać sobie życie.