Slayers forever 12


"Slayers Forever!" by Kot

Czę?ć dwunasta: "Pola czarnych róż."

Lina wstała, popatrzyła dookoła. Wiatr targał jej włosami i ubraniem, a mimo to widoczno?ć utrudniała gęsta mgła. Zrobiła kilka kroków. Przystanęła, bo co? wbiło jej się w łydkę. Schyliła się, podniosła czarnš różę. Przed niš rozcišgało się ich pole. Ich płatki l?niły w ?wietle księżyca, sprawiajšc wrażenie zaczarowanych. Czarodziejka odwróciła twarz w lewo i dostrzegła ciemny cień, ledwo widoczny po?ród mgły. Miał kształt postaci w poszarpanym płaszczu, siedzšcej na smukłym koniu. Nagle je?dziec smagnšł zwierzę biczem, koń zarżał i odgalopował.

-Gdzie my jeste?my?-Lina usłyszała głos Gourry'ego.

Amelia wycišgnęła z torby pergamin od Azalei, wróżbitki z Saillune.

-Po?ród mro?nych krain stoi Zamek Dusz-przeczytała księżniczka.-W jego lochach spoczywa władca tych krain, ?pišcy snem wiecznym Etertchaut. Należy trumnę jego roztrzaskać, a jego samego pozbawić głowy, aby spokój zapewnić ?wiatu-Amelia popatrzyła na towarzyszy.-Jeszcze żadne z zadań nie było tak dokładnie opisane. Wcze?niej pojawiało się tylko jedno zdanie i mapa, a teraz...Co to może oznaczać?

-Gra wła?nie się zaczęła, Amelio-rzekła Lina.

-Gra?

-Tak. Rozgrywka, od której zależy nasz los.

-Elfy przeniosły nas w to miejsce, aby ułatwić nam zadanie?-Zapytała Filia po chwili ciszy.

-Najwidoczniej-odparł Zelgadis.-Jakby nie do?ć dla nas zrobili...

-Chod?my-zarzšdziła Lina.-Musimy się spieszyć.

Tnšc mieczami czarne róże przedzierali się przez pole. Mgła zdawała się na nich napierać, utrudniać poruszanie. Czuli, że nie sš sami, obserwuje ich kilka par oczu. Gdy odwracali głowę, kiedy kštem oka dostrzegli ciemny kształt, nikogo tam nie było. Czarnych róż zdawało się przybywać, ledwo zdšżyli przej?ć, a wyrastały nowe.

Nagle im oczom ukazały się kamienne mury. Mgła znikła, srebrne ?wiatło księżyca o?wietliło Zamek Dusz, a raczej ruiny, jakie po nim zostały. Niegdy? ta monumentalna budowla, teraz była tylko żałosnym wspomnieniem po dawnych czasach. Zamiast bramy znajdowała się tam ogromna dziura, naokoło walały się spróchniałe belki. Ostrożnie wkroczyli do ?rodka. Na ?cianach dostrzegli płaskorze?by przedstawiajšce rycerzy z mieczami, w pięknych zbrojach wykutych w kamieniu. Gdy przyjrzeli się bliżej zauważyli ich wykrzywione we w?ciekło?ci twarze. Zamiast zębów mieli długie kły. Filia wzdrygnęła się na widok płaskorze?b. Dlaczego ?ciany zamku ozdobiono czym? tak przerażajšcym?

Przeszli do drugiej komnaty, o wiele mniejszej od poprzedniej. Podłoga skrzypiała pod ich ciężarem. Cały pokój był pusty, nie było tam nawet starych mebli, czy kominka. Na oknach widniały resztki kolorowych witraży. Gourry uchylił żelazne wrota. Znale?li się w przestronnej sali. Pokryte grubš warstwš kurzu i pajęczyn meble wyglšdały żało?nie. Po grubych zasłonach zostały tylko strzępy. Lina podeszła do starej biblioteczki. Ksišżki zapisane były w dziwnym języku. W jednej z nich natknęła się na obraz przedstawiajšcy płonšcego mężczyznę w szatach maga i strzałkę pokazujšcš ko?ciotrupa w jego szatach. Wzdrygnęła się na wspomnienie odbicia w lustrze w domu Alaizabel Crey. Odłożyła księgę na miejsce.

-Znalazłem wej?cie do piwnic!-Zawołał Zelgadis stojšcy przed odsuniętym posšgiem w kształcie rycerza.

Amelia wyszeptała kilka słów, a w jej dłoni pojawił się mały płomień. O?wietliła nim zej?cie do piwnicy, ukazały się kamienne schody. Zaczęli powoli schodzić w dół.

Szli w dół przez kilkadziesišt minut. Nie przypuszczali, że schody prowadzš tak głęboko. Dotarli do pomieszczenia o niskim sklepieniu. Na ?rodku stała kamienna trumna. Podeszli bliżej. Na trumnie wyryto napis: "Etertchaut, władca Zamku Dusz, skazany na potępienie, niech umiera przez wieki."

-Chyba go tu nie lubili-skomentował Gourry.

-Patrzcie, tu jest jeszcze jeden napis!-Szepnęła Filia.-Jakby...wydrapany.

-?mierć to dopiero poczštek-przeczytał Zelgadis.-A pod spodem...czarna róża.

Lina westchnęła.

-Czyżby miał co? wspólnego z tym piekielnikiem Octaviš?I co to, do cholery, ten Zakon Czarnej Róży?

-My?lę, że mogę wam odpowiedzieć na kilka pytań-rozległ się głos, który potoczył się echem po komnacie.-Jednak musicie spotkać się ze mnš w sali rytualnej.

-Kim jeste??!-Zawołała Lina, rozglšdajšc się dookoła.

Głos ?miał się przez chwilę, a potem odparł:

-Zobaczycie. Czekam w sali rytualnej.

I nie odezwał się już więcej. Ruda czarodziejka zaklęła cicho.

-Nie mamy czasu na głupoty-powiedziała do drużyny.-Rozsuńcie wieko trumny, załatwimy to szybko!

Jednak trumna była pusta.

*

Przedzierajšc się przez wšskie korytarze pełne pajęczyn doszli do kamiennych drzwi.

-Słyszycie?-Spytała Filia, podchodzšc do drzwi.-Jakby ?piew...Takie monotonne zawodzenie...

Pozostali tylko pokręcili głowami. Próbowali otworzyć wrota, ale te nawet nie drgnęły. Dopiero Lina otworzyła je specjalnym zaklęciem. Ich oczom ukazało się duże pomieszczenie. Poczuli zapach jaki? mikstur i charakterystyczny odór rozkładu. Nad podłogš snuł się czerwonawy dym. Pod ?cianami stały otwarte kamienne trumny. Zelgadis zaglšdnšł do jednej i natychmiast odwrócił wzrok. W trumnach leżały szczštki ludzi, którym brakowało czę?ci ciał. Szybko przeszli na drugš stronę komnaty. Dopiero teraz usłyszeli monotonny ?piew. Gourry popchnšł drewniane drzwi. ?piew przybrał na mocy. Nie rozróżniali słów, wszystko zlewało się w jeden d?więk. Przeszli kilka kroków. Znale?li się na balkonie ze spiralnymi schodami prowadzšcymi w dół. Lina wyjrzała za barierkę.

Na dole dziesištki ludzi w podartych łachmanach klęczeli, ?piewajšc monotonnš pie?ń. Dookoła płonęły małe ogniska. W centrum stał tron zbudowany jakby z ko?ci. A siedział na nim mężczyzna, niegdy? wielkiej sławy czarodziej. Wyglšdał, jak ożywiony szkielet, ubrany w piękne szaty. Na głowie miał koronę z ko?ci. W pustych oczodołach płonęły niebieskie ?lepia. Był to licz, istota istniejšca na granicy życia i ?mierci. Wielu znakomitych magów poddawało się zamianie w licza, by zyskać długowieczno?ć. Jedni robili to dla sławy, inni, aby dłużej prowadzić swoje zawiłe badania. Ale nie każdemu się udawało. Decydujšc się na przemianę należało liczyć się z tym, że eksperyment nie powiedzie się, a dusza do końca ?wiata będzie cierpieć ogromne katusze w Piekle.

Licz skierował oczy na balkon. Na jego twarzy pojawił się cień u?miechu. Wstał, podniósł dłoń. ?piew natychmiast ucichł.

-Przywitajmy naszych go?ci-przemówił licz.

Wszyscy odwrócili się w stronę balkonu. Amelia krzyknęła cicho. Żaden ze ?piewajšcych nie miał twarzy, tylko usta.

-Podejd?cie tu-licz machnšł dłoniš, a otaczajšcy go ludzie znikli, zamieniajšc się w obłoki zielonkawego dymu.

Lina skinęła na drużynę. Zeszli na dół i stanęli przed liczem.

-To ty nas wzywałe?-przemówiła ruda czarodziejka.-Przybyli?my tu, aby wypełnić misję. Szukamy władcy tych krain Etertchauta.

-Macie go przed sobš.

Zelgadis i Gourry błyskawicznie wyjęli miecze.

-Już za pó?no na walkę. Poddajcie się, a będziecie mogli odej?ć w spokoju.

-Chyba żartujesz-prychnęła Lina, tworzšc w rękach kulę ognia.-Pokonali?my Octavię, pokonamy i ciebie.

Na twarzy Etertchauta pojawiło się niedowierzanie, pomieszane z przerażeniem.

-Pokonali?cie Octavię..? Ale...to przecież on...miał być...-licz popatrzył niewidzšcym wzrokiem na drużynę.-Nie mogli?cie...

-Demon Octavia nie żyje-powiedziała twardo Lina.-Podobnie, jak jego podwładni.

Licz zawył bole?nie, po czym odwrócił się i pobiegł w stronę wyj?cia.

-Za nim!-Krzyknęła Lina.-Nie pozwólcie mu uciec!

Lecz nagle pojawiły się zielone zjawy, chwytajšce ich za ubrania. Zaatakowane nie reagowały.

-Elmekia lance!-Zelgadis spróbował zaklęć.

Podziałały. Dzięki temu udało im się dostać do wyj?cia. Zatrzymali się gwałtownie, gdy na ?cianach otworzyły się czarne portale.

Lina zaklęła i krzyknęła do Zelgadisa:

-We? Amelię i Xellosa i gońcie drania! My zajmiemy się resztš!

Chimera potaknšł. Księżniczka wraz z Xellosem pobiegli z nim w głšb korytarza. Z portali wyszły czarne cienie, które uformowały się w je?d?ców na koniach. W ko?cianych dłoniach pojawiły się ciemne miecze. Z Sali Rytualnej ponownie zaatakowały zielone zjawy.

Sytuacja była beznadziejna.

*

Zelgadis, Amelia i Xellos biegli za liczem. Dostrzegli kawałek jego płaszcza znikajšcy za zakrętem. Mazoku zatrzymał towarzyszy. Nigdy nie czuł tak dziwnej energii. Ostrożnie podeszli do miejsca, gdzie zniknšł Etertchaut. Zobaczyli kamiennš ?cianę, a na niej namalowanš czarnš różę. Na podłodze klęczał licz, szepczšcy goršczkowo słowa w nieznanym języku. Malowidło zapłonęło czarnym ogniem.

-Ra tilt!-Czar Zelgadisa odbił się od niewidzialnej bariery.

Nagle usłyszeli głos, który wydobywał się z nieokre?lonego miejsca:

-Nowe ciało...potrzebne nowe ciało...Octavia zawiódł...Potrzebne nowe ciało...

Licz wstał, odwrócił twarz ku chimerze. Czarny ogień zapłonšł z nowš siłš. Etertchaut wystawił przed siebie rękę, z której wypłynęła czarna energia.

Z gardła mazoku wydobył się krzyk bólu. Xellos poczuł, jak co? rozrywa go od wewnštrz.

-P...Panie Xellosie!-Amelia chciała do niego podej?ć, ale zatrzymała jš niewidzialna bariera.

Xellos upadł na kolana. Zamknšł oczy, przestał krzyczeć. Czarny ogień na ?cianie zgasł, po malowidle została tylko niewyra?na smuga. Licz opu?cił rękę.

Zapanowała cisza.

*

Mazoku ujrzał przed sobš czarnš otchłań, w której płonšł ogień. Był zawieszony w przestrzeni. Podpłynęło do niego złote ?wiatło.

-Co tu robisz, Xellosie?-Spytało głosem kobiety.-Co robisz u bram Chaosu?

Xellos wpatrywał się z niedowierzaniem w Lord of Nightmares.

-Na granicy...Chaosu..?-Szepnšł.-To znaczy, że ja...umarłem..?

-Można tak powiedzieć-poczuł na policzku dotyk kobiecej ręki.-Twoja dusza znajduje się pomiędzy wymiarami, a ciało opanowała złowroga siła.

-Matko...Nie mam siły. To dla mnie zbyt mocny przeciwnik...Wiesz przecież, kto zawładnšł moim ciałem.

Usłyszał cichy ?miech.

-Zawiodłem-szeptał Xellos.-Miałem powrócić, aby spełnić misję, ale zawiodłem...Czy uwolnienie mnie z wymiaru, w jakim zamknęła mnie Zelas miało sens, Matko?

-Zawsze jest jaki? sens...

Poczuł, jak wypełnia go pradawna energia.

-Dzięki temu utrzymasz w dłoniach Kyrd'e Wa...-głos Złotej Władczyni cichł.-Wracaj tam, gdzie twoje miejsce...

Przed oczami rozbłysło mu o?lepiajšce ?wiatło. Powrócił do swojego ciała. Mroczna siła chciała z powrotem wygnać jego duszę, ale był silniejszy. Czarna energia wróciła do licza.

Etertchaut rzucił pełne niedowierzania spojrzenie na mazoku i rzucił się do panicznej ucieczki.

-Panie Xellosie?-Amelia klęknęła przy purpurowłosym.-Nic panu nie jest?

Pokręcił głowš.

-Szybko!-Krzyknšł Zelgadis.-Gońmy go!

Ruszyli w pogoń.

*

Gdy miecz Gourry'ego trafiał w miecz cienistego je?d?ca sypały się iskry. Lina miotała zaklęciami, próbujšc odgonić natrętne zjawy. Nagle wišzka czarnej energii odrzuciła jš do tyłu. Uderzyła plecami o ?cianę i osunęła się na ziemię. Je?dziec uniósł miecz do góry. Gourry zajęty był drugim je?d?cem, nie był w stanie pomóc czarodziejce. Filia wytworzyła w dłoniach złota kulę i trafiła w zjawę. Je?dziec zwrócił ku niej upiornš twarz. Smoczyca popatrzyła na słabnšcego szermierza, ciężko rannš Linę.

Nie mamy szans, pomy?lała. Ta krypta będzie naszym grobem, je?li nikt nam nie pomoże...

I wtedy przypomniała sobie o zaklęciu tak potężnym, że zakazanym przez Smoczš Radę. Gdyby go użyła, na pewno pokonałaby zjawy. Ale decydujšc się na taki krok zostałaby na zawsze wydziedziczona ze smoczej rasy.

Gourry krzyknšł, gdy ciemny miecz przebił mu ramię.

Filia wzniosła ręce do góry, ignorujšc cišgnšce jš duchy. Dono?nym głosem wypowiedziała słowa, których nie używano od czasów Wielkiej Wojny Ras. Je?d?cy przystanęli, niepewni, co majš robić. Smoczyca krzyknęła, a z jej dłoni wydobyły się ?wietliste kręgi, które rozchodzšc się po komnacie niszczyły zielone zjawy. Ich krzyk odbił się echem od ?cian.

Złotowłosa opu?ciła ręce, dyszšc z wycieńczenia.

-Udało się..-wyszeptała.

Ale ciszę rozdarł krzyk rudej czarodziejki. Jeden z je?d?ców uderzył jš w tył głowy, a gdy opadła zemdlona na podłogę złapał i zaczšł uciekać. Gourry pobiegł za nim. Filia widzšc, że drugi je?dziec chce go dopa?ć, ostatkiem sił wytworzyła zaklęcie i uderzyła w je?d?ca. Cienista zjawa zatrzymała się. Filia u?wiadomiła sobie w jak okropnej sytuacji się znalazła; sama, ledwo żywa miała stoczyć walkę z upiornym je?d?cem.

Po zielonych zjawach została tylko zielonkawa mgiełka, unoszšca się nad ziemiš. Teraz opadła całkowicie. Powoli na kamiennej podłodze zaczęły wyrastać czarne róże.

*

Zelgadis, Amelia i Xellos wpadli do komnaty, do której uciekł licz. Stał on pomiędzy dwoma ołtarzami. Na jednym spał mały chłopiec, a na drugim młody mężczyzna. Etertchaut wzniósł ręce do góry.

Mazoku zrozumiał, co ma zaraz nastšpić. Licz zechce przekazać moc któremu? z ludzi.

"Zaatakujcie licza!"-Rozległo się w głowie Zelgadisa i Amelii.

Xellos zniknšł, by za sekundę pojawić się przy jednym z ołtarzy. Zacisnšł ręce na ladze i szybkim ruchem przebił serce ?pišcego mężczyzny.

Etertchaut przerwał rytuał oddawania mocy. Dzięki temu Zelgadis mógł zaatakować.

-Ra Tilt!-Zaklęcie ugodziło w licza, zwalajšc go z nóg.

-Ra Tilt!-Zawtórowała Amelia.

Etertchaut próbował się bronić, ale przeszkodził mu Xellos. Położył stopę na jego krtani, przygważdżajšc go do ziemi. Uniósł lagę, czerwony rubin błysnšł. Mazoku wbił broń w serce licza.

Potwór zacharczał i wyzionšł ducha. Czarna mgiełka wydobyła się z jego ciała. Po chwili zniknęła.

*

Ruda czarodziejka powoli dochodziła do siebie. Ujrzawszy trzymajšce jš ko?ciane ręce zjawy nie wahała się ani chwili. Wycišgnęła Miecz Demonów, którego czarne ostrze zapłonęło ciemnym ogniem. Je?dziec szarpnšł za wodze, przerażony widokiem tego legendarnego oręża. Lina jednym ciosem przebiła widmowe ciało zjawy. Koń stanšł dęba, czarodziejka spadła na kamiennš podłogę. Cienisty je?dziec wydał skrzekliwy wrzask, po czym zamienił się w obłok czarnego dymu.

Lina wystała, schowała miecz. Nadbiegł Gourry.

-Spokojnie-powiedziała do niego czarodziejka.-Pokonałam upiora.

Blondyn odetchnšł z ulgš.

-A gdzie Filia?-Spytała ruda.

-O nie!-Szermierz złapał jš za ręke.-Filia została sama!

*

-Czy to oznacza, że zadanie zostało wykonane?-Zapytała Amelia.

-Niezupełnie...-szepnšł Xellos i zniknšł.

Pojawił się przed Filiš. Smoczyca nie zdšżyła nic powiedzieć, mazoku wytworzył w ręku czarnš kulę i rzucił niš w je?d?ca, rozrywajšc go na strzępy. Bez słowa złapał smoczycę i się zdematerializował.

*

Cała drużyna zebrała się przed ?pišcym chłopcem.

-Nie powinni?my go tak zostawiać-odezwała się Amelia.-To gorsze od ?mierci.

-Zabierzemy go do najbliższego miasta-powiedziała Lina.-Ale najpierw musimy dowiedzieć się czego? więcej o Zakonie Czarnej Róży. To wszystko ich sprawka...

Zapanowała cisza. Zelgadis chodził po komnacie szukajšc ksišg, pergaminów, gdzie mogły znajdować się potrzebne informacje.

-Jest sposób-przemówił niespodziewanie Xellos.-Potrzebna jest do tego krew...

-Nie możemy skorzystać z tego sposobu-Lina zmarszczyła brwi.-Krew licza jest truciznš, nikt nie przeżyje wypicia eliksiru na jej bazie.

-Ja przeżyję-odparł Xellos, nachylajšc się nad Etertchautem.

Filia podała mu małš filiżankę. Mazoku napełnił naczynie czarnš krwiš licza. Wypowiedział inkantację, mikstura zmieniła barwę na jasnoniebieskš. Posłał Linie nieodgadnione spojrzenie i wypił eliksir jednym haustem.

-Octavia miał posłużyć jako ciało dla ducha przybyłego z Otchłani...-zaczšł mówić. Słowa były niewyra?ne. Xellos zamknšł oczy.-Licz miał za zadanie mu tš moc przekazać...w razie niepowodzenia eksperymentu duch miał opanować ciało młodzieńca, lub dziecka...

Zakaszlał, otworzył oczy.

-Tylko tyle wiedział.

Musieli mu uwierzyć.

-Zbierajmy się stšd...-powiedziała Amelia, bioršc małego chłopca na ręce.

Lina wyjęła Miecz Demonów i odcięła Etertchautowi głowę.

Kolejne zadanie zostało wykonane.

Cišg dalszy nastšpi.....

kot.agata@interia.pl

_______________

Ło, matko! Jaka ta czę?ć długa! W sumie mogłabym jš podzielić na dwie, ale po co..?

Ej! To najdłuższy fik, jaki do tej pory napisałam! WOW!



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Slayers forever 4
Slayers forever 16
Slayers forever 9
Slayers Forever!, Slayers Forever! 01, Ohayo-o
Slayers forever 1, Mii podniosła głowę znad książki
Slayers forever 5
Slayers Forever!, Slayers Forever! 05, Ohayo-o
Slayers forever 2, Mii podniosła głowę znad książki
Slayers Forever!, Slayers Forever! 08, Ohayo-o
Slayers Forever!, Slayers Forever! 06, Ohayo-o
Slayers forever 6
Slayers forever 13
Who wants to live forever, Slayers fanfiction, Oneshot
wykład 12 pamięć
Figures for chapter 12
Mechanika techniczna(12)
Socjologia wyklad 12 Organizacja i zarzadzanie

więcej podobnych podstron