(Asia Żelazek)
Hołd złożony wybitnym jednostkom w liryce Norwida.
„Bema pamięci żałobny rapsod" (1851). Wiersz poświęcony pamięci Józefa Bema, majora artylerii w powstaniu listopadowym, bohaterskiego wodza powstania węgierskiego z roku 1849. Bem zmarł w 1850 r., Norwid napisał swój utwór niedługo potem. Treścią wiersza jest opis pogrzebu bohatera. Nie jest to jednak pogrzeb rzeczywisty, ale poetycko stylizowana wizja. Miecz zdobiony wawrzynem, gromnice i proporce przypominają obraz średniowiecznych rycerskich ceremonii pogrzebowych. Inne elementy tej wizji: ciało zmarłego zakute w zbroję, wiezione jest przez bojowego rumaka, płaczki niosą naczynia na łzy, młodzieńcy biją toporami w tarcze — przypomina to starodawny pogrzeb wodza germańskiego. Są tu także cechy słowiańskie, np. snopy wonnych ziół.
„Rapsod..." to wielki, poetycki hołd, złożony zmarłemu, który był ucieleśnieniem idei walki o wyzwolenie narodów spod tyranii. W końcowej wizji poety korowód pogrzebowy zamienia się w triumfalny pochód postępowych sił
„Do obywatela Johna -Browna" (1859). Tytułowy bohater był amerykańskim demokratą, który walczył o zniesienie haniebnego niewolnictwa Murzynów. W roku 1859 Brown, dowodzący ledwie piętnastoma spiskowcami, opanował arsenał wojenny, ale po zaciekłej walce musiał się poddać. Oskarżono go o zdradę stanu i skazano na śmierć przez powieszenie.
Poeta odczuwa ból, że właśnie w Ameryce Kościuszki i Waszyngtona dokonuje się okrutny akt tłumienia wolności. Śmierć Johna Browna jest dla niego zapowiedzią zupełnego upadku swobód demokratycznych w Stanach Zjednoczonych. Przez ocean polski poeta przesyła amerykańskiemu bojownikowi wyrazy ludzkiej solidarności. Niezwykłą siłę ma obraz egzekucji bohaera: „Więc, niźli szyję Twoją obnażoną /Spróbują sznury, jak jest nieugiętą/Więc niźli ziemi szukać poczniesz piętą/. By precz odkopnąć planetę spodloną...". Podkreślona metafora jest jednym z najsilniej oddziałujących na wyobraźnię i intelekt obrazów poetyckich w literaturze romantycznej. Grozę potęguje tu świadomość, że egzekucja zdarzyła się naprawdę, a poeta przedstawił współczesne mu wydarzenia.
„Fortepian Szopena" (1863—64). We wrześniu 1863 roku z okien pałacu Zamoyskich w Warszawie oddano strzał do generała-gubernatora Berga. Wtedy to żołnierze carscy zdemolowali budynek, a przez okno wyrzucono na bruk fortepian Szopena. Norwid bardzo przeżył ten fakt. Poeta pamiętał swoje ostatnie odwiedziny u Szopena w Paryżu (upamiętnił je w prozie „Czarne kwiaty”).
Wspomnienie umierającego kompozytora, brutalny warszawski incydent poetycki hołd, złożony genialnemu muzykowi, to tkanka utworu. Na tym tle autor snuje refleksje na temat dziejów kultury, istoty piękna i sztuki. Słynne zakończenie wiersza: „ideał sięgnął bruku".
„Fortepian Szopena" łączy głębię myśli z niezwykłym artyzmem. Nieregularny, zmienny rytm wiersza znakomicie oddaje zawartość myślową, podkreśla plastykę obrazów.
„Coś ty Atenon zrobił, Sokratesie" (1856). Poeta wspomina wielkich ludzi, którzy — za życia niedocenieni — po latach przenoszeni są do innych grobów, albo mają więcej niż jedno miejsce spoczynku. Sokrates, skazany przez Ateny na śmierć, Dante, wygnany z Florencji, Kolumb, który zmarł w niełasce, Napoleon i Kościuszko... Świat zrozumiał wielkość tych ludzi długo po ich śmierci: „Bo grób Twój jeszcze odemkną powtórnie, /Inaczej będą głosić Twe
zasługi....", „A lać ci będą łzy potęgi drugiej/ Ci, co człowiekiem nie mogli Cię
widzieć".
W twórczości Norwida takie refleksje znajdziemy i w innych utworach. W wierszu „Klaskaniem mając obrzękłe prawice" poeta przewiduje, że choć współcześni go nie rozumieją, potomni docenią: „Syn minie pismo, lecz ty spomnisz, wnuku"...„Tak znów odczyta on, co ty dziś czytasz, /Ale on spomni mnie... bo mnie nie będzie". Myśli poety brzmią gorzko, tym bardziej że sam doświadczył dziwnego zaślepienia współczesnych. Jeden z największych poetów polskich dokonał żywota w paryskim przytułku dla ubogich emigrantów, osamotniony i niezrozumiany. Pochowano go na cmentarzu w Ivry, by po pięciu latach przenieść do zbiorowego grobu polskiego w Montmorency.