0013201

0013201



Derwisz słowem królewskiem wzgardził i nic nie odpowiedział. Wezerowie przy królu będący rzekli mu:

—„Słuszna rzecz, abyś słowu królewskiemu dosyć uczynił; a nie będzie-lić się mieszkanie tamto zdało i miejsce do modlitw nie będzie-li sposobne, wola zostaje w ręku twoich.”

Po długich namowach, wstawszy derwisz, do miasta poszedł. Król też kazał dla niego pałac swój jeden w pięknym a wesołym ogrodzie będący nagotować; a on ogród był tak wesoły i sposobny, zioły rozmaitemi napełniony, że z chorego mógł uczynić zdrowego.

Policzki tego sadu równe róży były,

Wargi, usta panieńskie farbą przechodziły.

Jako kiedy owo już sroga zima minie,

A lato kwiecie wszytko po krzewiech rozwinie, Czereśnie po gałęziach na dół się zwieszały,

W pomagranaty drzewa gęsto się ubrały.

Ku temu król posłał mu pannę barzo nadobną dla posługi i dla gotowania i chłodzenia ser-betów.

Rumianość panny równa księżycowi,

Sidłem się stała w skok nabożnikowi.

Ze twarz podobną aniołowi miała,

Że świetnym strojem pawa przechadzała, Wnetże zakonnik zarwawszy miłości, Zapomniał Boga i wstrzemięźliwości.

Nabożnik on rozkosznych potraw się najadłszy


Wyszukiwarka