Derwisz słowem królewskiem wzgardził i nic nie odpowiedział. Wezerowie przy królu będący rzekli mu:
—„Słuszna rzecz, abyś słowu królewskiemu dosyć uczynił; a nie będzie-lić się mieszkanie tamto zdało i miejsce do modlitw nie będzie-li sposobne, wola zostaje w ręku twoich.”
Po długich namowach, wstawszy derwisz, do miasta poszedł. Król też kazał dla niego pałac swój jeden w pięknym a wesołym ogrodzie będący nagotować; a on ogród był tak wesoły i sposobny, zioły rozmaitemi napełniony, że z chorego mógł uczynić zdrowego.
Policzki tego sadu równe róży były,
Wargi, usta panieńskie farbą przechodziły.
Jako kiedy owo już sroga zima minie,
A lato kwiecie wszytko po krzewiech rozwinie, Czereśnie po gałęziach na dół się zwieszały,
W pomagranaty drzewa gęsto się ubrały.
Ku temu król posłał mu pannę barzo nadobną dla posługi i dla gotowania i chłodzenia ser-betów.
Rumianość panny równa księżycowi,
Sidłem się stała w skok nabożnikowi.
Ze twarz podobną aniołowi miała,
Że świetnym strojem pawa przechadzała, Wnetże zakonnik zarwawszy miłości, Zapomniał Boga i wstrzemięźliwości.
Nabożnik on rozkosznych potraw się najadłszy