00463

00463



jedno. Ponadto fascynacja absolutem zabija niezbędną dla człowieka działającego świadomość, iż niewiele jest w życiu wyborów, które można dokonać raz na zawsze, eliminując tym samym konieczność dokonywania wyborów w przyszłości. Ktoś, kto decyduje się na działanie, potrzebuje nie tylko formuły, która nadawałaby temu działaniu sens. Musi być także gotowy do zanegowania tej formuły w każdym momencie o tyle, o ile zaczyna ona wstrzymywać go w ruchu. Jeżeli tego nie potrafi, czeka go albo zwątpienie w sens dążenia do ideału, albo (co zdarza się bodaj częściej) uznanie formuły własnej za raz na zawsze daną miarę wszechrzeczy. Wydaje mi się, że wiara w absolut zabija utopię, toteż utopiści musza strzec się także samych siebie.

Po trzecie, wreszcie, czytelnik może zauważyć, iż wykazuję w tej książce pewne lekceważenie tych licznych drobiazgowych projektów dobrze zorganizowanego społeczeństwa, w jakie obfitują dzieje myśli utopijnej. Istotnie, projekty te nie wydają mi się zbyt ważne, a często ocierają się wręcz o śmieszność, usiłują bowiem przewidzieć to, czego przewidzieć nie można. Sztuką prawdziwą nie jest wymyślanie mnóstwa szczegółów przyszłego społeczeństwa, lecz znalezienie drogi, która do niego prowadzi, oraz podjęcie decyzji, aby na tę drogę wkroczyć. Zmienianie świata jest poza wszystkim innym trudną umiejętnością. Liczy się tu nie tylko wyobraźnia, lecz również - i to przede wszystkim - wiedza, trzeźwość, technika. Owa niezbędna wiedza musi obejmować m.in. historyczne podłoże, na jakim odbywa się ludzkie działanie.

Od stuleci człowiek jest nawiedzany przez dwa wielkie marzenia: przez marzenie o rozpoczęciu swego życia społecznego od nowa i oderwaniu się od tego wszystkiego, co było i jest, oraz przez marzenie o szczęściu, jakie uzyska bez walki od rzeczywistości zastanej. Ludzie marzyli o skrzydłach, ludzie (i to czasem ci sami, choć w innych sytuacjach i okresach swego życia) marzyli o korzeniach.

Oddając się pierwszemu z tych marzeń, wierzymy, że nic nas z zastanym światem nie wiąże, czy też raczej, że nie ma takich więzów, których nie można, nie wolno lub nie trzeba zerwać, jeśli tylko otwiera się przed nami rozległa przestrzeń ideału. Wyobrażamy sobie, że potrafimy sięgnąć jakiegoś świeckiego nieba, dotknąć jakiegoś absolutu - sprawiedliwości, wolności, równości, braterstwa i czego tam jeszcze.

Wybierając drugie marzenie, odwracamy się w stronę gleby, z której żeśmy wyrośli, i w glebie tej szukamy źródła siły, pewności, bezpieczeństwa i - jeśli trzeba -nadziei. Nawet wątpiąc we wzorcową wartość gotowego świata, w nim właśnie staramy się odnaleźć zadatki lepszej przyszłości. Nawet potępiając status quo, chcemy wierzyć, że gdzieś pod jego powierzchnią kiełkuje przyszła doskonałość i potrzeba tylko trochę cierpliwości. Taka jest, oczywiście, wiara wszystkich konserwatystów. Ale nie tylko. Bywa, że podzielają ją również swego rodzaju radykałowie, mianowicie tacy, którzy - mając podobny do utopijnego ideał społeczeństwa - bądź są ufni w dobroczynne i samodzielne działania Historii, bądź też mniemają, że drogę do „królestwa wolności” da się odbyć krok za krokiem - jak spacer po niedzielnym deptaku.

Postawy te można i należy krytykować, ale nie wolno od nich abstrahować. Wielu utopistów jak gdyby o tym nie wiedziało, przeciwstawiając temu wszystkiemu, do czego ich współcześni przywykli, wizję całkowicie nieznanego Kryształowego Pałacu. To również ważna przyczyna porażek utopizmu.


Wyszukiwarka