0012201

0012201



244

—    Wątpisz pan ieszcze ?

—    Nie, rzekł Gilbert, ale bez najmniejszego przekonania tego, co mówi — tak samo jak i ty wierzę, że jakiś nieznany nieprzyjaciel chciał ciebie zgubić ; zajmuj się więe bez przerwy ułożeniem silnych podstaw obrony.

-- I ja z mojó| strony będę się starał pozyskać jak najwięcej dowodów niewinności twojćj i przedłożę je następnie obrońcy twemu. A teraz idź moje dziecko. Do widzenia się.

Rani wyszedł i udał się następnie do swojej ciotki.

Gilbert pogrążył się w ponurem dumaniu.

—    Czyżbym ja się miał naprawdę tak pomylić? Czyżby Raul miał naprawdę być ofiarą zemsty osobistej ? To zda,e się być prawie uieprzypuszczaluem.

A jednak muszę rzecz zbadać do giuntu. Człowiek

0    czerwonych włosach musiał przecież zostawić jakiś ślad po sobie jeszcze gdzieindziej oprócz w warsztacie stolarskim przedsiębiorstwa pogrzebowego.

Gilbert wyszedł z hotelu, wsiadł do powozu

1    kazał się zawieść na dworzec północny i tam zażądał biletu do stacyi Suivilliers.

Przybywszy do stacyi, wsiadł do powozu idącego do Moifontaine, lecz przejeżdżając przez wioskę ła Chapelle-en Serval wysiadł i piechotą udał się do Poutarme.

XI.

Filip de Garennes udał się w następnym dniu rychło rano do matki.

Baronowa oczekiwała go z niecierpliwością.

—    Cóż się stało, — 2apytał Filip, zobaczywszy matkę swoją tak wzburzoną.

—    Interesa nasze źle idą.

—    Pewnie Genowefa odmawia ?

—    Wczoraj mówiłam z Genowefą... powiedziałam jej, źe ją kochasz, źe chcesz jój szczęścia, żeś człowiek poważny, dla tego kochasz ją szczerze, źe będzie dla mnie prawdziwą przyjemnością, nazwać ją swoją córką, ale to wszystko nic nie znaczy, Genowefa zakochała się w kim innym.

—    A czy Genowefa powiedziała ci, matko, kogo kocha ?

—    Napróźno starałam sic wywiedzieć o tern. Z pewnością będzie to jaki sielankowy romans, gąska zakochała się prawdopodobnie w jakim gburze w Nau-teuille-Haudoin.

—    A czyż więc. miałaby rzecz być skończoną ?

—    Nietylko skończoną ale niebezpiecznie byłoby ponawiać ją, Genowefa mogłaby powziąść podejrzenie.

—    Ha! więc tem gorzej dla nićj, — wyszeptał Filip groźnym głosem z poza zaciśniętych zębów, a oczy jego miały w tej chwili wyraz złowieszczy — niech ginie! Ja umywam ręce wtedy. Niech się spełni jój przeznaczenie.

Baronowa była jak trup bladą.

—    Czyżbyś miała się obawiać, moja matko?

—    Tak jest, boję się tego, co ma nastąpić. Jest to przerażające. Może zgubić nas.

—    A więc chcesz matko być skazaną na ciągłą nędzę i upokorzenie? Chcesz stracić miliony? Czy jesteś kobietą, zdolną odmawiać sobie wszystkiego? Przecież możesz przewidzieć, źe skoro zjemy te parę tysięcy franków, pożyczone na dom Bry czeka nas


Wyszukiwarka