Toastom nie byłoby końca, lecz czas naglił do powrotu. Wśród toastów tych, będących wyrazem uznania i podziwu dla jednych, a serdecznej wdzięczności drugich, płynęły słowa jędrne, owiane zapachem ogrzanej przedwiośnianem słońcem ziemi, lśniące promieniami chylącej się ku zachodowi dnia tarczy słonecznej — słowa zrozumiałe dla myśliwych.
Podczas tych chwil najserdeczniejszych, pięknych w swej myśliwskiej prostocie, łowczy powiatowy, p. Korybut Daszkiewicz, w imieniu Kierownictwa Straży, ofiarował p. gen. Skrzyńskiemu honorową odznakę straży w postaci dwukolorowej, emaljowanej tarczy z orzełkiem u jej głowy.
I odjechaliśmy — wdzięczni za piękny dzień łowiecki, przeżyty w Płońsku.
*
Gdy myślą wracam obecnie, z odległości coraz bardziej biegnących dni, do opisanej tu może niezbyt plastycznie uroczystości, dzieje się rzecz dziwna: — bynajmniej nie zacierają się w wyobraźni sylwetki osób, dźwięki sygnałów i pieśni, szczegóły przemówień, znaczenia wyrazów. A setki obrazów, w kolejności szybko zmieniających się momentów podniosłej uroczystości, żywo i wiernie przesuwają mi się przed oczami, niby na wszystkochwytnej taśmie filmowej.
Wspomnienia te każą pracować myśli, szukać odpowiedzi na dziesiątki narzucających się pytań, snuć ufne nadzieje spraw ważkich, jakie mogą nastąpić.
Zdajmy sobie bowiem dokładnie sprawę z tego, czego byliśmy świadkami w Płońsku...
Zwycięstwo garści myśliwych w dążeniu do realizacji ideowego programu? Tak, ale w szczegółach wygląda to jeszcze wyraźniej: skonsolidowanie samych myśliwych; utrwalenie kontaktu o wyraźnym programie pracy łowieckiej, jako pracy ideowej i gospodarczej zarazem, z bezpośredniemi władzami; uznanie miejscowego społeczeństwa dla stworzonego
17