Zmiany w strukturze i charakterze pracy placówek oświatowych są niespójne z tym, co właściwe i dobre dla dziecka. Przykładem tego jest utworzenie gimnazjów, przeprowadzone w imię dobra dziecka, które jak się okazuje - nie ma z tym dobrem nic wspólnego. W działaniach dla dobra dziecka trzeba brać pod uwagę doświadczenie nauczycieli mających kontakt z uczniem.
Małgorzata Hamelak
Ogólna charakterystyka dziecka na danym poziomie szkolnictwa nie jest możliwa. Są pewne cechy charakterystyczne dla danej grupy wiekowej dzieci, lecz są one tylko pewnym mglistym zarysem, gdyż każde dziecko ma swój indywidualny tok rozwoju, cechy charakteru, osobowość. Ponadto każde dziecko wzrasta w rodzinie, która to przekazuje mu konkretny styl żyda, zasady, wartośd. Każde dziecko jest indywidualnością, natomiast działania dla dobra dziecka i jego prawidłowego rozwoju są ogólne, powinny pozytywnie oddziaływać na ogół dzied, ogół uczniów.
Problemy, z jakimi spotykam się w pracy nauczycielskiej, wiążą się w dużej mierze z nieświadomością rodziców i ich nieodpowiednimi postawami rodzicielskimi przejawiających się bądź to w postawach nadopiekuńczych, bądź w postawach odtrącających czy nadmiernie wymagających. Współpraca na płaszczyźnie szkoła - dom jest priorytetowym czynnikiem warunkującym prawidłowy rozwój dziecka. Dlatego też jest niezmiernie istotna między nauczycielem dzieci w młodszym wieku szkolnym a rodzicami tego dziecka. Problem pojawia się, gdy rodzic jest święrie przekonany o właśdwych wychowawczo poczynaniach i żadne argumenty czy rady ze strony nauczyciela nie przynoszą rezultatów. Podobnie jest z rodzicem świadomym swoich błędów, który jednak nie chce się do nich przyznać i odmawia współpracy. We wszystkich tych przypadkach poszkodowane jest dziecko. Nauczyciel zaś, chcąc pomóc, staje się bezradny, przy czym cały precedens jest jeszcze trudniejszy, gdy wychowawca jest hamowany w swoich poczynania przez dyrektora, który obawia się konfliktu i niekorzystnej dla niego opinii (kompletnie nie przywiązując wagi do działania dla dobra dziecka, ale dobrych stosunków z rodzicami, którzy krzywdzą własne dziecko).
Z moich doświadczeń wynika więc, że odejście od obowiązku współpracy z poradnią psychologiczno-pedagogiczną jest krokiem ku popieraniu nieodpowiednich postaw rodzicielskich, utwierdzaniu rodziców w braku konsekwencji ich zachowań i bezkarności. Jeśli rodzice krzywdzą dziecko, świadomie lub nie, kto ma mu pomóc jeśli nie nauczyciel? Zaznaczam, że mam tu na myśli polecenie kontaktu z poradnią rodzicowi dziecka, który ma faktyczne problemy, a nie dziecka, którego problemy są powodem indywidualnego toku rozwoju.
Karygodna jest postawa nauczyciela, który stwierdza Rodzic nic chce współpracować, lo ja nic nie poradzę. I z drugiej strony, psychologa: Nie pomoże pani lentu dziecku, jeśli rodzic nie chce współpracować. więc lepiej dać sobie spokój. Nauczyciele powinni mieć prawo do nakazu nawet kontaktu ze specjalistą, jeśli rodzic nie podejmuje żadnych działań, a z dzieckiem dzieje się coś niedobrego. Najlepszym zaś rozwiązaniem byłby etat pedagoga czy psychologa szkolnego.
Nauczyciel ma za zadanie wychowywać dzied. Natomiast w rzeczywistości wychowuje również rodziców. Może nie wychowuje, a pedagogizuje. Tak, więc może warto byłoby wprowadzić etat dla pedagoga bądź psychologa, głównie w celu pedagogizacji rodziców.
Bardzo istotną sprawą, która wynika ze wcześniej nakreślonych problemów, jest zajmowanie funkcji kierowniczych w szkołach przez nieodpowiednich ludzi. Wydaje mi się, że każde stanowisko kierownicze, czy to w oświade, czy w jakimkolwiek przemyśle powinna zajmować osoba, która ma doświadczenie na niższym szczeblu tegoż przemysłu. Natomiast niejeden dyrektor publicznej placówki oświatowej, będący zarazem nauczycielem z doświadczeniem, staje się człowiekiem odsuwającym na bok interesy dziecka, dbając o interesy jednostki
Dyrektor placówki przedszkolnej jest nadmiernie obarczony obowiązkami związanymi z prowadzeniem kadr, budżetem oraz nadzorem pedagogicznym.
W małych placówkach istnieje tylko możliwość wyboru zastępcy społecznego, który za pełnienie swojej funkcji dostaje marne grosze.
W takiej sytuacji społeczny zastępca nie chce się podejmować zadań tak odpowiedzialnych jak przykładowo prowadzenie kadr.