OS OS YJ
ONEKj mężczyzna po trzydziestce ONKA, kobieta przed trzydziestką BARON, mężczyzna czterdziestoletni BARONOWA, kbbietż po tfzydżiesteś STUDENT, młody człowiek, dwudziestoparoletnf GARBUS, mężczyzna trzydżiestOpHfOJetfti NIEZNAJOMY, mężczyzna przed pięćdziesiątką
Ukośnie, po lewej stronie (wskazówki „po lewej”, „po pfa4 wej” — zawsze z punktu widzenia publiczności) fasada domu. Ganek wsparty na dwóch slupach. Drzwi wejściowe. Drzwi są podwójne. Zewnętrzne skrzydła, całe drewniak ne ■— uchylone, wewnętrzne — częściowo oszklone Zamknięte. Ha ganku — po prawej stronie fotel na bieQu*i nach, po lewej — krzesło. Dzwonek zawieszony koło drzwi.
Dwa okna, jedno w lewej części fasady, drugie w prawej| Oba zabezpieczone okiennicami, teraz zamkniętymi. Fasada domu jest pasteloworóżowa, okiennice bladonie-bieskie.
Kilka stopni prowadzi z ganku na murawę przed domem. Trawnik strzyżony. Po lewej stronie sceny, na prosceniuml owalny stół nakryty wiejskim obrusem w biało-niebieską kratkę. Wokół stołu cztery ogrodowe krzesła, takie same, jak krzesło na ganku.
Po prawej stronie, również na proscenium, kamienna ław-; ka bez oparcia, ustawiona równolegle do rampy.
Po prawej w głębi altana, czyli ławeczka w kształcie podkowy pod daszkiem wspartym na cienkich słupkach.
Dom w otoczeniu drzew. Drzewa i krzewy w tle, wokół altany.
Pora — początek lipca, przedpołudnie. Pogoda — słonecznie i błękitnie. Słońce i zieleń, blaski i cienie. Prawa strona sceny oświetlona, lewa w cieniu, co wskazuje na to, że po lewej stronie mamy wschód, a zachód po\ prawej. (Cień pada od domu, drzew itp.)
Świergot ptaków.
SCENĄ 1
Z prawej strony wchodzą Onek i Onka, Onek jest niski, okrągły, zażywny, rumiany i ruchliwy. Bez zarostu. W ,isportowym” garniturze w kratę, na głowie kaszkiet również „sportowy”. Spodnie tak zwane „pumpy”. Niesie sakwojaż.
Onka jest ładną niedużą blondynką w wielkim kapeluszu, w jasnej i długiej sukni. Niesie lekką parasolkę, otwartą. ONKA Jaki śliczny, niebieski domek!
Onek stawia sakwojaż na ziemi. Podchodzi bliżej do domu. Wyjmuje z kieszeni binokle, wkłada je na nos. Kontempluje dom przez chwilę.
ONEK Różowy^,
ONKA l2felHie~akiennice...
ONEK NisbiesMaf'
ONKA ~J'drzewa, drzewa, drzewa..*
ONEK Zielone, (zdejmuje binokle. Onka odwraca się pte-cami"do~mego. Wyjmuje z torebki chusteczkę, przykłada ją do oczu) Zielone... Co? Tak mi się wydawało. Na pierwszy rzut oka... Ale ja się nie upieram. (Onka nie odpowiada) Brutal jejnnie. Widzę, że~zielone, i wale prosto z mo-stur żiełone^Jak ostatni cham, .tle dałbym za to. żeby ogla-dafTwiat Woimióczami.
ONKA Nie muSsźT
ONEK Ja wi&zę~byle jak i byle co. Nie zastanawiam się Ale wy, artyści... O, wy macie inną wrażliwość. My, zwyczajni śmiertelnicy, powinniśmy się uczyć od artystów (zbliża się do niej i staje za jej plecami) Wybacz mi, pro-szę.
Órtktr odwraca się ku ńierhu i wyciąga rękę. Onek ca luje ją w rękę.