działu władzy za fundament każdego ustroju demokratycznego1.
Aby nie przedłużać wywodów, roboczo zaakceptujmy podyktowane tra-t dycją dążenie do wyodrębnienia w przepisach ogólnych jakichś najważniejszych ' fer działania czy kategorii władz państwa, mimo że taka ich systematyzacja „je wydaje się konieczna. Jestem zdania, że nawet bez wychodzenia poza katalog organów wymienionych przez art. 10 ust. 2, należałoby wyszczególnić cztery, a nie trzy władze. Zmiana ta miałaby znaczenie nie tylko formalne, ale wpłynęłaby f5vmieź na wzmocnienie parlamentarno-gabinetowego charakteru polskiego systemu rządów, który to charakter wcale nie jest tak ewidentny, jak się pozornie wydaje (o czym niżej).
Już w Małej Konstytucji podstawowa rola Prezydenta nie dawała się zmieścić w obrębie władzy wykonawczej, lecz stanowiła przejaw oddzielnej funkcji, jaką jest sprawowanie arbitrażu politycznego2. Powinno być ono traktowane jako działalność różna od pozostałych funkcji władczych, w tym od administrowania i prowadzenia polityki, co faktycznie jest kompetencją egzekutywy. Takie ujęcie tym bardziej odnosi się do przepisów nowej Konstytucji, gdzie obserwujemy ciążenie do zlikwidowania kłopotliwego krzyżowania się uprawnień Prezydenta i rządu oraz osłabienie wpływu głowy państwa na skład Rady Ministrów. W szczegółowych przepisach (porównując je z analogicznymi regulacjami MK) daje się zaobserwować nieśmiałe dążenie ku egzekutywie monistycznej, podczas gdy sformułowania ogólnych założeń Konstytucji stanowczo temu przeczą. Wydaje się, iż zawarcie w art. 10 ust. 2 trójpodziału władz jest błędem, wypływającym z głęboko zakorzenionego stereotypu. Tymczasem trudno dostrzec wystarczającą ilość racjonalnych argumentów przemawiających na korzyść przyjętego rozwiązania. Odwołań do rzekomej "tradycji" nie można uznać za przesłanki racjonalne, gdyż w Polsce de facto nie ma jakiejkolwiek trwałej tradycji konstytucyjnej w tej materii, a poza tym, nawet gdyby taka tradycja istniała, nigdzie nie jest powiedziane, że i ona nie została oparta na dawniej panujących, a również mylnych przekonaniach.
3. Cofnijmy się do Małej Konstytucji. P. Sarnecki poszukiwał na jej grancie wspólnego mianownika dla instytucji Prezydenta i rządu, aby móc je zaliczyć do jednej kategorii władzy. Nie znalazł jednak jakiegoś wyraźnego kryterium pozwalającego uznać je za elementy spójnej całości w sposób równie niekontrowersyjny, jak to ma miejsce w przypadku pozostałych dwu władz3. Wynikiem jego zabiegów interpretacyjnych był wniosek, iż częścią wspólną działalności obu organów jest prowadzenie wewnętrznej i zewnętrznej polityki państwa. Prowadziło to jednak do trudności w rozgraniczeniu nakładających się kompetencji Prezydenta i Rady Ministrów. Można było wyróżnić pewne szczególne uprawnienia Prezydenta w dziedzinach stosunków zagranicznych oraz wewnętrznego i zewnętrznego bezpieczeństwa państwa, jakie mógł on
73
Jak wobec tego ocenić ustrój Szwajcarii, w którym idea podziału władzy wydaje się nie nieć racji bytu?
Zob. P. Sarnecki: Wtadza wykonawcza w Malej Konstytucji, PiP nr 7/1995.
Tamże, s. 4.