■m mmmmmii
Dzwonek budzika obudził Zbyszka. Po omacku wyłączył go i postanowił poleżeć jeszcze trochę, myśląc o rozpoczynającym się dniu. Z rana czekała go klasówka z matematyki, a po południu miał wygłosić referat z historii. Zbyszek przeleżał w łóżku jeszcze pięć minut. Kiedy ponownie spojrzał na zegarek, było już za późno na prysznic.
Zbyszek przejrzał swoje ubrania. Co założyć? Wybrał najczyściej wyglądającą koszulę i dżinsy. Robiło się późno - czy miał jeszcze czas na śniadanie? Nie było sensu denerwować mamy, która właśnie je przygotowała, a poza tym potrzebował sił do klasówki.
Na klasówce było parę trudnych pytań. Zauważył, że Grzesiek, klasowy mózg matematyczny, odsłonił swoje odpowiedzi, ale odwrócił wzrok - trudno, dostanie taki stopień, na jaki zasłużył.
Po klasówce Zbyszek poszedł do wychowawcy, żeby powiedzieć mu, że nie będzie poprawiał oceny dostatecznej z fizyki. Wychowawca powiedział Zbyszkowi, że musi mieć dobry stopień z fizyki, jeśli chce być przyjęty do technikum. Porozmawiał z nim też o plusach i minusach takiego kroku. W końcu powiedział Zbyszkowi, że decyzja należy do niego samego. Do niego, zawsze do niego! Zbyszek wolałby, żeby ktoś inny powiedział mu, co robić.
Na historii okazało się, że nie wystarczy czasu na wszystkie wystąpienia. Nauczyciel zapytał, kto chciałby wygłosić swój referat w późniejszym terminie. Zbyszek zdecydował, że nie będzie czekał jeszcze tydzień i zgłosił się jako pierwszy.
Po drodze do domu Andrzej zapytał Zbyszka, czy nie zechciałby zagrać w koszykówkę, bo zabrakło im jednego gracza. Zbyszek obiecał wcześniej, że odwiedzi babcię w szpitalu, więc zrezygnował z koszykówki.
Co robić wieczorem? Uczyć się geografii czy obejrzeć świetny film w telewizji? Może udałoby się zrobić i jedno, i drugie?
Zbyszek poszedł spać wyczerpany (podejmowaniem decyzji). Postanowił, że następnego dnia wstanie na tyle wcześnie, by pouczyć się geografii. Takiego dobrego filmu nie można było przecież nie obejrzeć.