efmdmam ni* byt mśmmry u krtmm id«?i ewolucji: po sr- - - prsyntdl Hergson Odrzucenie porytyyvt»t rcrn<ypo organicysmu nie zlikwidowało bynajmniej umej idei „organica-noMM tytu społecznego, choć w świetle modnej teru wiialialycznej biologii nabrała ona Innego scn.su. To samo motna powiedzieć o wielu innych kategoriach myśli pozytywistycznej, poczynając od — tak przecież dla niej fundamentalnego — pojęcia doświadczenia. Godzi się też dodać, ze właśnie pozytywizm określił pewne warunki działalności naukowej, których niepodobna było in toto odrzucić bez zanegowania nauki samej. W skrajnych przypadkach taka negacja miała istotnie miejsce, ale nowa świadomość nie była na ogół świadomością mistyczną.
Po czwarte, myśl okresu „antypozytywis-tycznego przełomu" była w najwyższym stopniu niejednolita. Można nawet powiedzieć, że w dziejach filozofii niewiele było okresów tak opornych wobec prób syntezy i zamknięcia w kilka formuł uogólniających. Pospolitym błędem (popełnianym często przez historyków literatury) jest ogłaszanie wzorcowym antypo-zytywistą Wilhelma Diltheya i opisywanie nowej świadomości kulturalnej na podobieństwo jego poglądów. Najpewniej pod wpływem tego schematu M. Pacholski napisał w swej monografii, że „(...) filozoficzne poglądy Znanieckiego kształtowały się głównie pod wpływem założeń Diltheya"ł, nie zadając sobie trudu zastanowienia się nad tym, co w myśli Znanieckiego było z owymi założeniami zasadniczo sprzeczne.
Ale mniejsza na razie o poglądy Znanieckiego. Zarówno on, jak i jego rówieśnicy mieli do wyboru nie tyle pozytywizm i antypozy-tywizm, ile wielość koncepcji tak lub inaczej
1 M. Pacholski, Florian Znaniecki. Społeczna dynamika kultury, Warszawa 1977, s. 28.
opozycyjnych w stosunku do klasycznego pozytywizmu Comtek, Mills i Spencera. Opcja generalna prawie niczego nie przesądzała, skoro po tej stronie granicy znajdowali się Dilthey i James, Bergson! Husserl, Schiller i Simmel, Pareto i Mead, Freud i Avenarius, Weber i Sorel, Krzywicki i Abramowski, Brzozowski i Lutosławski Zasadnicze dylematy światopoglądowe, z którymi musiało sobie poradzić pokolenie Znanieckiego, to w znacznej mierze wewnętrzne dylematy nowej formacji umysłowej, przychodzącej na miejsce klasycznego pozytywizmu.
Jedność tej formacji miała poniekąd charakter czysto negatywny: tworzyło ją poczucie kryzysu dotychczasowych form żyda i myślenia, które samo przez się nie było jeszcze żadnym programem pozytywnym. Chyba najlepiej pokazuje tę sytuację biografia intelektualna Stanisława Brzozowskiego. Można więc co najwyżej mówić o pewnych ogólnych tendencjach, a nie o światopoglądzie antypozytywistycznym jako takim.
Taką tendencją był ponad wszelką wątpliwość filozoficzny maksymalizm, usiłujący wyzwolić filozofię z gorsetu przyrodoznawstwa, który nałożyli jej pozytywiści, utożsamiając wszelką wiedzę z wiedzą typu science — i przywródć jej pewną swobodę w kreowaniu poglądu na świat i odpowiadaniu na pytania dla ludzi żywotne, niezależnie od tego, czy odpowiedzi będą miały jakiekolwiek ścisłe naukowe uzasadnienie. Tym samym było to przyzwolenie na doznawanie przez filozofa — jak powiedziałby Witkacy — „dreszczu metafizycznego", na obcowanie z Tajemnicą, której nie zlikwidują żadne obserwacje i eksperymenty naukowe. Ludzie nie mogą czekać, aż nauka odpowie im na wszystkie ważne pytania; są rzuceni w świat i muszą sobie z nim radzić tak, jak potrafią. W tym bodaj sensie młody
37