WYWIAD
Wyobcowany to ja jestem tu — w kraju rodzinnym. To tu wytyka się moje dziwaczne poglądy.
wyczulony węch. Dlatego ślepców wystawiają na nocną wartę, kiedy nic nie widać, natomiast potrzebny jest czuły słuch, a i węch nie do przecenienia, bo drapieżne koty - jaguary - wyraźnie cuchną, to samo pekari. Osoby z padaczką traktowane są prawie jak święte - wszyscy się nimi opiekują, bo stan drgawek to jakby przejście do innego świata.
Lubi pan czuć się wyobcowany, inny?
Nie wiem, czy lubię, bo się tym nie interesuję. Wyobcowanie nigdy mi nie przeszkadzało. Ale pani pewnie myśli, że jestem wyobcowany i inny tam, wśród dzikich plemion.
Gdy tymczasem wyobcowany to ja jestem tu - w kraju rądzinnym. To tu wytyka się moje dziwaczne poglądy. To tu byłem za poglądy karany, zarówno za komuny, jak i całkiem niedawno. A tam, wśród Indian, jestem akceptowany z moimi innościami, z moimi dziwacznościami, podobnie jak akceptuje się tam inwalidów. Moja inność jest z punktu widzenia Indian wyróżnieniem, a nie wyobcowaniem. Jest ciekawostką, a nie powodem do szyderstwa czy wyobcowania.
Oni się z ciekawością przysuwają do mojej inności, by ją lepiej obejrzeć.
W analogicznej sytuacji w Polsce ludzie się odsuwają. Ale jak mówiłem, nigdy mi to nie przeszkadzało - mam silne oparcie w rodzinie. Znam swoją wartość.
Wiem też, że bez względu na to, co myśli większość, krzyża należy bronić, religii należy bronić. Wartości należy bronić i niepodległości, ojczyzny też. Nawet pod prąd większości. Nawet za cenę kompletnego wyobcowania.
Podczas tylu wypraw zdarzyło się panu widzieć taniec opętania, czary? Coś czego Europejczyk nie jest w stanie sobie wyobrazić?
Owszem, zdarza się. To nieuniknione.
Ale... czarom nie należy się przyglądać.
Czarów należy unikać. Kiedy więc natknę się na czary, transy i opętania, wówczas odsuwam się i uciekam. I państwu też to radzę. Magia, wróżbiarstwo i tym podobne rzeczy służą do kontaktowania się ze światem, o którym niewiele wiemy; do kontaktowania się z mocami, które są potężniejsze od nas i niekoniecznie przyjazne. To jest jak zabawa z reaktorem atomowym - kręcisz gałkami, naciskasz przełączniki i na początku być może robi się ciepło, miło, ale przecież nie wiadomo, co będzie potem... Ja od czarów uciekam i państwu radzę to samo. Na ból głowy wolę kupować aspirynę, niż chodzić do gościa z wahadełkiem.
Od lat podróżuje pan do Amazonii i pisze, że dżungla coraz bardziej staje się pana domem. A dom kojarzy się przede wszystkim z poczuciem bezpieczeństwa.
W dżungli, w której zabijają nawet piękne motyle, chyba trudno je znaleźć? Więc dlaczego planuje pan zamieszkać właśnie tam?
Lubię ciepło - nienawidzę zimy. Lubię kolorowo - nienawidzę śniegu. Lubię słońce - nienawidzę listopada. Dlatego wolę mieszkać w ciepłych krajach. To mogą być Karaiby lub meksykański półwysep Jukatan. Albo Amazonia, bo przecież w Amazonii są też miłe lekko ucywilizowane rejony - pływający dom zacumowany nad brzegiem największej rzeki świata, gdzieś w pobliżu miejscowości Leticia to marzenie, raj, bajka.
W pana wyobraźni panika zyskała cechy zwierzęce. Kiedy i gdzie po raz pierwszy poczuł pan jej wielką kosmatą łapę na swoim ramieniu? Czy teraz czuje pan ją częściej niż na początku?
Och, nie pamiętam. A porównanie do kosmatego zwierzęcia wydawało mi się oczywiste, bo panika jest w człowieku właśnie takim zwierzęcym odruchem. Wyskakuje na nas nagle i dość trudno ją poskromić za pomocą rozumu czy też zdrowego rozsądku.
Czy jeśli taki zwykły polski białas, jeżdżący na wycieczki zorganizowane postanowi awansować na „gringo" i wyjechać do puszczy, to sobie poradzi?
Nie poradzi sobie. I odradzam takie ekstrawagancje. Do dżungli należy wchodzić stopniowo. Podobnie jak z wysokimi górami - pierwsza wyprawa nie powinna być od razu wyprawą w Himalaje. Podobno pała pan wielką miłością do yerba matę? Kiedy i dlaczego się pan w niej zakochał?
Nie pałam żadną miłością do yerby!
Po prostu piję ją tak, jak większość Polaków pija kawę czy herbatę. Matę orzeźwia, rozgrzewa i lekko podnosi puls, gdyż (podobnie jak kawa) zawiera trochę kofeiny. Oto cała tajemnica tej „miłości". A czemu w takim razie wolę pić matę od kawy? Kubek kawy trzeba wypić szybko, bo ostygnie, natomiast matę pije się małymi łyczkami stopniowo, polewając fusy niewielkimi porcjami wody z termosu. W ten sposób matę jest zawsze odpowiednio ciepła.
Uczestniczył pan w prawdziwej ceremonii picia matę?
Wiele razy. W Paragwaju. Tam jest to napój jako obrzęd indiański, a wszędzie indziej matę sprowadzono do roli herbaty, czyli pospolitej używki. Tylko paragwajscy Indianie kultywują jeszcze starą, czasochłonną tradycję - zasiadają w kręgu rodziny i przyjaciół, jest jeden mistrz ceremonii, który polewa zioło porcjami wody i podaje do picia kolejnym uczestnikom kręgu. Ludzie się nie śpieszą, pogadują, popatrują, popijają...
ROZMAWIAŁA: ANETA KLEMKE
FOT.: AKPA, ARCHIWUM PRYWATNE
90