64
ONKA Wybaczam. Drzewa są zielone.
ONEK Bynajmniej.
ONKA Drzewa są zielone.
ONEK O, nie! Mówisz tak tylko dlatego, że chcesz się zniżyć do mojego poziomu.
ONKA Ależ naprawdę!
ONEK Doceniam twoje poświęcenie, ale nie zasłużyłem na nie. Pozostań tam, gdzie' jesteś: powyżej ' mnie. O nic cię; więcej nie proszę.
ONKA (tupiąc nogą) Drzewa są zielone, zielone, zielone! ONEK Niech będzie.
ONKA Nie mów do mnie takim tonem,
ONEK Przecież się zgadzam. -ONKA Nie!
ONEK Nie są zielone?
ONKA Nie, nie, nie!
ONEK Szkoda. Myślałem, że są zielone. Hej, jest tam kto? Wchodzi na ganek. Naciska klamkę, drzwi są zamknięte. Stuka w szybę, przykłada czoło do szyby zaglądając do środka. Potem szarpie kilkakrotnie za sznur dzwonka. Dzwonek kołysze się gwałtownie i dzwoni donośnie. Onek przestaje dzwonić i wyczekuje. Nikt się nie pojawia. ONEK To niesłychane. Przecież zawiadomiłem. (schodzi z ganku) Zobaczymy od podwórza, (idzie na lewo) Dałem znać telegraficznie.
Wychodzi na lewo. Onka za nim. Sakwojaż zostaje na scenie.
SCENA 2
Z prawej strony wchodzi Baron. Wysoki, czterdziestoletni brunet z czarnym, bujnym, wypielęgnowanym wąsem, w letnim ubraniu „kość słoniowa”. Na głowie borsalino tegoż samego koloru. Biały krawat (plastron). Białe rękawiczki i białe buciki. W ręku laska z gałką. Pali cygaro. Wchodzi powoli, rozgląda się uważnie, wypuszcza kłęby dymu z cygara. Przechodzi na lewo. Końcem laski unosi rąbek obrusa, którym przykryty jest stół. Ruchy opanowane, koncentracja i czujność przy pozorach niedbałofyci. Zawraca na prawo.
Z prawej strony wchodzi Baronowa. Wysoka i szczupła brunetka, po trzydziestce. Wytworny kostium (spódnica długa do kostek) i mały kapelusik na głowie.
Za nią postać, którą ledwo widać spod bagaży, tak jest nimi obładowana. Student w mundurze studenta, dwudzie-stoparoletni. Niepozorny, szczupły i blady ^Czarne rękawiczki (których nigdy nie zdejmie w ciągu całego przedstawienia, z wyjątkiem jednej tylko sceny). Dźwiga walizki i pudła na kapelusze. Jedna walizka jest uboga i zniszczona. Inne wytworne.
BARONOWA Proszę postawić. (Student składa walizki i pudła po prawej stronie sceny. Aż dziwne, że mógł unieść tyle bagażu) Czy widzi pan tego osobnika? (wskazuje Barona. Student nie może złapać tchu. Zdejmuje czapkę i ociera czoło rękawem) Proszę go spoliczkować.
STUDENT Pani żartuje,,
BARON O wX Bynajmniej. To jest mój mąż.
Baron obserwuje icft, ^dfąc ^g^oTStuderit kłania się Baronowi. Baron oddaje ukłon lekkim skinieniem głowy.
BARONOWA Czy słyszał pan, o co go prosiłam?
Student obraca czapkę w~ rękach.
BARONOWA (oschle)~Wobec tego... żegnam.
Wyciąga rękę do Studenta, ale Student kłania się tylko i Baronowa cofa dłoń. Student bierze ze stosu bagaży swoją mizerną walizkę. Idzie w kierunku domu.
BARONOWA Chwileczkę.
Student zatrzymuje się, nie wiedząc, czego teraz się żąda od niego. Baronowa podchodzi do Studenta, zarzuca mu ręce na szyję i wymierza namiętny pocałunek. Student jest bierny. Baronowa przechyla go do tyłu, czapka spada mu z głowy. Baron przygląda się scenie i strząsa popiół z cygara. Wreszcie Baronowa uwalnia Studenta z objęć i nie zwracając na niego uwagi patrzy na-Barona. Student podnosi czapkę z ziemi, otrzepuje ją o kolano, kłania się Baronowej i szybko idzie w stronę domu. Ale po drodze stoi Baron. Baron przygląda się mu, wykonując półobrót, ale nie ruszając się z miejsca. Student przyspiesza kroku i wbiega na ganek. Naciska klamkę, drzwi nie ustępują. Student zbiega z ganku, wybiega na lewo. Kiedy Student wybiegł, Baron znowu wykonuje półobrót. Znów jest zwrócony do Baronowej.
BARONOWA Dlaczego zostawiłeś mnie samą?
5 Amor