Szkoły: nauczanie szkolne i uniwersyteckie
oraz wiedza wykraczająca poza przekaz tradycji i poza naukę Kościoła wydają się mniej przydatne w życiu codziennym, o tyle społeczność miejska dzięki odmiennym strukturom ją organizującym i sposobom produkcji znacznie mniej związana była z tradycją ustną, a rozwój żyda społecznego w większym stopniu zależał od wiedzy i umiejętności zdobytych poza środowiskiem rodzinnym. Nie wystarczał zatem mieszczaństwu model szkoły wypracowany w poprzedniej epoce, szkoły w pierwszym rzędzie przeznaczonej dla uczestnictwa w kulcie i wykształcenia duchownego. Możliwe były dwa rozwiązania i oba rozpowszechniły się w późnym średniowieczu, choć w różnym stopniu. Pierwszy zakładał poszerzenie programu szkoły, funkcjonalne związanie go z przyszłymi zawodami miejskimi, a więc wprowadzenie nauki rachunków, niezbędnych w pracy kupca i rzemieślnika, podstaw astronomii — nie tylko do orientacji w kalendarzu kościelnym, ale także w celu ułatwienia kupieckiej wędrówki — oraz przynajmniej najprostszego przygotowania do pracy kancelaryjnej. Służyć ono miało nie tyle przyszłym pisarzom miejskim, bo od tych wymagano większej fachowośd, ile zasiadającym w radzie i ławie mieszczanom. Drugim rozwiązaniem było korzystanie z prywatnych nauczycieli, którymi byli bądź duchowni, nauczyciele miejskiej szkoły, bądź miejscy pisarze. Kupieckie rodziny dbały także o jak najlepsze przygotowanie językowe swoich synów, nie szczędząc pieniędzy na naukę, po którą posyłali ich, tak jak to robili kupcy wrocławscy, zarówno do Czech, jak i do Polski, bo oba te języki były niezbędne w kontaktach handlowych śląskiego mieszczaństwa. Program nauczania zapisany w trzynastowiecznych statutach pierwszych miejskich szkół parafialnych tracił tedy w późnym średniowieczu na aktualności. Nadal wprawdzie zaczynano naukę alfabetu łacińskiego i początków łaciny od Modlitwy Pańskiej, Pozdrowienia anielskiego i Składu apostolskiego, niekiedy także Siedmiu psalmów, a podstawy leksykalnej i gramatycznej dostarczało studiowanie gramatyki Donata czy tak zwanych dystychów Pseudo-Katona, ale oprócz tego zyskiwał na znaczeniu język narodowy, zarówno polski, jak i niemiecki, a szkoła wychodziła poza program nauczania łrmum.
Samorząd miejski, miejskie sądownictwo wymagały fachowców, których obeznanie z pracą kancelaryjną i prawem pozwalałoby instytucjom tym w ogóle funkcjonować. W odróżnieniu od kancelarii koronnej, gdzie dominowało duchowieństwo, kancelarie miejskie wypełniali ludzie świeccy, nierzadko z równie dobrym, co tamci, wykształceniem. Różnicą zasadniczą ich pracy był język, którym posługiwali się w spisywaniu dokumentów i prowadzeniu ksiąg. Korespondencja prowadzona przez kancelarie miejskie największych w XV w. ośrodków wymagała pisarzy operujących w piśmie trzema językami: niemieckim, polskim i łaciną, a na Śląsku dodatkowo jeszcze czeskim. Rzadko zapewne jeden pisarz był wystarczająco biegły we wszystkich, ale wyobrażenie o ich językowym przynajmniej przygotowaniu daje prywatna korespondencja wrocławskiego pisarza miejskiego, mistrza sztuk wyzwolonych, Piotra Eschenloera z krewnym, również pisarzem (w Erfurcie), zapewne wyłącznie dla wprawy prowadzona po łacinie28. Ta grupa zawodowa chętnie wychodzi poza swoje obowiązki, zresztą znacznie szersze niż ich odpowiedników w miastach mniejszych. Pełnili oni bowiem także funkcje notariuszy, biegłych w prawie, posłowali do innych miast i na dwory. Pisarze Gdańska, Poznania, Wrocławia czy Chełmna chwytali za pióro, by spisywać dzieje swoich miast, niektórzy są autorami traktatów. W małych miasteczkach niewielkie jeszcze prace kancelaryjne mógł z powodzeniem wykonywać miejscowy nauczyciel, wielość rąk, które zapisały karty ksiąg miejskich przekonuje o tym najlepiej. Niektórzy z nich jednak tej roli sprostać nie potrafili, jak nauczyciel szkoły w Pyzdrach, który musiał opuścić posadę, gdy okazało się, że ułożenie listu do sądu magdeburskiego przerosło jego możliwości29.
Duże miasta, będące siedzibami sądów wyższych prawa megdeburskiego, wydające własne przepisy prawne i silące się na ich kodyfikacje, prowadzące rozległą korespondencję, jak Gdańsk czy Kraków, a na Śląsku Wrocław, wymagały już licznej grupy prawników i pisarzy. Rady miejskie zatrudniały też lekarzy, wymagając od nich uniwersyteckiego wykształcenia. Możliwe do prześledzenia kariery tych ludzi przekonują o wysokiej pozycji społecznej, jaką zdobyli, i o sta-
322