254
ojca z wielkim respektem i gorliwym posłuszeństwem. Ojciec jest autorytetem. Sam z kolei powołuje się często na autorytet zmarłych, akceptując związek z przodkami (nostri vecchi, nostri antiąui, nostri maggiori). Ręka, którą prowadzi żonę, dzieci, służbę czy niewolników, nie jest twarda. Żoną trzeba kierować wywołując raczej miłość niż strach. Na dzieci trzeba działać autorytetem osobistym, a nie przymusem (usare autorita piuttosto che impe-rio). Służby trzeba pilnować, bowiem pańskie oko konia tuczy1. Trzeba ją także dobrze traktować i nie szczędzić pochwał, jeżeli zasłużone, „rośnie bowiem dobro pod pochwałą”.
Dom musi być pokojowy i zgodny. Wszyscy winni być w nim ciągle czynni, nie tracąc ani chwili. Winien on przypominać pracowitością ul czy mrowisko, w którym wszyscy zgodnie kumulują swoje zasoby i ich bronią. „Człowiek nie urodził się po to, by przeżywać życie śpiąc, lecz by przeżyć je aktywnie” (s. 92). Nikt nie może być bezczynny, każdy musi być ciągle czymś zajęty (non oziosi ma continuamente operosi). Dobra gospodarka (ma-sserizia) musi gospodarować własną duszą, ciałem i czasem. To są rzeczy, którymi rozporządzamy i które musimy użytkować należycie. Ciało musi być zdrowe, krzepkie i piękne (sano, robusto e bello) — wzór bynajmniej już nie średniowieczny. Namiętności człowieka winny być opanowane. Nie wolno naruszać własnego spokoju zawiścią. Trzeba trwać w pogodzie i wesołości. Ten nastrój domowy podkreślany jest przez autora wielokrotnie. Stosunek do smutku przypomina cycerońską walkę z tą chorobą duszy, znaną z Dysput tuskulańskich, walkę podjętą później także i przez Montaigne’a. Budząc się rano trzeba sobie swój pracowity dzień rozplanować. Organizując czas można go znacznie przedłużyć. Czas traci nie tylko ten, kto nic nie robi, ale i ten, kto źle nim rządzi. „Kto potrafi rządzić dobrze czasem, będzie panem każdej sprawy” (s. 128). Praca, której się wszyscy oddają, nie musi być zresztą stale napiętym trudem i ciężkim znojem. Nie może być jej za dużo. Nie ma u Albertiego przymusu i ascetycznego wyrzeczenia. Życie powinno być przedzielane chwilami
wesołej i zasłużonej bezczynności. W domu winien panować nie luksus wprawdzie, ale komfort. Wszystko musi być proste, ale automatyczne i w jak najlepszym gatunku, rzeczy dobre są trwalsze i bardziej oko cieszą. Srebra na co dzień niepotrzebne ani wybredne jadło. Wymyślne kąski są dla gości i dla chorych. Dla domowników wystarczy kuchnia cittadinesca in modo (analogia do późniejszej francuskiej cuisine bourgeoise oznaczającej kuchnię dobrą, choć nieluksusową). Rodzinie nie powinno niczego brakować. Posiadać dla samego posiadania to nie jest u Albertiego dyrektywa godna posłuchu. W różnych słowach wraca u niego myśl, że kto nie umie korzystać ze swojego mienia, to tak jakby go nie miał, że trzeba umieć nie tylko gromadzić bogactwo, ale i je użytkować. Trzeba wykorzystać życie. Nie trzeba zachowywać się jak ów kogut, który dowiedziawszy się, że go tuczą, żeby go zabić i zjeść, zaczął odmawiać jedzenia. Marny miał koniec2.
Pomnażanie swego bogactwa jest najwyraźniej dla Albertiego naturalnym pragnieniem każdego człowieka. Biedny zawsze chce się wzbogacić (ogni povero cerca d'arricchire). Pomnażać jednak swoje zasoby trzeba nie tylko produkcją, ale i oszczędnością. Wydatki nasz autor dzieli na konieczne i niekonieczne. Te ostatnie zaś na dopuszczalne i szalone (pazzia). Wydatki konieczne to wydatki na utrzymanie rodziny, posiadłości ziemskiej i „interesu”, wydatki na zapewnienie rodzinie wygody i odpowiedniej pozycji społecznej. Z tymi nie należy nigdy zwlekać. Załatwiać je trzeba od razu, dbając zawsze o najwyższą jakość tego, co się nabywa. Tam gdzie honor rodziny i ojczyzny jest zagrożony, musimy mieć szeroki gest (musimy być splendidi, magnifici, potentissimi). Do wydatków niekoniecznych, ale dopuszczalnych, należy malowanie sobie loggii, kupowanie srebra, pięknych dywanów, kosztownych szat, pięknych koni, pięknych książek. Te wydatki w przeciwieństwie do poprzednich należy odkładać. Może chętka człowiekowi przejdzie, a jeżeli nawet nie przejdzie, ma się przynajmniej czas, by lepiej rzecz przemyśleć. W ten sposób wyda się mniej, a mieć się będzie więcej przyjemności. Najwyraźniej idzie tu autorowi o przyjemności antycypacyjne, o upajanie się perspektywą.
Po włosku: l’occhio del signore ingrassa U cavallo. To powiedzenie jest, wedle opinii T. Sinki, perskiego pochodzenia i pojawia się po raz pierwszy w literaturze europejskiej u Ksenofonta w Oikonomikós.
B Szczegół o kogucie podaję z innej pracy Albertiego, którą cytuje Lang: op. cit., s. 41—42.